piątek, 14 kwietnia 2023

Mendoza Wine Tour

Kilka dni temu odwiedziliśmy Cafayate jako wiodący region produkcji win białych, z winogron uprawianych na plantacjach wysokogórskich, gdzie szlagierowym produktem są wina torrontes. Dzisiaj planujemy odwiedzić kilka winiarni w drugim, może jeszcze bardziej znanym regionie winiarskim, Mendoza. Tutaj produkowane są głównie wina czerwone znane szeroko na świecie, także w Polsce z nazwy miejsca pochodzenia, prowincji Mendoza.


Pogoda z rana nie nastraja zbyt optymistycznie. Jest szaro, mglisto i momentami siąpi lekka mżawka. Można powiedzieć, że pogoda barowa. Tyle, że my nie jedziemy do baru tylko do miejsc, gdzie wina są produkowane więc trochę słoneczka by się przydało. Godzina jeszcze młoda, więc mamy nadzieję na poprawę pogody...


Ponieważ winiarstwo jest jednym z kół zamachowych turystyki w Mendoza w sieci znajdziecie co najmniej kilkadziesiąt ofert różnego rodzaju wycieczek do winiarni połączonych z degustacją, mieszczących się w różnych zakresach cenowych, win. 
Jedną z najpopularniejszych form odwiedzania winiarni w regionie jest Bus Vitivinícola oferujący półdniowe i całodniowe wycieczki po winnicach metodą Hop-on Hop-off. Autobus kursuje od piątku do poniedziałku, wyrusza o 7:55 i kursuje przez 10 godzin. Dla wybierających opcję pół dnia bilet obejmuje 6 godzin podróżowania. Cena jest bardzo przystępna gdyż koszt całodniowy to 25 US$ za osobę za pół dnia i 38 US$ za cały dzień. Ale uwaga - pakiet półdniowy to wizyta w 2 a całodniowy w 3 winiarniach. Poza tym jest to cena za sam przejazd, bez kosztów degustacji, które opłacamy na miejscu. I na koniec najważniejsze - każdego dnia autobus objeżdża inny rejon winiarski, tak więc potrzeba byłoby 3 dni, aby zajrzeć chociaż powierzchownie do wszystkich trzech podstawowych rejonów winiarskich w okolicach Mendozy..  


Gdy mówimy o winiarskim regionie Mandozy to należy podzielić go  na trzy mniejsze obszary główne - podregiony Maipu, Luján de Cuyo, Uco Valley oraz dwa bardziej oddalone i podobno mniej atrakcyjne - San Rafael i East Mendoza zwana też San Miguel.


Subregion Maipu położony jest najbliżej, praktycznie na przedmieściach miasta Mendoza. Maipu leży po południowej stronie miasta a winnice rozciągają się na południe w kierunku rzeki Mendoza. Wprawdzie kwalifikuje się je jako winnice wysokogórskie, ale leżą one na poziomie około 800 m n.p.m.  Są to z zasady winnice płaskie gdzie uprawia się głównie winogrona Malbec, Cabernet Sauvignon oraz Pinot Noir. Klimat o sporej liczbie słonecznych godzin w dzień i chłodnych nocach wydłuża okres dojrzewania winogron. Plantacje położone są w cieniu Andów, co skutkuje niewielką ilością opadów.Rośliny wymagają nawadniania, które prowadzi się wykorzystując wody rzeki Mendoza. Najbardziej znane rodziny winiarskie w tym podregionie to Zuccardi, Rutini oraz Trapiche. Odwiedzić można tu kilka ładnych winnic i winiarni...


Drugi z podregionów, Luján de Cuyo, położony jest nieco dalej od Mendozy. Malbec jest najpopularniejszą odmianą uprawianych tu winogron, chociaż niewiele mniej popularne są Cabernet Sauvignon, Chardonnay oraz Torrontés. Z tych okolic pochodzą najlepsze znane marki jak Catena Zapata, Bodega Septima czy Cheval des Andes. Tutaj winogrona uprawie się w cieniu Andów nieco wyżej, średnio na poziomie 1000 m n.p.m. I tu także mamy do wyboru kilkanaście możliwości...


I wreszcie ostatnia z możliwości na dzisiejszy dzień - Valle de Uco. To kluczowy podregion winiarski w prowincji Mendoza. Tutaj również gwiazdą są winogrona Malbec dające czerwone wino o wyjątkowym kwiatowym aromacie. Z doliny Uco pochodzą nie tylko wspaniałe wina czerwone ale też i należące do najlepszych produkowanych w Argentynie wina białe z odmian winogron Chardonnay i Torrontés. W tym rejonie winnice położone są na poziomie od 850 do 11 m n.p.m. Wśród miejscowych producentów spotkamy  winnice i bodegi należące do sławnych rodów Lurton, Dassault, Rothschild czy Rolland wywodzących się z francuskiego regionu Bordeaux. Tak więc mamy w czym wybierać, bo i tu mamy kilka polecanych adresów...

(Wszystkie mapy powyżej pochodzą ze strony Mendoza Travel.)

I w tym momencie ponownie nieoceniona okazuje się pomoc naszej gospodyni. Po śniadaniu pokazujemy Andrei listę odnotowanych przez nas miejsc do odwiedzenia i prosimy o radę, gdzie najlepiej pojechać. Andrea listę obejrzała. pokiwała głową i stwierdziła: "Nigdzie z tych. My z zasady jeździmy do miejsca mniej turystycznego, częściej odwiedzanego przez miejscowych, gdzie jest świetna atmosfera i doskonałe wino. Jedźcie do Santa Bax do bodegi Jean Bousquet." Otrzymaliśmy wskazówki dojazdu i po mniej więcej godzinie spokojnej jazdy meldujemy się na parkingu wskazanego miejsca. Cisza, spokój, żadnych autobusów, jedynie kilka samochodów. I na dodatek robi się cieplej i coraz częściej między chmurami pojawia się słońce. Już czujemy, że nam się tu spodoba...



Z drogi głównej do parkingu dojeżdżamy oczywiście przez piękną winnicę...



Już z daleka widzimy miejsce, gdzie zakotwiczymy (zapewne na nieco dłużej)...


Z parkingu do bodegi idziemy przez winnicę gdzie jak na ten moment grona winogron dopiero się tworzą...








Wchodzimy do środka. Ruch niewielki bo pora jeszcze wczesna. Na ladzie ładnie prezentuje się oferta produkowanych tu win. Panie zapraszają nas, żebyśmy wybrali sobie stolik... Widać, że jesteśmy mile widzianymi gośćmi...

 
Gorąco nie jest, ale wybieramy stolik na zewnątrz, bo miejsce bardzo ładne...




Zanim jeszcze rozpoczęliśmy degustację (to znaczy Mały rozpoczął, bo Duży jak zwykle kierowca i wybranych produktów doświadczy wieczorem) już mamy tu przyjaciół...




Najpierw na stole pojawia się talerz przekąsek... Przynajmniej w tym Duży będzie mógł partycypować. Jest szyneczka, miejscowa kaszanka, warzywka, oliwki i oczywiście ser pleśniowy. A do tego cieplutkie, chrupiące pieczywo... Jest coraz lepiej. 




Do opieki nad nami wyznaczona zostaje przesympatyczna pani, która będzie nam przedstawiać kolejne wina opowiadając o ich pochodzeniu, walorach i polecanym przeznaczeniu. Mały będzie miał okazję spróbować sześciu win o różnym poziomie wytrawności - 1 rose, 2 białych i 3 czerwonych. Oczywiście wina, aby wywrzeć na nas jak najlepsze wrażenie muszą zostać podane w odpowiedniej temperaturze i kolejności.  Zaczynamy od rose...



Później kolej na białe...


Nasza opiekunka nie tylko opowiada nam o winach, ale też i generalnie dba o miłą konwersację i atmosferę. A w międzyczasie Mały prowadzi dokładne notatki...... nabywając wiedzę o miejscowych winach...  Zanim przejdziemy do win czerwonych trzeba przepłukać usta, żeby zachować pełnię wrażeń smakowych...




Między kolejnymi kieliszkami warto napisać kilka słów o miejscu, w którym się znajdujemy. Otóż marka Jean Bousquet w Argentynie zaczęła się od wakacji, na które wybrał się przedstawiciel trzeciego pokolenia winiarzy z okolic Carcassonne Jean Bousquet. Był oczarowany odludnym terenem w dolinie Gualtallary, leżącej w dość odludnym miejscu w dystrykcie Tupungato Doliny Uco. Gualtallary jest najwyżej położonym obszarem w winiarskim rejonie Mendozy. Nie było tu nic poza pustkowiem, żadnych upraw, budynków, cieków czy oczek wodnych - tylko droga gruntowa i tyle. Jego córka Anne Bousquet, i jej mąż Labid Al Ameri, od 2002 r. zaczęli inwestować w tworzenie Domaine Bousquet. W 2005 r. wybudowano nową winiarnię. Ostatecznie rodzina Bousquet uzyskała pełną własność posiadłości w 2011 r.  Obecnie Domaine Bousquet produkuje 4 miliony litrów wina rocznie eksportując 95% swojej produkcji do ponad 50 krajów. Obecnie należy ona do grona 20 największych winiarni w Argentynie i jest liderem w produkcji wina organicznego. Wina produkowane z winogron własnych i nabywanych od producentów z Doliny Uco można nabyć pod etykietami Domaine Bousquet, Virgen, Domaine Bousquet Reserve, Gaia, Gran Bousquet, Ameri, Alavida, Cameleon, Finca Lalande i Hunuc a pod każdą z tych marek kryje się co najmniej kilka win tak białych jak i czerwonych oraz czasem również rose. Produkowane są też metodą dojrzewania w beczkach czyli Charmat wina musujące Brut i Rosé Brut oraz wina typu szampańskiego dojrzewające w butelkach... 



Widać, że degustacja była doskonała, obsługa super a wiedza bardzo przydatna, gdyż opuszczamy Domaine Bousquet nieomal o 14:00 zaopatrzeni na kilka kolejnych wieczorów... I nie nadszarpnęliśmy nawet zbytnio dostępnych nam środków płatniczych...




Przez plantację winorośli wracamy na główną drogę...


Mamy dopiero połowę dnia i długą listę wartych odwiedzenia winiarni. Najbliżej na naszej trasie znajdowała się Bodega Andeluna. Parkujemy przed ogromnym ceglanym budynkiem i idziemy się rozejrzeć...





Również historia Bodega Andeluna nie jest zbyt długa. Firma narodziła się w 2003 r kiedy to siły połączyli rodziny Reina Rutini i Ward Lay (syn założyciela PepsiCo).  Nazwa jest dość romantyczna bo stanowi połączenie słów Ande czyli Andy i Luna czyli księżyc.



W 2013 r firmę nabyła argentyńska rodzina Barale - przemysłowców działających w Brazylii i Argentynie. W tym czasie byli już oni właścicielami estancji winiarskiej La Soñada produkującej wina pod marką Finca Martha. Andaluna produkuje obecnie około 2,300,000 litrów wina sprzedawanego na ponad 30 rynkach.

Na samym wejściu do ogromnej i stylowej sali restauracyjnej zobaczyć można gamę oferowanych tu produktów. Tutaj też wybiera się te produkty, których goście chcą popróbować. Miejsce jest nastawione bardziej na większe grupy gości przyjeżdżających tu nie tylko na wino ale też na solidny posiłek.


Tutaj ponownie wybieramy sobie stolik na tarasie z pięknymi widokami na winnicę.




Tutaj do testowania Mały wybiera sobie kieliszek specjalnego wina - dumy miejscowych winiarzy o nazwie Pasionado. I znowu Mały skrzętnie notuje przedstawiony przez obsługę opis zalet tego trunku...










Podczas konsumpcji rozglądamy się też po winnicy z nadzieją, że pokażą się nam zza chmur Andy...






Wracamy na parking między kaktusami a lawendą...




Mamy jeszcze sporo czasu, więc zdążymy odwiedzić jeszcze co najmniej jedno miejsce.  Po kilku kilometrach jazdy widzimy potrzebny nam szyld - Bodegas Salentein...




Bodegas Salentein to kompleks ogromny, złożony z kilku budynków. Oczywiście jest tu winiarnia, dojrzewalnia - piwnica win, restauracja, bar ale jest też i kino, galeria sztuki i nawet kościół. Jest też dysponujący 16 pokojami hotelik Posada Salentein, gdzie noc kosztuje około 1500 - 1700 zł zależnie od sezonu.


Zanim dojdziemy do recepcji i części winiarskiej przechodzimy przez część kompleksu poświęconą sztuce nowoczesnej Killka Gellery. Nazwa pochodzi z języka keczua i oznacza mniej więcej "podróż wyobraźni". Wystawa zaczyna się od rzeźb na świeżym powietrzu...







Bodegas Salentein posiadająca 5,000 hektarów gruntów z tego około 800 ha winnic na terenach osiągających wysokość 1676 m n.p.m. jest jedną z największych posiadłości winiarskich w prowincji Mendoza. W swoich winnicach Salentein uprawia ogromną różnorodność odmian winorośli od Malbec, Cabernet Sauvignon, Pinot Noir czy Sauvignon Blanc po odmiany Chardonnay, Cabernet Franc, Syrah, oraz Merlot. Aby zapewnić najwyższą jakość produkcji, winogrona zbierane są ręcznie... Ponieważ przy recepcji jest spory tłok, bo na krótko przed nami przyjechały dwa autokary gości, idziemy najpierw rozejrzeć się po terenie...


Od recepcji szutrowa aleja obszadzana krzewami róż prowadzi między winnicami do piwnic, gdzie wina dojrzewają...




Bodegas Salentein powstała w roku 1996, kiedy to holenderski przedsiębiorca Mijndert Pon nabył obecną posiadłość i rozpoczął nasadzanie winorośli. W roku 1997 nasadził on pierwsze w dolinie Uco sadzonki odmiany Malbec przystosowanej do produkcji na dużych wysokościach w winnicy na poziomie blisko 1,300 m n.p.m. Odpowiedzialnym za produkcję win w Salentein jest José Galante, przez wielu uważany za ojca nowoczesnego winiarstwa w Argentynie. 


Ten budynek to można powiedzieć "serce" Bodegas Salentein. To budynek dwupiętrowy, którego dolna kondygnacja wkopana jest na głębokość 9 m w ziemię tworząc odpowiednik dawnych piwnic winnych. 


Budynek ten ma generalnie kształt krzyża. Można powiedzieć, że każde ze skrzydeł jest samodzielną winiarnią o dwóch poziomach. Na poziomie wyższym znajdują się zbiorniki ze stali nierdzewnej i kadzie z francuskiego dębu pozwalające na fermentację i magazynowanie. Natomiast na poziomie podziemnym zachodzi proces dojrzewania w dębowych beczkach. W podziemnej dojrzewalni utrzymywana jest stała temperatura 12°C oraz wilgotność na poziomie 80%. Wino dojrzewa w małych beczkach dębowych pochodzących z Francji o pojemności 225 litrów każda. Na poziomie dojrzewalni mieści się 5.000 takich beczek, łatwo więc przeliczyć, że dojrzewa tu jednocześnie 1,125,000 litrów wina.


Rozglądając się po okolicy powinniśmy mieć taki widok...


Niestety rzeczywistość nieco różni się dziś od prezentacji... Chociaż momentami co nieco widać między chmurami.





Wśród róż i winogron idziemy przejść się wokół budynku głównego...




Na zapleczu sali restauracyjnej szykuje się tradycyjne asado. Grille w ruchu i personel w gotowości...









Wracamy do środka i idziemy zobaczyć bar, gdzie można skosztować tutejszych trunków... 



Jest i zestaw testowy, ale w porównaniu z poprzednimi miejscówkami tutaj jakoś brakuje nam atmosfery. Jest tu jakoś po holendersku prosto, chłodno i nieprzytulnie...


Ta wielka tablica pokazuje 150 aromatów, które możemy odnaleźć w winach...


Trudno byłoby opuścić to miejsce bez przyjrzenia się ofercie handlowej Bodegas Salentein. I tu muszę przyznać, że prezentacja sklepu robi wrażenie. O cenach dyskutować nie będę, a część z nich widoczna jest na zdjęciach... Oczywiście oferta win wzbogacona jest ofertą uzupełniającą od różnych gadgetów jak korkociągi po elementy stroju jak kapelusze czy poncho... 



Zainteresowanym zwracam tylko uwagę, że w tym przypadku symbol $ oznacza argentyńskie peso, które podczas naszej wizyty wykazywało kurs ma poziomie 1$ = 42 ARS...















Nie daliśmy się ponieść emocjom i winnych zapasów nie rozbudowaliśmy. Przez budynek galerii, obok sadzawki z rzeźbą tronu Inków wracamy na parking...



Mijając po drodze kolejne winiarnie chcieliśmy zajechać do jeszcze jednej ...


Okazało się jednak, że na dziś wszystko zarezerwowane i wjechać nie możemy...


Spojrzeliśmy więc tylko na winnicę i ruszamy do Mendozy... 


Na dziś pozostało nam jeszcze zabrać rzeczy z naszego Guest Housu, oddać samochód, dojechać na dworzec autobusowy i wsiąść do autobusu do Bariloche... Ale to już kolejna historia z naszej wyprawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz