Pojawiła się promocja na bilety Warszawa- Cancun lot Condorem. cena była jak dla nas atrakcyjna więc długo się nie zastanawialiśmy i kupiliśmy bilety do mojego wymarzonego Meksyku.
Zaczęło się nerwowe przeglądanie przewodników, stron z poradami, czytanie relacji. Po tygodniu mamy wstępny plan!
3 noce w Cancun
2 Chitzen Itza
3 Merida,
pozostałe noce w Playa del Carmen.
No to teraz wybór hoteli, ból głowy straszliwy, wrrr tyle fajnych opcji, a osiołek szuka i szuka. Ostatecznie przez Niemieckie biuro kupiliśmy w Cancun hotel Celuisma i Ocean Maya Royal w Playa del Carmen, ten hotel strzał w 10!!!! tylko dla dorosłych!!!!!!!!!!!!
Pozostałe hotele wyszukane przez taniehotele.be - Dolores Alba w Chitzen Itza (a właściwie po drodze do) i Maria del Carmen w ścisłym centrum Meridy.
Teraz jeszcze pozostało wynająć samochód i możemy odliczać dni do wylotu na upragnione wakacje
Po przewertowaniu kilku stron w necie, głównie amerykańskie.... okazuje się, że z tym wynajęciem samochodu to nie taka prosta sprawa. W necie cenki zachęcające, ale wszyscy ostrzegają, że to ściema, że na miejscu za ubezpieczenie trzeba ponownie płacić itd. Im więcej czytaliśmy opinii tym większe mieliśmy wątpliwości, czy wynajmować przez neta. Tym bardziej, że wszędzie było napisane, że na miejscu w Cancun jest bardzo dużo wypożyczalni. Można znaleźć dużo tańsze oferty i ubezpieczenie do wyboru. Długo się zastanawialiśmy i stanęło na tym, że poszukamy czegoś na miejscu i to był błąd! Ale o tym później.
14.o4.na dzień przed wylotem Zające chcą się odprawić i zonk! nie ma możliwości. No cóż jutro wyjedziemy wcześniej i odprawimy się na lotnisku na cały lot.....
15.04 jedziemy do Warszawy, pozostawiamy samochód na zamówionym parkingu i udajemy się na lotnisko. Podchodzimy do średnio miłej Pani w okienku i prosimy o odprawienie na cały lot, a Pani bagaż i owszem mogę odprawić, ale Condor nie ma odprawy u nas, muszą państwo odprawić się we Frankfurcie. No żesz w mordę jeża!!!! Zaczyna się.....
We Frankfurcie na odprawę Condora kolejka straszna. Podchodzimy do pustego stanowiska dla klasy premium i pytamy, czy możemy się odprawić na economy, a Pan z uśmiechem oczywiście.... no to my 2 miejsca obok siebie i przy oknie prosimy Pan się ponownie uśmiecha i mówi, że może być problem, że mało miejsc zostało i takie tam, to my nadal miło z Panem gadu gadu i odchodzimy od stanowiska z 2 miejscami obok siebie, przy oknie w klasie PREMIUM .
Przed odlotem zebrali wszystkich na gate i Helga zaczyna biegać jak wściekła między pasażerami.
Węszy i węszy po bagażach podręcznych. Co chwilę kogoś wyłapuje i ciągnie ze sobą. Co się okazało, Condorek chce na opłatach za nadbagaż podręczny zarobić. Oj kasowali równo, za każdy kilogram, nie pamiętam ile dokładnie, ale dużżżżo oj dużo.
Jak już Helmuciki frycowe popłacili, to się zaczęło zachęcanie do dopłacenia do klasy PREMIUM lub PIERWSZEJ. Ja zła, myślę sobie, jak Helmucik dopłaci, to Zające zrobią wypad do Economy wrrrrr. Ale za dużo sobie liczyli i Helmuty nie kupili .
Zaczynają wpuszczać do samolotu, Helmuciki rzut na taśmę, kolejka i przepychanka, a tu stop! Klasami proszę, już mi się podoba.
Wsiadamy, czeka na nas wodoodporna saszetka z kosmetykami podręcznymi oraz słuchawkami, nakładką na oczy i skarpetkami. Miła pluszowa podunia i kocyk . Jest dobrze! Za chwilę dostajemy menu dla naszej klasy i informację o nieograniczonej ilości wszelkich napojów przez cały lot.
Najedzeni trochę zmęczeni i znudzeni godzinami lotu lądujemy w Cancun. Na lotnisku wymieniamy pieniądze bo chcemy pojechać do hotelu autobusem rejsowym. Wychodzimy, szukamy przystanku, no ni cholery, nie ma. Pytamy lokalsów, nie autobus już nie jeździ, odwołali go idźcie do busa, zawiozą was do każdego hotelu.
Poszliśmy , wykupiliśmy bilet, wsiadamy do busa i brawo podjeżdża autobus. No tak naciąganie turysty to normalka.
Busikiem podwieźli nas do drugiego terminala, tam kazali czekać na resztę ludzików i dopiero zaczęli rozwozić po hotelach. Autobusem byłoby dużo szybciej, no ale.... nie ma to jak uprzejmość lokalsów.
Docieramy do hotelu koło 20, na widok recepcji myślę sobie o rany, jak tak wygląda cały hotel, to jestem w czarnej d.. . Oczywiście o tej porze nie mamy co liczyć na pokój z 1 łóżkiem. Może jutro. Idziemy do pokoju i nie jest źle, wygląda dokładnie jak na zdjęciach. Szybki prysznic i idziemy na kolację. Nie powiem żeby był imponujący bufet, ale jedzenie smaczne i właściwie pod każdy gust.
Hotel w wygodnym miejscu, niedaleko przystani z której odpływają statki Wyspę Kobiet, przystanek autobusowy zaraz przy wyjściu.
Rano po śniadaniu idziemy na plażę. Jesteśmy spragnieni słońca i ciepła. Wyjeżdżaliśmy z Polski zaraz po ostatnich roztopach śniegu.
Ucinamy sobie ponad godzinny spacerek po plaży Cancun.
Fajne się spaceruje, piękne widoczki, wypasione wille z prywatnymi przystaniami, ech człowiek się rozmarzył, a tu samochód trzeba wynająć. Szybki prysznic, wizyta w barze i idziemy na spacer do miasta z nadzieją, że wrócimy samochodem. Po 10 minutach spaceru zaczynam mieć wrażenie, że ktoś mi podmienił buty. Moje były wygodne, dopasowane, a te gniotą,... stopy jakieś dziwnie duże mam, a hm skóra koloru jak u Indianina...... Co jest, 50+ się smarowałam się wodoodporną emulsją dla dzieci, pirma sort, nie mogłam się spiec w jeden dzień nie ja........
Boli mnie coraz bardziej, ale twarda jestem idę dalej. Wypożyczali nie widać, jakieś stoiska na ulicy z ulotkami, na zapytanie o cenę gdzieś dzwonią bleblają po swojemu i kosmiczne kwoty podają. Oczywiście małych samochodów nie ma, automatów jak na lekarstwo. Strach się bać, a pamiętając, co pisali na stronach, nie ma mowy o wynajęciu w dziwnym miejscu. Idziemy dalej ,DZ idzie ja człapię i się zastanawiam, kto mi buty zamienił i za jaką karę?
Jest pierwsza wypożyczalnia, taka normalna, nawet klimę mieli, wpadamy z nadzieją na wynajęcie i jak nam pojechali z cenką, to przepadł w kaloszach. Idziemy dalej, ja czuję, że nogi też ktoś mi przykręcił inne, mówię, że do apteki muszę...... i sru na drugą stronę ulicy. Środek australijski strasznie drogi zakupiłam, "podmienione" buty zdjęłam i na bosaka myk myk do autobusu. Ludziki dziwnie spoglądali na mnie, ale co mi tam, nie ich boli. Do dzisiaj mówię wszystkim że podziwiali moją opaleniznę......, ten kolorek, no nie żeby burak nie..... gorąca czerwień, to jest najlepsze określenie!!!!!!
Tego dnia na kolację szłam jak w pozycji stracha na wróble. Następnego niestety nie było lepiej.
Kilka fotek z Cancun
Dzisiaj już tylko relaks. Jutro od rana szukamy samochodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz