Ledwo dojechaliśmy do Ruta 40 gdy nasz Kierowca przygotował dla nas kolejną atrakcję. Zjeżdżamy znowu na drogę donikąd i po kawałku zatrzymujemy się w miejscu, które nasz opiekun nazywa Cañadón Caracoles. Wprawdzie na początku drogi stała tablica - Teren prywatny, Zakaz wjazdu, ale Pan Kierowca mówi, że tu wszyscy się znają, są jak rodzina i jemu wolno... No to punkt dla niego, bo miejsce jest piękne...
Wąwóz Cañadón Caracoles jest gałęzią boczną kanionu Cañadón del río Pinturas i oferuje bardzo fajne wrażenia widokowe.
Są tu skały o różnych kształtach. Nie przypuszczaliśmy nawet, że w Patagonii zza skał wyjdzie na nas słoń...
Wyjeżdżając z kanionu spotykamy kolejne stado guanako...
... natomiast przy ogrodzeniu drogi przechadzał się struś...
Wracamy na główną drogę żeby po kilkunastu kilometrach znowu zjechać z niej w boczną szutrówkę. Tyle, że tym razem z każdym przejechanym metrem...... przed nami robi się coraz bardziej kolorowo...
Widzieliśmy już kolorowe góry w Purmamarca i Humahuaca podczas wcześniejszych przejazdów, ale tak kolorowo jeszcze nie było...
Zatrzymujemy się na niewielkim parkingu, z którego kilka ścieżek prowadzi do wnętrza kolorowych wzgórz.
Nasz Pan Kierowca stwierdza, że nie mamy zbyt dużo czasu, więc poprowadzi nas swoją ścieżką. No to idziemy za nim...
I nie żałujemy. Widać, że świetnie wie, którędy iść, żeby widoki były interesujące...
Kolory i formacje tych skał przypominają nam "smakowe" lody - waniliowe, malinowe, czekoladowe, pistacjowe... Zaczarowany świat...
Czyżby ktoś nas obserwował???
Po tych kolorowych skałach skaczą sobie jeszcze takie niezbyt przyjazne człowiekowi stwory - szarańcza...
Niestety musimy jechać dalej... Po drodze zatrzymujemy się jeszcze raz w miejscu gdzie z daleka widać niewielkie rozlewisko....... a tam guanako i gęsi, i czerwonaki, i strusie... Niestety robi się już szaro a jesteśmy dość daleko. Oczy widzą ale aparat ma większe ograniczenia. Ale coś tam widać...
I jeszcze na koniec film z całego dzisiejszego, co by nie mówić pięknego i pełnego wrażeń dnia...
I na tym powinien być koniec wrażeń na dzisiaj. Za około 3 godziny mamy w planie wsiąść w Perito Moreno do autobusu i ruszyć w dalszą drogę do El Chalten. Niestety życie płata figle....... ale o tym co się stało w kolejnym poście...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz