niedziela, 19 kwietnia 2020

Manila Oceanarium

Po powitaniu Nowego Roku 2018 trzeba jednak było wstać, tym bardziej, że na dziś mamy wykupione bilety do sławnego Oceanarium w Manili. Można tam podobno spędzić cały dzień. No to śniadanie dla wzmocnienia...


... i wychodzimy z hotelu. Nasz hotel położony jest kilkaset metrów od Oceanarium, więc idziemy piechotą. I pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy to pędzące naszą ulicą jeepneye... A trzeba je podziwiać, bo w planach jest że mają zniknąć zastąpione przez pojazdy o napędzie elektrycznym - taka przynajmniej jest wizja pono niedalekiej przyszłości...





Alternatywą dla przejazdu jeepneyem może być kolaska. Jest ich w Manili sporo. Ich woźnice oferują zwiedzanie miasta... No ale nie dzisiaj...


Droga do Oceanarium prowadzi nas przez część przeciętego bulwarem Roxas Parku Rizal. Wokół widać ciągle pozostałości po a nawet kontynuację nocnych obchodów... i pozostałe po nich sterty śmieci...



W parku znajduje się wiele obiektów pamiątkowych związanych z historią i dniem dzisiejszym Filipin. Nam jako pierwszy taki obiekt rzuca się w oczy rzeźba zatytułowana Dancing Rings - Tańczące Koła. Jest to replika rzeźby Joe Datuina o tej samej nazwie, która w 2008 r zdobyła Wielką Nagrodę w Międzynarodowym Konkursie Sportu i Sztuki w Lozannie organizowanym z okazji każdej kolejnej Olimpiady przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski.


Kolejny obiekt to zegar, dość dziwny zegar, który skrywa zapewne jakieś znane tylko wtajemniczonym sekrety. Otóż jest to zegar marki Bulova ustawiony dla upamiętnienia stulecia działalności Masonów na Filipinach. 


Wśród pomników dekorujących tę część parku nie zapomniano też o upamiętnieniu najciężej chyba pracującego mieszkańca Filipin - bawołu wodnego - carabao...


Nadal stała też na placu bożonarodzeniowa szopka...


... no i oczywiście wielka, pięknie udekorowana choinka...


Przy okazji świąt trwa też handel, w tym handel ptaszkami...



W tle widać Trybunę Honorową wieńczącą plac zgromadzeń - Burnham Green. Trybunę w stylu neoklasycystycznym zaprojektował architekt Juan M. Arellano w ramach przygotowań do ogłoszenia niepodległości Filipin od Stanów Zjednoczonych 4 lipca 1946 r. Od 1948 r, rozpoczynając od Prezydenta Elpidio Quirino, każdy nowo-wybrany Prezydent Filipin składa w tym miejscu przysięgę obejmując władzę i wygłasza przemówienie inauguracyjne.
   


Udający się na zmianę warty pod Pomnikiem José Rizala żołnierze Piechoty Morskiej przystanęli na moment, żeby można było im zrobić dobre zdjęcie...



No i tak dotarliśmy do Oceanarium. Otwarto je w marcu 2008 roku, ale jak można zauważyć po niedokończonych elementach za fontannami, chyba nie wszystko co planowano doczekało się realizacji. Oceanarium jest własnością spółki China Oceanis Philippines Inc., będącej spółką zależną China Oceanis Inc. z siedzibą w Singapurze. 


Oceanarium składa się z siedmiu sektorów i wypełnia je 3,000 metrów sześciennych wody morskiej. Reprezentowane jest w nim 277 gatunków zwierząt morskich rodzimych dla Południowo-Wschodniej Azji. Dodatkowe ciekawostki to wystawa meduz oraz hodowla pingwinów antarktycznych. Jest tu także ptaszarnia oraz sekcja poświęcona gadom i płazom. Bilety wstępu tanie nie są, bo kosztują PHP 995 od osoby dorosłej, ale można kupić bilety nieco tańsze za niepełny pakiet po PHP 570. Warto zamówić bilety w sieci bo trafiają się promocje oraz unikamy stania w często bardzo długiej kolejce... No to po zapoznaniu się z planem i dziennym harmonogramem atrakcji oraz "obanderolowaniu" Zajęcy ruszamy na zwiedzanie...


Rozpoczynamy w centralnym hallu z którego przechodzi się do poszczególnych sekcji Oceanarium.



My rozpoczęliśmy od pokazu ptaków drapieżnych gdzie prezentowane są piękne kanie bramińskie.





Przy okazji zmierzyliśmy też swój rozstaw skrzydeł...


Następnie w amfiteatrze obejrzeliśmy pokaz ptaków - bez specjalnych wrażeń...









Zaraz po tym pokazie poznaliśmy zdolności aktorskie lwów morskich...









Po lwach morskich przyszła kolej na rekiny i płaszczki...









Wracamy do głównego hallu, zahaczamy o szopkę, słuchamy przez chwilę koncertu i ruszamy dalej...





Jest dzień świąteczny więc ruch ogromny. Trzeba czasem trochę się przepychać, by zobaczyć co jest w akwarium albo po prostu iść dalej...



Trzeba przyznać, że niektóre okazy wzbudzają podziw...



















Jako osoby nurkujące sporo z tych rybek mieliśmy okazję zobaczyć w naturze ale nigdy tak wiele jednocześnie...































Gdy trochę zabolały nas nogi, zrobiliśmy sobie przerwę w fish spa...



Dumą Oceanarium jest kolonia pingwinów, którym stworzono tu takie warunki, że nawet się rozmnażają...




Różne gatunki rekinów podziwiać można w kilku akwariach...


... a żądni przygód mogą nawet zanurkować z nimi opuszczając się pod wodę w żelaznej klatce...









Takiego kolegę to Mały nawet głaskał podczas nurkowania na Maderze...











Chociaż meduzy jako takie przyjazne nam nie są to ostatnia ekspozycja poświęcona właśnie różnym gatunkom meduz zrobiła na nas największe wrażanie. Trzeba przyznać, że w tym wypadku artystyczny gust Azjatów i gra kolorami oświetlenia robiły niesamowite wrażenie... Niestety fotograficznie było bardzo ciężko, bo mazanie paluchami po szybach to również w Azji miejscowa specjalność...

















A tutaj filmik...


Natomiast wioska Świętego Mikołaja wzbudziła w nas po prostu śmiech...









Dla Filipińczyków śnieg jest zjawiskiem znanym z lodówki czy zamrażarki więc w Oceanarium zamontowano też maszynkę, która produkuje  niewielkie ilości sztucznego "śniegu" a raczej kryształków wody, spadających z sufitu na ziemię. I dla miejscowych, szczególnie dzieci, jest to niebywała atrakcja...




W międzyczasie zapadł zmrok i przyszła pora na pokaz grających fontann. Dziki tłum, ale powiem, że widzieliśmy znacznie lepszy pokaz jeszcze tego samego dnia - za darmo dla wszystkich...











Natomiast po wyjściu przed oceanarium bardzo podobały nam się elektryczne samochodziki, którymi za opłatą można było pojeździć sobie po podjeździe...






No i ruszyliśmy w stronę hotelu przez Burnham Green gdzie rozkręcała się noworoczna fiesta...






I tylko zastanawialiśmy się kto i kiedy posprząta ten niewyobrażalny śmietnik...


Tym razem mimo ciemności i zasłyszanych historiach o tym jak to niebezpiecznie jest w Manili po zmroku, nieco wystraszeni, ale zaciekawieni postanowiliśmy przejść przez Park Rizal, tym bardziej, że wydawało nam się, iż w oddali słyszymy jakąś muzykę...
Najpierw jednak parę słów o parku. Do 1820 r tereny po południowej stronie otoczonej murami Manili - Intramuros - były po prostu podmokłymi łąkami ciągnącymi się do brzegów Zatoki Manilskiej. Teren ten nazywany za czasów hiszpańskich nazywany był Bagumbayan i służył często jako miejsce wykonywania egzekucji. To tutaj   przy pomocy garoty wykonano egzekucję na oskarżonych o spisek księżach Mariano Gómez, José Burgos oraz Jacinto Zamora, zwanych łącznie Gomburza, 17 lutego 1872 r. Tutaj też wykonano egzekucję na filipińskim patriocie José Rizalu 30 grudnia 1896 r co stało się impulsem do Filipińskiej Rewolucji przeciwko Królestwu Hiszpanii. Zresztą José Rizal spoczywa tu pod najbardziej znanym pomnikiem na Filipinach, przedstawionym na zdjęciach poniżej. Pomnik zaprojektował szwajcarski rzeźbiarz Richard Kissling i zatytułował go “Motto Stella” (Przewodnia Gwiazda). Zgodę na budowę wydały władze amerykańskie w 1901 r, a pomnik odsłonięto w 17 rocznicę wykonania wyroku na José Rizalu, 30 grudnia 1913. Na płycie pamiątkowej na pomniku zapisano wiersz Rizala -  "Mi Ultimo Adios" - Moje ostatnie Pożegnanie. 





Idziemy dalej, aż doszliśmy do fontann, które zaczęły grać i tańczyć... I ten pokaz podobał nam się znacznie bardziej niż pokaz w Oceanarium...



















No i okazało się, że zrobiło się już mocno późno, a tu trzeba byłoby coś zjeść.  Otwarte zostały już tylko McDonald's i Mang Inasal. To  drugie miejsce wybraliśmy na kolację i zamówiliśmy chińską zupkę makaronową oraz kurczaka z dodatkami. I trzeba przyznać było to bardzo przyzwoite jedzenie...




A po kolacji pora spać, bo jutro czeka nas zwiedzanie najstarszej części Manili, a później nocna jazda do Donsol...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz