niedziela, 12 marca 2017

Indie-Pune

Pune jest drugim co do wielkości po Mumbaju miastem stanu Maharashtra. Nazywane jest „Oxfordem Wschodu” z uwagi na dużą ilość uczelni i instytutów naukowych, na których nauki pobierają studenci z całego świata. Dzięki dużemu napływowi ludzi młodych miasto bardzo dynamicznie rozwija się i podobno uznawane jest za bardzo nowoczesne. Nasz kierowca z dumą opowiada o mieście, zauważamy jednak, że mieszkańców traktuje z lekką pogardą. Jego zdaniem nie s tak sympatyczni jak mieszkańcy Mumbaju, kierowcy są nieuprzejmi itd. No cóż odezwał się patriotyzm lokalny.  Na wjeździe do miasta straszne korki. Powoli przebijamy się w kierunku centrum. Do hotelu mamy jeszcze spory kawałek. Przejeżdżamy koło pałacu AgaKhan i postanawiamy go zwiedzić zanim dojedziemy do hotelu Lol






Pałac Agakhan został wybudowany w pobliżu rzeki Mula na zlecenie Sułtana Muhammada Shakh Aghan III w IX, w 1969 roku Aga Chan IV przekazał go państwu. Obecnie  jest pomnikiem narodowym. W pałacu w latach 1942 -1944 roku więziony był tu Ghandi wraz z żoną Kasturbą i swoim sekretarzem. Po śmierci Ghandhiego stał się miejscem pielgrzymek . Każdy obywatel Indii pragnie tu przybyć i oddać hołd wielkiemu przywódcy Smile. My też Preved
Kupujemy bileciki i przez spory ogród udajemy się do pałacu.






Przyznam, że z daleka obiekt wygląda ciekawie.







W środku już niestety nie jest tak ładnie. Jak na pomnik narodowy to obiekt jest raczej kiepsko utrzymany.
Oglądamy galerię zdjęć , obrazów i rzeźb przedstawiających ważne wydarzenia z życia Mahatmy







 


Portrety dawnych właścicieli pałacu



Przez szybę oglądamy salę, w której zmarła Kasturba (żona Mahatmy Gandhiego)



Jak na pałacową to łazienka wygląda bardzo skromnie




W ogrodzie znajduje się mauzoleum  Ghandhiego i Kasturby

W tym miejscu złożono część prochów Mahatmy (część prochów złożono w mauzoleum w Delhi)



Pałac udostępniony jest do zwiedzania od 9.00 do 18.00, pomiędzy 12.30 a 13.30 jest przerwa obiadowa, wstęp 100 rupii. 
Krótkie info o historii miejsca


Na dalsze zwiedzanie chwilowo nie mamy siły. Jedziemy do hotelu, prysznic i krótki odpoczynek dobrze nam zrobi.
Hotel Studio Estique mogę spokojnie polecać. Czysty, miła obsługa, smaczne śniadania.



Późnym popołudniem jedziemy do Shaniwarwada pochodzącej z XVIII w fortyfikacji wybudowanej przez Peshwę, władcę Imperium Marathów . Niestety fort nie przetrwał do naszych czasów. Większość budowli spłonęła w XIX w podczas „tajemniczego” pożaru, który trwał siedem dni.  Fort podobno posiadał siedem kondygnacji ( najwyższą zamieszkiwał władca) , ogród z wieloma fontannami ( najwspanialsza to fontanna tysiąca strumieni, wybudowana  w kształcie kwiatu lotosu),   a w jego obrębie żyło ponad 1000 osób.
Wchodzimy przez bramę główną zwaną Delhi Gate.



Brama ma charakterystyczne szpikulce. Kiedyś zastanawialiśmy się po co te szpikulce. Odpowiedź jest prosta, w Indiach wojownicy jeździli na słoniach, których zadaniem było taranowanie bram. Słoń ma bardzo grubą skórę, więc na bramy przykręcano wielkie szpikulce, które miały uniemożliwiać słoniom walenie głowami w bramęSmile



















Nasz kolejny cel to Siramanth Daqaduseth Ganpati najsławniejsza  świątynia ,naszego ulubionego boga Ganesh, w stanie Maharasthra. Corocznie do świątyni przybywa ponad milion pielgrzymów, szczególnie licznie odwiedzana jest podczas dziesięciodniowego festiwalu Ganesh Chaturthi. Tu fotka jedyna fotka świątyni z zewnątrz. Niestety świątynia mieści się przy głównym placu miasta, nie ma szans na zrobienie zdjęcia z odległości ze względu na panujący tam ruch Mamba






Swiątynia została ufundowana przez bogatego cukiernika Dagdusheth Halwai w 1893r.Podobno fundator podczas epidemii dżumy stracił ukochanego syna, wraz z żoną popadli w głęboką depresję. Ich  psychoterapeuta poradził im, żeby dla ukojenia smutku i bólu po synu ufundowali świątynię, która na zawsze będzie przypominała o nim. Dodatkowo ustanowiono, że obchodzony tu będzie jeden z najhuczniejszych festiwali w całych Indiach (słyszałam, że jest okazalszy niż święto Diwali).
Zanim dostąpimy zaszczytu zobaczenia Lorda Ganesh i jego domostwa musimy, kawałek przed świątynią w wyznaczonym do tego miejscu pozostawić buty (warto zabrać ze sobą skarpetki, bo potem kawałek trzeba przejść po ulicy), następnie odstać swoje w kolejce do wejścia i już jesteśmy w środku Preved.
Teraz możemy spokojnie poprosić asystenta o przekazanie Lordowi naszej prośby Preved.
 Oczywiście jesteśmy świadomi tego, że nigdy nie wypowiada się próśb o wstawiennictwo czy spełnienie do samego Ganesh. Ma on asystenta, srebrnego szczura, któremu szepczemy szczurkowi nasze prośby, a on przekazuje je Ganesh. Muszę, przyznać, że dla mnie brzmi to mega bajecznie i tajemniczo. Uwielbiam takie historie, mega pobudzają moją wyobraźnię Man in love. Czuję się jak w bajce PrevedPodchodzę więc do srebrnego szczurka i sszszsz...... mu do ucha Preved, ciekawe czy pogada o tym z JLM Ganesh Girl crazyi czy ten spełni moje prośby........
Oczywiście szepczemy tylko do prawego ucha Preved

No dobra życzenia do spełnienia wypowiedziane Preved, to teraz trzeba pójść zobaczyć naszego ulubionego Ganesh Man in love. Przyznam, że widziałam JLM już przez szybę z chodnika, ale to nie jest to samo I-m so happy.  Muszę z bliska zobaczyć tą wysoką na 7,5 metra i szeroką na 4 metry podobiznę idola. Ba ja koniecznie muszę zobaczyć te piękne tło i tron, wszystko ze szczerego złota.
Przebijamy się więc przez tłum, ale nie jest lekko, co chwilę ktoś nas zaczepia i chce robić focie Dash 1( niestety w Indiach to normalka, wszyscy chcą focie z białasem Diablo, a nam nie wypada odmawiać Dash 1)


Stoję jak ta małpka do foć Dash 1 i tylko nogami przebieram. Widzę, oddających cześć i też chcę tam być  Crazy


Uwolniłam się Pleasantry i czym prędzej poleciałam zobaczyć to cudo. Jezusie jaki piękny kicz. Uwielbiam to Man in love








Nacieszyliśmy oczy, przechodzimy dalej (bo chcemy zobaczyć całą świątynię) aż tu nagle pytają, czy chcę dostać błogosławieństwo? No ja bym odmówiła Girl crazy , szybciutko podeszłam do kapłana i




Przyznam, że zastanawiałam się czy damy radę coś jeszcze zobaczyć, ale w świątyni dostaliśmy takiego kopa pozytywnej adrenalinki, że nic nie mogło nas powstrzymać przed dalszą włóczęgą. Jednak prośby o siłę i moc działają. Dzięki ci szczurku za pomoc Goodi Tobie Lordzie za spełnienie prośby.
Jeżeli będziecie mieli ochotę odwiedzić świątynię to czynna jest od 6.00  do 23.00. Wstęp dla zwiedzających bezpłatny. Pamiętajcie tylko o odpowiednim stroju i cierpliwości. My tam jesteśmy tylko zwiedzającymi, wierni mają pierwszeństwo !


Ganesh dodał nam energii, jedziemy zobaczyć jaskinie Pataleshwa Preved.
Musimy przedostać się na drugą stronę rzeki. Kierowca troszkę błądzi, dzięki czemu z okien samochodu oglądamy mieszkalne dzielnice Puna. Jesteśmy zaskoczeni, że w porównaniu z Radżastanem tutaj jest pięknie, czysto i bogato (oczywiście są to pojęcia względne bo syfek, brud i bieda były widoczne, ale w po stokrotnie mniejszej skali) .

Ciekawostką jest, że jaskinie znajdują się w sercu Pune. Zostały wykute w skale w VIII wieku i poświęcone są Bogu podziemi Pataleshwar i Sziwie.
Wchodzimy na teren parku, rozglądamy się i widzimy znaki prowadzące do świątyni. Nagle z poziomu chodnika widzimy wgłębienie i okrągłą budowlę. O kurczę zapowiada się ciekawie Biggrin



Schodzimy w dół i słyszymy dzwonki Yahoo. Nie potrafię tego opisać, ale dźwięk niesamowicie odbijał się pomiędzy konstrukcjami. Wrażenie mega, fajnie, że akurat ktoś się modlił Good.
Schodzimy do świątyń. Pojawia się gościu, który chce kaskę za wstęp Diablo. Zaraz, czytaliśmy, że wchodzi się za free. Odmawiamy zapłaty, magik odchodzi obrażony, bełkocze coś pod nosem, a my idziemy zobaczyć Nandu.



Wchodzimy do kaplic i pomieszczeń dla mnichów, ja przez cały czas mam skojarzenia z mitologią grecką. Kurczę teraz już wiem jak wyglądał Hades Man in love








To niesamowite miejsce dostępne jest do zwiedzania od 8.00 do 17.30. Wstęp darmowy. Oczywiście jak pisałam znajdą się naciągacze, ale nie należy dać się podejść.


Od wyjścia z domu minęło tyle godzin, a my ciągle mamy powera Yahoo. No to idziemy za ciosem i jedziemy do świątyni Parvati.
Dojechanie na miejsce nie jest problem, świątynię widać praktycznie z każdego miejsca w PuneGood. Wzniesiona została na wzgórzu o wysokości 2100 m. Niestety zaparkować samochód można tylko na dole (kierowca próbował pojechać wyżej, wbić się pomiędzy domy mieszkających wokół wzgórza, niestety nie dało sięGirl cray. Przejechać mógł, zaparkować nieDiablo).  Wysiadamy więc na parkingu i dyrdamy pod górę. Po drodze spotykamy wiernych idących się pomodlić i sportowców wykorzystujących schody jako ścieżkę zdrowia. Twardo tyramy w górę, co chwilę nas pozdrawiają lokalsi, jest miło niestety  już trochę ciężko, ale 103 schody pokonaliśmy i możemy zobaczyć świątynię.


















Czas jechać na kolację. Sanjay (tak ma na imię nasz wspaniały kierowca) proponuje nam restaurację. My się godzimy. Po zjedzeniu mega pysznej kolacji dowiadujemy się, że jest to jedna z najstarszych restauracji w mieście i to z tradycjami afgańskimi.
Blue Nile polecam, niestety fotki z kolacji już po zjedzeniu większej ilości tandori chicken, talerze w międzyczasie też nam wymienili ROFL Tak nam smakowało, że po dokładce się opamiętaliśmy i fotki zrobiliśmy ( a może tak głodni byliśmy ROFL i zmęczeni)




Po kolacji dostaliśmy kolorowe ziarenka. My zdzwieni, pytamy co to Shok, ja oczywiście zaraz wącham i mówię, że pachnie anyżem.  Sanjay się dziwi, że podczas pierwszego pobytu  w Indiach nigdy się z tym nie spotkaliśmy.
Okazuje się, że w tym stanie normą jest podanie po posiłku sauf- czyli kolorowych ziaren anyżu, które mają za zadanie zniwelować nieprzyjemną woń niektórych dodatków do potraw, np: czosnku Biggrin
Nasz trudny dzień się kończy, wracamy do hotelu szybka kąpiel i idziemy spać bo jutro rano jedziemy do  Aurangabadu.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz