czwartek, 5 marca 2020

Dwa dni lenistwa na Boracay

Zostały jeszcze dwa dni pobytu na rajskim Boracay. Przed długą i zgodnie z planem intensywną, drogą do domu należy nieco wypocząć. A piękna pogoda i lazurki wokół do tego zachęcają...



Dzień rozpoczynamy na White Beach na naszym kawałku plaży i przy naszym barku kontynuując degustację naprawdę świetnych plażowych drinków...




Są i tacy, którzy na plażę docierają transportem specjalnym...



No ale ile można leżeć... Znowu idziemy na dłuższy spacer trochę podziwiać kitesurferów ...





Są i tacy co od kita wolą normalną deskę z żaglem... I na to też warunki na Boracay są wspaniałe...






Doszliśmy do końca Bulabog Beach i postanowiliśmy wrócić na White Beach inną trasą...




Ponieważ mamy w rodzinie inżynierów elektryków to od czasu do czasu robimy jakieś zdjęcie miejscowej instalacji elektrycznej jako koszmar elektryka...




Oglądamy uliczne stragany i stoiska z jedzeniem...





I tak znów nie wiadomo kiedy zaczęło zachodzić słoneczko...
















A po zachodzie wracamy na "nasz" ryneczek i do znanej już restauracji Smoke...





Dziś kolacyjny zestaw nieco inny. Zaczynamy od Morning Glory - tak jak generalnie za zieleniną nie przepadam tak te liście w sosie bardzo przypadły mi do gustu. No a dalej makaron z kurczakiem i krewetkowy sizzler...





No i przyszedł ostatni dzień na White Beach. Przelatujący nad głową samolot przypomina, że czas powrotu zbliża się nieubłaganie...



Ostatnie fotki na FB...



Energetyk na podreperowanie formy...












No i po raz ostatni zachodzi dla nas słońce nad Boracay...







Najpierw pożegnalny drink na hotelowym tarasie...





... później kolacja w Mang Fred's...





...i ruszamy nad morze na pożegnalny spacer...


Jakby na nasze pożegnanie dziś na plaży duży pokaz...





... a po pokazie żonglerki ogniem w niebo poleciały fajerwerki...














I taki pożegnalny wieczór Zajęcy na Boracay to nam się podoba...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz