piątek, 9 czerwca 2023

Droga do El Calafate

Gdy opuszczamy Los Antiguos szybko się ściemnia. Powinniśmy tę trasę pokonać już poprzedniej nocy, ale... Mamy przed sobą 860 km. A pogoda się psuje...



Po opuszczeniu okolic Lago Buenos Aires szybko zapadamy w sen. Po drodze był tylko jeden przystanek dla zmiany kierowców. I nie był to przystanek miły bo w nocy lał deszcz... A i droga nie była zbyt gładka. Tak jak na poprzednim odcinku Ruta 40 tak i tutaj trzeba było omijać bardziej podziurawione kawałki jadąc równoległym szutrem...


Gdy budzimy się rano jesteśmy w zupełnie innym klimacie... Pogoda się poprawiła. Wschodzi słońce i widzimy pięknie oświetlone góry...



Zbliżamy się do nich coraz bardziej... Ale jest dopiero kilka minut po 6:00 i do celu zostało nam jeszcze kilka godzin jazdy...




A daleko przed nami góry, które mieliśmy odwiedzić już wczoraj. I trochę mi żal, bo dziś nie ma na to szans...


Jesteśmy po stronie argentyńskiej przy samej granicy z Chile i widać szczyty należące do parku Torres del Paine oraz masyw Cordillera del Paine. Widoki wprost zachwycające... 



Coraz bliżej i bliżej... I niestety tylko z okien autobusu...






A po naszej lewej stronie widać wody Lago Viedma...





Plan na wczorajszy dzień był taki, że gdy dojedziemy do El Chalten zrobimy sobie przerwę w podróży.  Mieliśmy przyjechać do El Chalten około 7:00 (i faktycznie tak przyjechaliśmy, ale dzień później) i zostawić bagaże na dworcu autobusowym. Będziemy mieć cały dzień na spacer po El Chalten i do Laguna Capri, może do Mirador Los Condores i Los Aguilas, a następnie o 18:00 złapiemy autobus do El Calafate. Niestety strata tego dnia jest nie do odrobienia...


Na szczyty Torres del Paine możemy tylko spojrzeć z daleka. A to oznacza, że trzeba będzie tu jeszcze wrócić i obejrzeć te piękne góry z obu stron - i z Argentyny i z Chile...


Na razie mamy pół godziny przerwy na dworcu autobusowym. Przejechaliśmy już 650 km. Do El Calafate zostało nam jeszcze 210 km...



Jesteśmy nieco zmęczeni, ale zostaje nam tylko patrzeć w przyszłość z optymizmem...





Żeby dojechać z El Chalten do El Calafate musimy przejechać wzdłuż północnego brzegu Lago Viedma.. 



... następnie przejechać wpadającą do niego Rio Cangrejo  ...




... dojechać do końca Lago Viedma ...




... powrócić na Ruta 40 i przejechać Rio La Leóna ...


... i wzdłuż Andów przez patagońskie pustkowie ...




... dojechać nad brzegi Lago Argentino.




I już jesteśmy w El Calafate.


Kilka minut po 10:00 jesteśmy na dworcu autobusowym w El Calafate i musimy zdecydować, co robimy dalej z tak pięknie rozpoczętym dniem, bo tutaj mamy do dyspozycji tylko dzisiejsze popołudnie i jutrzejszy dzień. Na dworcu autobusowym jest kilka stanowisk sprzedających bilety autobusowe do naszego głównego celu w tym mieście - lodowca Perito Moreno. Czytamy informacje - wstęp do parku od 8:00 do 18:00. Bilet wstępu 800 ARS. Znaczy się wystarczy nam czasu by pojechać tam jeszcze dziś. 


Jest autobus o 13:00 z powrotem o 18:30. Pasuje. Kupujemy bilety i idziemy do naszego hotelu Kalenshen. 



Do hotelu mamy kilometr i to właściwie po płaskim, więc idziemy spacerkiem. Mamy czas... Gdy dochodzimy do ronda mamy do wyboru sześć różnych ulic... 


... i popełniamy drobny błąd....... dzięki czemu po kilkuset metrach lądujemy między ładnymi domkami, ale nie przy hotelu. Pusto, głucho... Kolejna wpadka... Ale widzimy, że w ogródku przy jednym z domków krząta się jakaś pani. No to pytamy jak do tego naszego hotelu iść. I tu po raz kolejny przekonujemy się o tym jak pomocni są Argentyńczycy. Pani tylko popatrzyła na nas, na nasze walizki i mówi: Zaczekajcie. Za chwilę otwiera się brama i Pani wyjeżdża na ulicę Hilluxem. Mówi, żeby wrzucić walizki na pakę i jedziemy. Podwiozła nas pod same drzwi hotelu. Bardzo serdecznie dziękujemy i słyszymy, że nie ma za co, że ludziom trzeba pomóc... Po prostu kochamy Argentyńczyków...


I tak jesteśmy przy naszym hotelu. 


Idziemy do naszego pokoju i mamy czas na szybką kawę i przebranie się...





Teraz już wiemy jak wrócić na dworzec autobusowy, ale na wszelki wypadek zostawiamy sobie nieco czasu... Więc w drogę... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz