środa, 14 czerwca 2023

Lodowiec Perito Moreno 2

Czekamy kilkanaście minut, ale lodowiec na zawołanie "cielić się" nie chce. Tak bywa. Spotkaliśmy takich, co  przyjeżdżają na punkt widokowy rano, ustawiają aparat na statywie i cierpliwie czekają. Czasem uda się coś złapać a czasem cały dzień kończy się bez oczekiwanego zdjęcia...

Jak to się mówi "zmieniamy punkt miejsca stania" z nadzieją, że jednak coś się wydarzy...

Pogoda jest piękna. Nie spełniły się obawy Małego Zająca, że przy lodowcu będzie zimno. Dzisiaj termometry przy trasie widokowej pokazują +25 C.

I jest te 60 m wysokości... Po przeliczeniu to nieco mniej niż 20 pięter...

Za lodowcem pięknie oświetlone szczyty - najbliżej Cerro Negro... My stoimy na Półwyspie Magallanes, między nami a lodowcem Canal de los Témpanos praktycznie zamknięty lodem...

Widoczne w tle lodowca białe szczyty to pasmo, z którego zaczyna się lodowiec Perito Moreno. Od lewej Cerro Pietrobelli (2950 m), Cerro Teniente Iglesias (2130 m), Cerro Dos Picos (2053 m) i Cordon Reichert...

Wpatrujemy się w czoło lodowca. Co jakiś czas kręgi na wodzie wskazują, że coś tam do wody wpadło, ale było to tak małe, że nawet nie zauważyliśmy kiedy leciało...

Niewielka fontanna przed czołem lodowca wskazuje, że tym razem spadło coś nieco większego...

I kolejny punkt widokowy... Tu można byłoby się nawet opalać...

I znowu coś się oderwało, ale nie było widać ile tego "cielaczka" było...

Rozglądamy się wokół. Za nami na półwyspie Magellanes szczyt Cerro Mitre (1565 m).

W dalszej perspektywie widać otoczenie Lago Argentino...

I znowu spadło coś małego...

Przed czołem lodowca pojawia się stateczek, z którego turyści mogą podziwiać lodowiec z poziomu wody...

A to spojrzenie w głąb, w miejsce gdzie lodowiec zaczyna się...

I wreszcie większy "cielaczek" odpadł...

Chmury potrafią utworzyć w górach piękny tunel...

Chmurki generalnie przybierały tu różne fajne kształty, na przykład spodek UFO...

Wracamy już na parking i siadamy napić się czegoś, a Mały znajduje "koleżankę", która koniecznie musi komuś pomalować paznokcie... Kobieta zawsze kobietę zrozumie, więc Mały poddaje się zabiegowi... 

Tymczasem w barze można zamówić whisky z lodem prosto z lodowca...


Jeszcze kilka minut na zdjęcia przed odjazdem autobusu...



Zanim wrócimy do El Calafate jeszcze krótki film z lodowca...


I ruszamy pełni wrażeń w drogę powrotną do El Calafate oczywiście z przystankiem przy przystani...

Po powrocie do El Calafate przeszliśmy się po mieście w poszukiwaniu kolacji. Kusiły nas wirujące za oknami grille z mięsem na asado...

Nas skusił jednak lokal o nazwie Pietro's Cafe ze względu na ciepłą atmosferę i oferowane menu...

I przyznać trzeba, że steki robią doskonałe...

A po kolacji, w drodze powrotnej do hotelu zaciekwił nas pokazywany na ekranie telewizora film i mapa na ścianie. 

I tym sposobem za 16000 ARS mamy zagospodarowany jutrzejszy, dość specjalny dla nas dzień...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz