środa, 12 lipca 2017

Patong - dzień jedenasty

Kolejnego dnia najpierw mamy drobnego "szwędaczka po Patong... Jung Ceylon i te sprawy... Zając posprawdzał kolejne salony masażu i spa i pozostał przy wcześniejszym wyborze...
Chociaż promocje w salonach piękności w Jung Ceylon były naprawdę atrakcyjne. Za 700 THB na przykład kompleksowa kosmetyka twarzy z super kremami...
Zając Mały poznawał nowych znajomych...


Rozejrzeliśmy się, czy nie potrzebujemy jakichś zakupów... Mały sprawdził, czy są w okolicy jakieś ciasteczka...

Zakupiliśmy trochę owocków...

Obwąchaliśmy kolejne wózki z jedzonkiem...

I koło południa stwierdziliśmy, że trzeba pojechać tam, gdzie nas jeszcze nie było a gdzie foty wykonują wszyscy na Phuket...

Ten widok jest chyba najczęściej prezentowanym widoczkiem z Phuket... I trzeba przyznać, że jest niczego sobie...

Kolory wody zmieniają się i są różne w poszczególnych zatoczkach...




I było pięknie, kolorowo i przede wszystkim lazurkowo...



Zapoznaliśmy się z kilkoma resortami...



Mały znalazł bar, który uznał za odpowiednie dla mnie z racji wieku miejsce...



Sprawdziliśmy, dlaczego naszej znajomej tak bardzo podoba się Karon Beach...



Inspekcja wskazała, że jest taka sama jak Patong... Ani lepsza, ani gorsza... Po prostu Tajska plaża w turystycznym miejscu...


I wróciliśmy "do siebie" na zachód słońca...


Tego dnia było niestety zbyt dużo chmur i "lampa" nie chowała się z gracją do wody... ale




No i tym sposobem nastała pora kolacji...





No i w międzyczasie nastała pora kolacji...
Dzisiaj, nasz teraz już przyjaciel, wybiera dla nas odpowiednie krewetki...

o odpowiedniej dla naszych wymiarów wadze...

na danie główne czyli Krewetki tygrysie w sosie tamaryndowym...


I jeszcze krewetki w sosie sojowym z wyrywkami...

No a biały ryżyk, to właściwie tylko po to, żeby coś wciągało sos...

Po tej kolacji, lżejsi o około 500 THB możemy spokojnie zaliczyć mały spacerek i czekać na kolejny dzień...
Mały uznał, że o spaniu należy zapomnieć i idziemy na nocny targ żywnościowy...
Mieści się on przy chińskiej światynce obok pracującego przez cały dzień targu Banzaan...
Po zmroku miejsce wypełnia się straganami stanowiącymi sporą konkurencję dla restauracji, szczególnie wśród backpackerów i expatów...
A wybór jest ogromny i za marne grosze... 200 THB to kolacja marzenie...
Najpierw jednak mijamy stragany z owocami... Mango rządzi...



No i zaczyna się poezja zupek, przystawek, drugich dań... a i deser się znajdzie...

Szaszłyczek 3 do 5 złotych...


Kiełbasiane kulki z grila od 1 zł w górę, w zależności od wagi...


Mięsko duszone z sosikiem w plastikowym woreczku...

Małe mątwy na "wykałaczce... Albo makaron z krewetkami...

Pieczone w panierce, pokrojone w drobne kawałki świninka, kurczaczek i wołowinka...


Za 5 złotych mamy krabową ucztę...


No chyba, że ktoś woli pierożki domowej roboty na liściu bananowca...

W tempurze można schować wszystko...

Połówka kurczaka w przyprawach wypieczonego na grilu za 5 zł to chyba nie jest przesadzona cena...

Dla amatorów durian...

Potrawy zawija się też w liście pandanu...

Zupka do woreczka, i do domku...

Można też trafić na sushi... Oczywiście przygotowywana na miejscu... Tylko gościowi z takim nożem nie mówiłbym raczej, że nie smakowało...

Taką porcją Pad Thai za 2 zł można się naprawdę najeść...

Jeśli dojdzie do tego zupka... Tylko którą wybrać?


A może nadziewanego pierożka smażonego w głębokim oleju...

Krab to już wyższa półka i przygotowuje się go na zamówienie...

A tu coś pod Changa dla naszych smakoszy - goloneczka, że aż trudno powstrzymać apetyt...

Dań z kurczaka nie da się wyliczyć...

Porcja za 2 zł to całkiem solidna kolacja...

Tyle, że nie wszystko jest w naszym, europejskim guście. Kurze łapki to przysmak w Azji (a że sami nie są w stanie wyprodukować tyle, na ile jest zapotrzebowania, to my z Polski pozbywamy się tego, co u nas byłoby ewidentnym odpadem... i to za całkiem niezłą cenę...)

Niektóre stragany oferują po kilkadziesiąt dań


Pan kucharz jest wyraźnie podekscytowany swoimi pierożkami...


Są też i tajskie omlety z różnorodnym nadzieniem...

No a jeżeli nasze danie przygotowuje szefowa o takim wyglądzie to musi to być danie wyśmienite...

2 komentarze:

  1. Cześć, czy możesz napisać, gdzie dokładnie jest ten punkt widokowy oraz nocny targ z jedzeniem? dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  2. Karon View Point na części map nazywany jest Kata View Point czyli jest to to samo przy drodze 4233 za Kata a przed Parkiem rozrywki Skyline Adventure i Obozem Słoni…
    Nocny targ jest przy Malin Plaza 14:00 – 24:00 A czasami przy Świątyni Chińskiej przy targu w Patong Banzaan Fresh Market

    OdpowiedzUsuń