czwartek, 7 maja 2020

Łańcut - kontynuacja

Polska miłość do koni jest wręcz legendarna. Trudno było wyobrazić sobie dworek szlachecki czy rezydencję magnacką przy której nie byłoby stajni. I czym większa liczba i bardziej dostojne wierzchowce tym wyższa ranga i renoma właściciela. Oczywiście z jednej strony potrzebne były konie zaprzęgowe, które zaprzęgano do odpowiednich dla godności i uroczystości pojazdów zaś z drugiej strony cóż by to był za szlachcic, który nie posiadałby konia do jazdy wierzchem - za czasów rycerskich konia, który kwalifikowałby go do formacji jazdy ale też i konia do polowań na włościach a później i konia do sportu takiego, jak choćby gra w polo w przypadku najwyższej rangi elit...

Trudno więc byłoby wyobrazić sobie majątek najznamienitszego rodu polskiej arystokracji, spowinowaconego ze wszystkimi dworami panującymi współczesnej mu Europy, który nie posiadałby odpowiednich obiektów pozwalających na utrzymywanie odpowiedniej liczby koni, a także właściwych pojazdów konnych oraz osprzętu. Tak więc w Łańcucie musiały w pewnym momencie powstać odpowiednie stajnie z pomieszczeniami dodatkowymi jak maneż czy ujeżdżalnia oraz wozownia. Posadowiono je poza obrębem dawnych umocnień zamkowych w odległości krótkiego spaceru przez park od zamku.
Obecny kompleks powstał na przełomie XIX i XX w. według projektu francuskiego architekta Amanda Bauque. Otoczony jest parkiem hippicznym. Wyposażenie zakupiono nie byle gdzie tylko w wiedeńskiej firmie R.Ph.Waagner.


Najpierw wchodzimy do stajni, gdzie zachowana została część dla koni wierzchowych, pomieszczenie szorowni czyli magazynu uprzęży a jednocześnie biuro masztalerza oraz hall.


Już w stajniach ustawiono eksponaty z kolekcji pojazdów konnych, sanie i bryczki ponieważ kolekcja łańcucka obejmuje ponad 130 obiektów, które w samej wozowni nie znalazłyby dość miejsca. Warto tu wspomnieć, że na kolekcję tę składa się 55 pojazdów z oryginalnego zasobu rodziny Potockich oraz pojazdy pozyskane do kolekcji muzealnej już po przekształceniu ordynackiej posiadłości w państwowe muzeum...







Przez niewielki dziedziniec przechodzimy do wozowni. To tutaj rozpoczynają się przejażdżki po parku klasycznymi konnymi pojazdami. Tym razem do spaceru przygotowany jest zaprzężony w dwa dopasowane maścią konie siwe pojazd typu lando. Tego typu rozwiązanie opracowane zostało w słynącej z produkcji karet niemieckiej miejscowości Landau in der Pfalz, od której powstała nazwa, w XVII w. Lando było, i nadal jest, powozem dworskim, reprezentacyjnym. Najłatwiej zobaczyć je obecnie w Anglii podczas uroczystości w Londynie czy Windsorze gdy ze swojego lando korzysta Królowa Elżbieta oraz ważne postacie jak Burmistrz City of London....
  


Konie nierozłącznie kojarzone są z polowaniem i stąd w wozowni i stajni ściany zdobią trofea myśliwskie Potockich. A że polowali na całym świecie  to poza łosiami, jeleniami czy dzikami reprezentowane są tu trofea hipopotama, bawołu, lwa i inne przywiezione z wyprawy myśliwskiej ostatniego Ordynata do Afryki w 1924 r.


Kryta szklanym dachem Hala Zaprzęgowa, dwie Wozownie po jej bokach - Żółta i Czarna oraz położona na wprost wejścia Szorownia dają przegląd tego czym jeździli dawniej "Państwo". Natomiast na wprost wejścia stoi bardzo dostojny konny karawan... Czyżby jako przypomnienie "memento mori"?






Każdy z prezentowanych tu pojazdów ma swoją historię. Oczywiście ważne jest pochodzenie - a dostawcami na dwór Potockich były sławne wśród arystokracji europejskiej firmy takie jak Marius, Lohner, Labourdette czy Rotchild. Były wśród nich pojazdy przeznaczone dla dorosłych, ale i małe pojazdy dla dzieci, ciągnięte przez kucyki...



Czymże byłby powóz bez odpowiednio odzianego woźnicy czy też stangreta. Stroje tej służby również zaprezentowano w łańcuckiej kolekcji... No i oczywiście w dłuższą drogę należało wybrać się z odpowiednim bagażem, którego wygląd zewnętrzny i marka były równie ważne jak zawartość...







Szorownia z pięknie ułożonymi zestawami uprzęży jest bardzo słabo oświetlona i panuje w niej półmrok. Ale znawcy jeździectwa i sprzętu dopatrzą się tutaj produktów dostarczonych przez firmy tak znamienite jak paryskie Hermes i Duprey czy wiedeńskie Schleuchter i Nideltz. Spróbujemy rozświetlić nieco ciemności...




















W znajdującym się w kompleksie hipicznym budynku po stajniach cugowych czyli pomieszczeniach dla koni pociągowych usytuowano muzeum ikon z kolekcją ponad 1000 ikon zebranych z terenów południowo-wschodniej Polski, a pochodzących z okresu od XV do XX w oraz cerkiewnych obiektów sakralnych i ponad 300 woluminów pisanych cyrylicą, jednak tym razem nie był to cel naszej wizyty...
  

 Zamiast tego podążyliśmy przez park do Storczykarni...


Po drodze mijamy znajdujący się za drzewami obiekt dawnego kasyna...



Bogaty majątek arystokratyczny w parku "musiał" posiadać rośliny egzotyczne - palmy, drzewka pomarańczowe czy mandarynkowe. W końcu donice z takimi okazami wystawiano na sezon w ogrodach Wersalu. Na sezon zimowy jednak trzeba było rośliny te gdzieś chronić przed warunkami atmosferycznymi, które by je zniszczyły. W związku z tym potrzebna była palmiarnia. I taki obiekt powstał w Łańcucie w latach 1893-1904 na polecenie Romana i Elżbiety Potockich. Obiekt, na zapleczu którego znajdowała się niewielka szklarnia rozebrano po 1923 r. a szklarnia została... Prowadził ją ogrodnik Alois Philipp. W ramach reformy rolnej państwo przejęło majątki Potockich, a storczykarnia trafiła do zasobów powołanego Państwowego Gospodarstwa Rolnego, które do lat 80-tych XX w. kontynuowało uprawę storczyków. Na fali zmian ustrojowych PGR padł, a szklarnie popadły w ruinę. Upadłą i zdewastowaną Storczykarnię w kwietniu 1994 r przejęło Muzeum. Odbudowa zajęła nieco czasu. Najpierw dzięki środkom z NFOŚiGW w latach 2000-2002 powstało nowe serce Storczykarni czyli kotłownia. Środki z Norweskiego Mechanizmu Finansowego pozwoliły na budowę w latach 2007-2009 w ramach projektu „Rewitalizacja zabytkowych budynków Maneżu, Kasyna i Storczykarni” i stworzenie istniejącego obecnie obiektu w jego dzisiejszej formie...



Bywałym w Azji, którzy mieli okazję widzieć uprawy storczyków w Tajlandii czy Wietnamie albo też ogrody storczyków w Singapurze, Malezji czy na Sri Lance obiekt wyda się ubogi, jednak zważywszy na miejsce warto docenić wysiłki i uzyskiwane wyniki uprawy w tak mało sprzyjających warunkach. No to pooglądajmy trochę kwiatków...
















 











I w tym miejscu można byłoby zakończyć zwiedzanie Łańcuta gdyż zwiedziliśmy obiekty ujęte w karnecie wstępu do zamkowego muzeum i dóbr łańcuckich. Jest jednak jeszcze jeden obiekt w Łańcucie zasługujący na odwiedzenie, a więc i wpis w relacji. to synagoga na placu Jana III Sobieskiego 16.


Ten niepozornie z zewnątrz wyglądający budynek to jeden z najcenniejszych zabytków judaistycznych na terenie Polski. Żydzi w historii Polski występują "od zawsze". Istnieją dowody na to, że kupcy z Judei wędrowali nad Bałtyk, do Truso i w inne miejsca na terenie obecnej Polski już w czasach starożytnego Cesarstwa Rzymskiego.
 Jeden z pierwszych opisów państwa Mieszka I stworzył podróżujący zapewne w celach handlowych na ziemie Słowian w latach  965–966 Abraham ben Jakob Izraelita z Tortosy. I od tamtych czasów Żydzi osiedlali się na terenach Polski, choć nie byli przez lokalną ludność mile widziani. O żydowskich mieszkańcach Polski wspomina Kadłubek w swej kronice Chronica seu originale regum et principum Poloniae, powstałej między rokiem 1190 a 1208, na zlecenie księcia Kazimierza II Sprawiedliwego - syna Bolesława Krzywoustego.
 Żydowskie miasto (oppidum iudaeorum) pod Krakowem na terenach dawnej wsi Bawół (obecnie część dzielnicy Kazimierz) powstało na mocy dekretu króla Jana Olbrachta w 1495 r. Żydzi zamieszkiwali na terenie całej Polski, jednak największe ich skupiska zlokalizowane były na terenach południowych i wschodnich Królestwa. Tarnów nazywano miastem żydowskich krawców. Jeden z najważniejszych chasydzkich rabinów Elimelech ben Eleazar Lipmann z Leżajska stał się symbolem ruchu chasydów.

Liczna też była populacja Żydów w dobrach Łańcuckich. Pierwsza wzmianka o mieszkających w mieście Żydach pochodzi z 1554 roku. Na miejscu obecnej, stała wcześniej drewniana bożnica z początków XVII w, w której zbierali się okoliczni wyznawcy Tory. W 1722 r Stanisław Lubomirski nadał Żydom przywilej posiadania w mieście domów przy ulicy Żydowskiej. Początkowo domów tych było 20 ale pod koniec XVIII w. należało do nich już 47 domów.
 Stara drewniana synagoga spłonęła w 1733 r. i w roku 1761 Stanisław Lubomirski zezwolił na budowę w miejscu starej bożnicy nowej synagogi zastrzegając jednak, że zewnętrznym wyglądem ma być zbliżona do otaczających ją budynków oraz nie może być większa niż łańcucki ratusz ani kościół parafialny. W ten sposób powstała na planie prostokąta, niewyróżniająca się z zewnątrz barokowa murowana synagoga. Jej wnętrze podzielone jest na cztery pomieszczenia, z których. trzy to jest główna sala modlitewna, przedsionek i Sala Lubelska znajdują się na parterze, natomiast na piętrze umieszczono otwarty pięcioma oknami na salę główną babiniec, na który prowadzi zewnętrzna klatka schodowa tak by wierni różnych płci nie spotykali się ze sobą w świątyni. Dekoracje wnętrza, te sztukatorskie i te malarskie powstawały od czasu budowy synagogi do lat 1930-tych.
W 1792 swoją działalność zapoczątkował w Łańcucie cadyk Jakub Icchak ha-Lewi Horowic uważany za najzdolniejszego ucznia Elimelecha. Po nim następowali kolejni rabini, a żydowska ludność miasta rosła w ilośc. W połowie XIX w. w mieście było ok. 20 karczm żydowskich. W 1900 r. mieszkało w Łańcucie 1940 Żydów, tj. 40% ogółu mieszkańców. W okresie międzywojennym głównym źródłem utrzymania Żydów w Łańcucie było rzemiosło oraz handel. Żydzi byli właścicielami 2/3 z ok. 250 lokalnych sklepów i kramów. 

W chwili wybuchu II wojny światowej w Łańcucie mieszkało 2753 Żydów, z których część wypędzono 22.09.1939 r. za San, do sowieckiej strefy okupacyjnej.
 Getto w Łańcucie utworzono 15.01.1942 roku. Część Żydów 23 czerwca 1942 r przeniesiono do getta w Sieniawie. Likwidację łańcuckiego getta rozpoczęto 1 sierpnia 1942 roku, zaś ostatnie transporty z Żydami łańcuckimi odeszły 18 i 19.08.1942 roku. Około 1100 osób przetransportowano wówczas do obozu w Pełkiniach, gdzie wymordowano chorych, dzieci i starców, zaś resztę wywieziono do obozu zagłady w Bełżcu. Ok. 50 pozostałych we wrześniu wywieziono do getta w Sieniawie, gdzie zostali rozstrzelani na cmentarzu w maju następnego roku (za informacją z POLIN).

Niemcy podpalili synagogę już w 1939 roku, jednak dzięki interwencji ordynata łańcuckiego Alfreda Antoniego Potockiego pozwolono ugasić pożar. Budynek uratowano, ale spłonęło jego drewniane wyposażenie. Nadpalony budynek przeznaczono na magazyn zboża i jako taki funkcjonował do 1956 r kiedy to radni miasta wpadli na pomysł, aby budynek rozebrać, a materiały rozbiórkowe wykorzystać przy budowie innych obiektów. Znalazł się jednak obrońca synagogi w osobie wielce szanowanego lekarza rodzinnego i radiologa doktora Władysława Balickiego, jednocześnie pasjonata historii miasta i regionu. Zaszantażował on radnych, że jeżeli synagogę rozbiorą to nie dopuści on do obchodów sześćsetlecia miasta. W latach 1960-tych dr Balicki zdołał przekonać władze w Rzeszowie i na ratowanie łańcuckiej synagogi pozyskano 200,000 zł co pozwoliło na wykonanie podstawowych prac zabezpieczających. Rząd Józefa Cyrankiewicza dołożył 124 tysiące złotych na odnowienie dekoracji głównej sali modlitewnej budynku i zniszczonych płaszczyzn ścian. W latach 1983-1990 przeprowadzono gruntowny remont oraz restaurację polichromii oraz ornamentyki wnętrza. Obecnie synagoga stanowi własność Fundacja Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego, a jej bezpośrednim opiekunem jest Pan Mirosław Kędzior. Synagoga nie jest otwarta dla zwiedzających przez cały czas. Na tablicy przy drzwiach znajduje się jednak kartka z numerem telefonu komórkowego Pana Mirosława, który chętnie przychodzi otworzyć drzwi i pokazać wnętrze chętnym. Obowiązkowa opłata podczas naszej wizyty wynosiła 7 zł od głowy, ale dobrowolne datki "górką" są mile widziane...


Po wejściu do przedsionka trafiamy na, jeszcze zamknięte, drzwi do głównej sali modlitewnej, a po prawej znajduje się niewielka Sala Lubelska, w której dawniej spotykała się rada gminy żydowskiej - kahał oraz obradował sąd rabinacki (niestety w sali tej gdzie zgromadzono kilka pamiątek po żydowskiej społeczności Łańcuta było na tyle ciemno, że zdjęć zrobić nie dałem rady).


Po przekroczeniu drzwi wejściowych znajdujemy się w kwadratowej sali modlitewnej. Na jej środku znajduje się zestaw czterech korynckich kolumn wspierających czworobok półkolistych arkad z którego na boki rozchodzą się przęsła sklepienia. Arkada zdobiona jest polichromiami z 1906 r przedstawiające sceny biblijne: ofiarę Abrahama, kuszenie Adama i Ewy, ofiarę Kaina i Abla, arkę Noego oraz symbole: menory, czterech koron na Torę, którą wspierają cztery pary zwierząt: lwów, jeleni oraz jeleni z tułowiem ryby. Pomiędzy kolumnami znajduje się murowana bima - podwyższone miejsce, z którego kantor prowadzi modły - do którego prowadzą z dwóch stron schody.



Warto zwrócić uwagę na przedstawienie kuszenia Adama i Ewy nad kolumną po prawej stronie zdjęcia. Jak przedstawić scenę, w której występują dwie ludzkie postacie w miejscu, gdzie zgodnie z dogmatami nie wolno prezentować ludzkich twarzy? Autor polichromii znalazł rozwiązanie. Postacią centralną jest wąż. Za nim widzimy dwie łydki - nogi bardziej kobiecej i nogi bardziej męskiej - a nad wężem rękę kobiecą podającą jabłko do wyciągniętej w jej stronę dłoni... Znaczy się na wszystko znajdzie się sposób...


Nad bimą, między kolumnami znajduje się niewielka kopuła zdobiona polichromią przedstawiającą lewiatana, który w judaizmie stanowi symbol wieczności...



 Na ścianie przeciwległej do drzwi wejściowych - wschodniej - znajduje się  bogato zdobiony Aron ha-kodesz czyli  szafa ołtarzowa w postaci ozdobnej drewnianej skrzynki służąca do przechowywania zwojów Tory z pierwszej połowy XIX wieku. Niestety, zgodnie z wymogami rytuału Aron ha-kodesz jest przesłonięty. zasłoną zwaną parochet. Tkaninę tę, zdobioną wzorami nawiązującymi do bram Jerozolimy zdejmuje się na czas modlitwy. W górnej części na parochet nałożony jest pas tkaniny zwany kaporet, symbolizujący wieko Arki Przymierza (tu oblamowany z dołu złotą taśmą). Granatowy parochet jest tkaniną podarowaną synagodze w Łańcucie w lipcu 2014 r. przez izraelską firmę Bezeq.  Drewniany, snycerski ornament powyżej, przedstawiający m.in. dwa lwy symbolicznie adorujące tablice Dekalogu, które nakryte są koroną na Torę, to jedyny element drewnianego wystroju synagogi, który zachował się z wojennego pożaru. Na łuku sklepienia polichromia przedstawia symbol dłoni wzniesionych w geście błogosławieństwa otoczonych ornamentem roślinnym i zwieńczony koroną Tory z hebrajską inskrypcją.



Ściany synagogi na dwie części dzieli trójkolorowy gzyms zwany "syryjskim", nad którym arkady zawierają hebrajskie teksty modlitw związanych z poszczególnymi świętami religijnymi. 



No i wreszcie ściana zachodnia. Widoczne tu pięć łuków to okna babińca czyli balkonu przeznaczonego dla kobiet. Tylko z tego miejsca mogły one modlić się i obserwować religijne obrzędy sprawowane wyłącznie przez mężczyzn. 
Na tej ścianie nad gzymsem "syryjskim" w medalionach przedstawiono pełen cykl zodiakalny. Wyżej, nad małym gzymsem odnotowano żydowskie święta przypadające podczas danego miesiąca zodiakalnego. 





Przyznam, że synagoga zrobiła na nas wrażenie, tym bardziej, że obiekty tego typu odwiedza się niezbyt często. I jeszcze długo można byłoby rozmawiać o historii synagogi i Żydów w Łańcucie, ale zaczęło się już robić późno, a nam zostało jeszcze dojechać na nocleg do Rzeszowa...

3 komentarze:

  1. byłam kiedyś w Łańcucie ale takich obiektów na terenie i okolicach zamku nie miałam okazji zobaczyć , może wtedy jeszcze nie były udostępnione do zwiedzania. był to początek lat 90-tych XX w.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamek i ekspozycje cały czas się zmieniają. Na pewno nie było orchidarium...

      Usuń
  2. Sam zamek zrobił na mnie ogromne wrażenie , podobał mi się znacznie bardziej niż Wilanów w Warszawie.

    OdpowiedzUsuń