W trakcie przelotu udało nam się nawet zobaczyć z 10000 m piramidy w Ghizie...
Po niezbyt długim przecież przelocie z Warszawy do Hurghady zostaliśmy sprawnie dowiezieni do naszego wybranego hotelu i już pierwsze wrażenia potwierdziły słuszność naszego wyboru...
Zanim pokaże dlaczego byliśmy tak zadowoleni z miejsca i realizacji oferty all inclusive dodam tylko, że organizatorem było nieistniejące już biuro Alfa Star, a nasz hotel w międzyczasie zmienił nazwę i właściciela i podobno nie reprezentuje już takiego poziomu jak podczas naszego pobytu. Usprawiedliwię się także, że w tamtym czasie dysponowaliśmy jeszcze znacznie bardziej prymitywnym sprzętem fotograficznym i część zdjęć pochodzi z aparatu analogowego, część z cyfrowego a zdjęcia podwodne z kilku"jednorazówek".
No ale zacznijmy od wrażeń z hotelu...
Ciekawa architektura i efektowne wejście wskazują, że dalej powinno być tylko lepiej...
Hall recepcyjny, krótkie załatwianie formalności i z opaską all na nadgarstku idziemy dalej...
W hallu recepcyjnym nakrytym atrakcyjną kolorową kopułą znajduje się dzienny bar gdzie przez cały dzień można było się czegoś napić. Szczególnie podobało nam się to podczas późniejszego pobytu wypoczynkowego, kiedy wracając z nurkowania około 17:00 trafialiśmy na słodki podwieczorek z kawą i ciasteczkami...
Nasz pokój na pierwszą noc znajduje się pod koniec prawego skrzydła hotelu. Nie ma w nim żadnych rewelacji, ale jest dość przestronny i wygodny. Ma też widok na sąsiedni hotel i jego lagunę...
Ponieważ jest jeszcze dość wczesne popołudnie wybieramy się na spacer po Hurghadzie. Przyznam od razu, że nie przypadła mi do gustu natarczywość lokalnych handlarzy usiłujących nieomal siłą wciągnąć turystów do swoich straganów czy sklepików. Na ale cóż - Egipt. Taki kraj, taka kultura handlu...
Mijamy sąsiednie hotele, posiadłości tych bogatszych i domy gdzie mieszkają biedniejsi miejscowi.
Na ulicach co kawałek napotykamy stragany z owocami i warzywami....
Według informacji, w tej knajpce można pono zjeść świetne dania z ryb i owoców morza... Ale nie tym razem...
Na straganach nie może oczywiście zabraknąć przypraw i suszu hibiskusa na herbatę...
Po krótkim spacerze wracamy do hotelu na kolację. Tym razem korzystamy z restauracji a'la carte i muszę przyznać, że jesteśmy bardzo zadowoleni. Jeśli później będzie tak samo, to będzie po prostu świetnie...
A przed snem jeszcze spacer brzegiem laguny. I trzeba iść spać, bo jutro ruszamy do Luksoru o bardzo wczesnej, wręcz nieprzyzwoitej porannej godzinie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz