sobota, 6 maja 2017

Kuala Lumpur - dzień drugi


To nasza pierwsza wizyta w Kuala Lumpur. Chcemy zobaczyć jak najwięcej, a mamy na to niecałe cztery dni. Wstajemy dosyć wcześnie, zjadamy śniadanie  i wyruszamy na zwiedzanie.





Idziemy na KL Sentral, tym razem pojedziemy KTM, która dowiezie nas do samych jaskiń. Kupujemy bilet za 2 RM i przechodzimy na perony KTM. Pociąg jeździ co 20 min, a dojazd do Batu Caves trwa jakieś 40 min.


Na peronach znajdziemy takie obrazki.



 
Malezja konstytucyjnie to kraj muzułmański, w którym obok prawa stanowionego obowiązuje również prawo szariatu. Mamy więc wydzielone miejsca tylko dla kobiet, gdzie mężczyźni nie mają prawa przebywać. Oczywiście nie wszyscy stosują się do zakazu. Pan w tle jakiś niedouczony.





Wysiadamy na stacji Batu Caves i idziemy za tłumem. Już z daleka widzimy słynną świątynię. My jednak najpierw udamy się na zwiedzanie Ramayana Cave. Jaskinia znajduje się po lewej stronie od wyjścia ze stacji kolejki. Większość odwiedzających to miejsce  omija, a szkoda.


W jaskini przedstawiona jest historia życia Ramy. Hinduski kicz, ale jaki urokliwy Biggrin. Oczywiście znajdziemy tu też ogromny stalagmit przypominający lingę - smól Boga Sziwy. Wstęp do jaskini jest płatny. Niestety gdzieś zapodziały mi się bilety i nie pamiętam ceny, ale coś koło 10-15 RM. Kasa biletowa i wejście jest zaraz za świątynią Hanumana, oddanego i najwierniejszego sługi Ramy.





 


Strażniczka wejścia













 


 

 



Jest oczywiście i nasz ulubiony Ganesh.




Po wyjściu z jaskini Ramayana idziemy w kierunku Batu. Po drodze mijamy parę świątyń i dużo straganów. Świątynie są mało interesujące. Spokojnie można sobie darować ich oglądanie wewnątrz.








Za to w tle widoczki bardzo interesujące.





Dochodzimy do placu przed jaskiniami Batu.





Widząc tłumy jakie kłębią się na placu i przy straganach nie jestem w stanie wyobrazić sobie co się tu dzieje podczas święta Thaipusan, kiedy to zjeżdżają pielgrzymi z całej Malezji (i nie tylko) na wielką procesję. Mamy wielkie szczęście, ze nas to ominęło Crazy.


Przed jaskinią Batu ustawiono "złoty" 43 metrowy posąg Pana Murugan.



Posąg pomalowany jest farbą olejną  Biggrin. Ale nie powiem wrażenie robi.


Powstanie jaskiń Batu datowane jest na około 400 mln lat temu. Ich nazwa pochodzi od pobliskiej wioski i rzeki. Najwyższa jaskinia "katedralna" ma 100 m wysokości i naturalny otwór, przez który oświetlana jest znajdująca się tam świątynia. Łączna długość jaskiń to 400 metrów. Wstęp jest bezpłatny.





  










Przy wychodzeniu z jaskiń z boku jest jeszcze Dark Cave. Zwiedza się ją z przewodnikiem.  Ze względu na zamieszkujące ją nietoperze, pająki i inne stwory nie wolno mieć swoich latarek, a latarka przewodnika daje bardzo mało światła. Wstęp płatny 35 RM.


Zanim wejdziemy do jaskini słodka fotka suni z małymi, która spokojnie odpoczywała na schodach , kątem oka zerkała jak maluchy zaczepiają zwiedzających i się z nimi bawią.









Wracamy do KL Sentral i dalej monorailem pojedziemy do Imbi, a ze stacji kładeczką przejdziemy do Berjaya Times Suare .
Jest to otwarte w 2003 roku największe centrum handlowo-usługowo- rozrywkowe KL (podobno ósme co do wielkości na świecie, a pierwsze wybudowane w jednej inwestycji). Centrum ma też swoje dwie czterdziestoośmio piętrowe wieże o wysokości 203 metrów, dwa hotele 5-cio gwiazdkowe, park rozrywki, sporo lokali gastronomicznych , jeszcze więcej usługowych i ponad 1000 sklepów.









Wizytę w CH Berjaya tak naprawdę uskuteczniliśmy tylko w jednym celu - przeczekanie największego upału w klimatyzowanym miejscu Crazy. Pewnie gdyby nie niesamowity tego dnia żar z nieba to byśmy tam nie zawitali Biggrin bo szkoda czasu by nam było.


Teraz jedziemy jedną stację na Bukit Bintang. Przejdziemy najsłynniejszą ulicą, której turyści nigdy nie omijają Biggrin na Merdaka Square.


Wysiadamy na Bukit Bintang i kierujemy się w prawo, idziemy w kierunku Petaling Street. Chcemy zobaczyć jak wygląda słynna chińska ulica sklepów, knajpek i straganów Biggrin.


Po jakiś 10 minutach spaceru wyłania się brama do chińskiej dzielnicy, jesteśmy na miejscu.





Dzisiaj nic nie kupujemy, ale kto zabroni mi pooglądać.










Zakupiliśmy rambutany. Tak pysznych to jeszcze nie jadłam Biggrin






Przechodzimy całą długość Petaling i idziemy w kierunku Central Market. które jest centrum sztuki i rękodzieła w KL. Można tu zanabyć drogą kupna dosyć oryginalne prezenty i pamiątki.








Merdeka Square zwany też Placem Niepodległości znajduje się w samym centrum miasta pomiędzy China Town, Masjid Jamek i rzeką Gombo. W normalnych warunkach dojście do niego powinno być pryszczem, ale nie w KL( jak już wspominałam tutaj raczej nie zwiedza się na piechotę) polecam więc podjechanie jakimś środkiem lokomocji. Po dotarciu na plac nie jesteśmy zadowoleni. Właśnie trwa przebudowa Dash 1, wszystko jest ogrodzone, nie zobaczymy więc miejsca, gdzie odbywają się wszystkie najważniejsze imprezy, koncerty, maratony, mecze krykieta i  karnawał  .


Na szczęście flaga na 100 metrowym maszcie wisi . Oglądamy to co można zobaczyć czyli: budynek Muzeum Narodowego, dawne centrum administracji brytyjskiej czyli budynek Sułtana Abdul Samada, St. Mary's Cathedral, Muzeum Tekstyliów i Royal Selangor Club.








W tym budynku znajduje się też centrum informacji turystycznej, planu KL tu jednak się dostanie się.








 Dash 1













Na placu przyszedł nam do głowy kolejny szatański pomysł Dash 1. Widzimy minaret i wiemy, że do meczetu jest tylko kawałek (tak napisane jest w przewodniku ROFL), więc postanawiamy dojść tam pieszo Lol. Nie będę się rozpisywała ile razy musieliśmy pytać o przejście, ale jak trafiliśmy na przeszkodę w postaci wielkiego muru i budynku to mój DZ padł, stwierdził, że wracamy do metra bo nie ma możliwości dojścia Dash 1. Ja się chwilę pokręciłam i mówię idziemy, musi być przejście przez ten wielki budynek na drugą stronę, a jak nie to dopiero wrócimy Wacko. Okazało się, że weszliśmy do części garażowej, potem były schody, potem  jakieś bramki i nagle pojawił się ochroniarz. Wytłumaczyliśmy mu, że my do meczetu idziemy Biggrin. Popatrzył na nas jak na wariatów pokręcił głową i powiedział, że niestety, ale tutaj tylko ze specjalnymi pozwoleniami można chodzić po budynku ROFL i, że natychmiast powinniśmy wyjść. No, ale my do meczetu chcemy............ zlitował się i przeprowadził nas wyjściem ewakuacyjnym na drugą stronę, jupi teraz to już tylko kawałek dzieli nas od celu .


Masjid Negara jest stosunkowo nowym meczetem. Zbudowany został w drugiej połowie ubiegłego stulecia. Widoczny z daleka minaret ma 73 metry wysokości, a dach w kształcie parasola ma podobno symbolizować niepodległość państwa (nie bardzo kumam o co chodzi z tą symboliką, ale niech i tak będzie). Na terenie meczetu znajduje się też biblioteka i mauzoleum. Wejście do sali modlitewnej jest dla niewiernych zakazane.


Przed wejściem do meczetu stoją "strażnicy" sprawdzający poprawność stroju. Niewierni ubierani są w burki, a kobietom zakrywa się również głowę. DZ dostał swoje ubranko i miał odziać się sam, a mnie "strażniczki" postanowiły ubrać osobiście. Z burką poszło ok, ale jak mi na głowę zaczęły zakładać to coś z gumą pod szyją to myślałam, że się uduszę Crazy. Potem jeszcze wszystkie włosy na siłę mi pod szmatką chowały *dash1*Dash 1, ale czego się nie robi dla zwiedzania Smile.




Ok jesteśmy poprawnie ubrani, wpisujemy się do zeszytu i idziemy oglądać meczet, który jest otwarty do zwiedzania  od 9-12, 15-17 i 17.30-18.30.









 Pokazano mi jak prawidłowo mam ręce składać do modlitwy Biggrin
 



ale żeby nie było to pod spodem mam swoje ciuszki Biggrin








Przed salą modlitewną stoją kolejni strażnicy. Są bardzo rozmowni, szczególnie młoda dziewczyna, która pyta nas o wrażenia, opowiada o islamie, cieszy się, że nie mamy uprzedzeń do tej wiary. Jest mocno zdziwiona, że widzieliśmy już tyle meczetów. Daje nam broszury z opisem najważniejszych meczetów na świecie i nawet nas przeprasza, że nigdy nie zobaczymy czarnego kamienia. Kurczę ja mam wrażenie, że w Malezji islam jest trochę inny, bardziej "do ludzi", ale nie będę się na ten temat rozpisywała. Lepiej wrzucę jeszcze parę fotek.









Meczet zaliczony, idziemy na stary dworzec kolejowy i jedziemy na tańczące fontanny. Musimy to jeszcze raz zobaczyć.


Stary dworzec jest teraz najpopularniejszym miejscem na sesje zdjęciowe w KL, szczególnie upodobały go sobie młode pary. Faktycznie jest bardzo stylowy. Pierwszy raz widziałam taką stację metra Smile























Pokaz był trochę inny niż poprzedniego dnia, odmienna muzyka, w innej kolejności zapalały się światła. Nasyciliśmy oczy i duszę to teraz trzeba nasycić ciało. Idziemy na kolację.





DZ zjada kurczaczka w sosie słodko kwaśnym i laksę





a ja laksę i krewetki w sosie tamatyndowym. Niestety zanim zrobiliśmy zdjęcie krewetek to już nich nie było Blush





Wracamy do hotelu, trzeba się wyspać bo jutro jedziemy do Melakki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz