poniedziałek, 8 sierpnia 2022

Ras Al Khor

Przed godziną 10:00, po śniadaniu, jesteśmy gotowi by ruszyć w Emiraty. Kilka minut później przed hotelem melduje się kierowca z kompletem dokumentów i naszym samochodem na najbliższy tydzień. Oglądamy, fotografujemy, pakujemy bagaże i jedziemy...



Zanim jednak opuścimy Dubaj zostało nam do odwiedzenia jeszcze jedno miejsce - Ras Al Khor...


 6,2 kilometra kwadratowego mokradeł, zaledwie kilka minut jazdy od tętniącego życiem centrum  metropolii, w miejscu, z którego świetnie widać najwyższy budynek świata i obok którego przebiegają wielopasmowe autostrady, na których trwa nieustanny ruch... I na dodatek rezerwat przyrody, gdzie zobaczyć można tysiące czerwonaków. Trudno w to uwierzyć. A jednak. Byliśmy i sprawdziliśmy jak tam jest...


Zjeżdżamy z autostrady na niewielki parking. Samochodów pełno, ale mamy szczęście, bo ktoś właśnie odjeżdża. Parkujemy i oglądamy tablicę informującą co wolno, a czego nie... Boardwalkiem idziemy nad rozlewiskiem, na którym dostrzegamy już pierwszych przedstawicieli tutejszych mieszkańców...




Bagienne rozlewisko Ras Al Khor stanowi najbardziej na północ wysunięty fragment naturalnego cieku Dubai Creek, gdzie znajdziemy słone pustynie, równie pływowe, namorzyny i laguny będące siedliskami ptaków, wielu gatunków ryb, skorupiaków oraz niewielkich ssaków.


Bogactwo, a jednocześnie łatwy dostęp do zasobów pożywienia sprawiają, że teren ten jest siedliskiem dużych grup ptaków żywiących się tym, co żyje w wodzie o głębokości kilkunastu do kilkudziesięciu centymetrów...



Kilka minut spaceru i dochodzimy do jednego z kilku znajdujących się w Ras Al Khor punktów obserwacyjnych.  Z  chatki na palach z wielkimi otworami okiennymi można obserwować życie ptaków. Ale najpierw trzeba zarejestrować się u Pana Strażnika w księdze gości oraz przyjąć do wiadomości, że nasza obserwacja może trwać nie dłużej niż 10 minut (w praktyce czas, jaki można spędzić na punkcie obserwacyjnym zależy od natężenia ruchu - gdy jest sporo gości Pan Strażnik jest nieubłagany, ale gdy przed drzwiami nie tworzy się kolejka oczekujących, przymyka oko i można nacieszyć się widokami nieco dłużej). Należy też zachować bezwzględną ciszę, aby nie straszyć obserwowanych ptaków...


Kilkanaście metrów od okien obserwacyjnych mamy to, po co tutaj przyjechaliśmy - stado kilku setek flamingów, które całkowicie nie interesują się oglądającymi i poświęcają czas na łowy w mule i słonej wodzie...




Część ptaków działa w dość ciasnej grupie podczas, gdy inne wolą nieco oddalić się od rozentuzjazmowanego tłumu...




O ile w budce obserwacyjnej panuje cisza, nie można tego powiedzieć o stadzie za oknem. Tam co chwila słychać głośne spory, a od czasu do czasu nawet drobne bójki. I zastanawiam się, czy powodem jest klasyczne "stanąłeś mi na nodze" czy może "zajumałeś mojego ślimaka draniu"...





Niektórzy mogliby być nieco rozczarowani ubarwieniem obserwowanych flamingów. Przecież flamingi nazywane są też czerwonakami, więc ich pióra powinny być intensywnie czerwone. Tymczasem obserwowane stado jest w przeważającej mierze białe i jedynie lekko zaróżowione...





Wytłumaczono nam, że to ubarwienie to nie żaden feler ani chińska podróba czerwonaków. Kolor upierzenia jest bardzo mocno uzależniony od lokalizacji i pobieranego pokarmu. I tu akurat czerwonaki są bardziej białe z niewielką ilością piór czerwonych - głównie dużych piór na skrzydłach i w ogonie...









Nasz czas na obserwację hipnotyzującego zachowania tych pierzastych stworów na patykowatych nogach, z nieproporcjonalnie wielkimi w stosunku do wielkości głowy dziobami kończy się. Co ciekawe obserwacja zachowania flamingów wcale się nie dłuży i nie nudzi, bo w stadzie cały czas coś się dzieje...




  Jeszcze krótki filmik z kolonii flamingów, które stały się znakiem towarowym działań Dubaju z zakresu ochrony dzikiej przyrody...


Wracamy boardwalkiem na parking usatysfakcjonowani widokami. a po drodze podziwiamy panoramę w tle i po przeciwnej stronie autostrady...








Na kilka dni żegnamy się z Dubajem. Jeszcze po drodze zdjęcie sławnej Frame - Ramy, która tym razem nie zmieściła się w naszym programie... 


A przed nami bardzo długa droga - aż ... 25 km do Emiratu Sharjah czyli po polsku Szardża. Ale o tym kolejny artykuł...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz