Dzień zapowiada się pięknie. Słoneczko, ciepło, jeszcze trochę mgiełki, ale widoki podczas śniadania z hotelowego tarasu piękne. A i perspektywy na dzień całkiem obiecujące, chociaż później noc spędzimy w podróży. Ale najpierw nacieszymy się trochę życiem w okolicach jeziora Inle...
Wprawdzie w Nyaungshwe i okolicy jest kilka świątyń, które można byłoby odwiedzić, ale mówiąc szczerze jak na ten moment świątyń mamy po prostu dość.
Pod hotelem z kierowcą tuk-tuka umawiamy się na półdniową wycieczkę po okolicy. On też jest nieco zdziwiony, że nie chodzi nam o kolejne świątynie tylko o miejsce położone w środku nigdzie na wzgórzach zaledwie 6 km od naszego hotelu... No to jedziemy...
A gdy przy drodze pojawiają się winnice wiadomo, że zbliżamy się do celu...
Zatrzymujemy się na parkingu przy niezbyt okazałym, kolorowym budynku, do którego przylega hala produkcyjna. Jesteśmy na miejscu.
Jesteśmy w Red Mountain Estate Vineyards & Winery - jednym z funkcjonujących w Myanmar ośrodków produkcji wina...
Historia tego miejsca nie jest długa. Rozpoczyna się w 2002 r kiedy to zakupiono działkę Taung Chay pod budowę winiarni i założenie plantacji winogron. Zadanie nie było łatwe, gdyż działka charakteryzowała się sporą stromizną i konieczne było stworzenie na niej tarasów. Również w tym roku działalność rozpoczął francuski winiarz Francois Raynal a we Włoszech zakupiono wyposażenie winiarni.
W roku 2003 nasadzono pierwsze sadzonki winorośli odmian Shiraz i Chenin Blanc na około 2 ha. Na kolejne 1,6 ha nasadzono 7300 sadzonek różnych odmian sprowadzonych z Francji. W kolejnym roku na powierzchni blisko 7 ha nasadzono 40000 sadzonek odmian Sauvignon Blanc, Pinot Noir i Chardonnay z Izraela. Rok 2004 to dołączenie kolejnej działki Myay Phu - blisko 32 ha gdzie nasadzono 171,500 krzewów różnych odmian importowanych z Hiszpanii. I wreszcie w 2006 roku wyprodukowano pierwsze 1000 butelek wina czerwonego i białego.
W roku 2007 plantacja powiększona zostaje o kolejne 38 ha i kolejne 210,000 sadzonek z Hiszpanii. Natomiast rok 2008 to już pierwsza poważna produkcja 20,000 butelek win Sauvignon Blanc i Shiraz. Z roku na rok produkcja rozrasta się by w 2011 osiągnąć 80,000 butelek w układzie białe 30% i czerwone 70% produkcji.
Rok po roku produkcja wzrastała a do zespołu dołączali winiarze, którzy mieli wyrobioną markę w RPA, Australii czy Izraelu.
Niestety widok na jezioro Inle zaburza smutny obraz spalonej działki winorośli. Spora część winnicy spłonęła w 2018 r na skutek niefrasobliwości przy wypalaniu traw... Niestety, głupota kosztuje, i to drogo...
Istotną inwestycją zrealizowaną w 2011 r było uzupełnienie winiarni o budynek sklepu i restauracji z tarasem oferującym widok na okolicę, plantację oraz jezioro Inle.
Restauracja ma swojego uroczego, mruczącego pracownika...
Jeszcze przed zwiedzaniem winiarni i degustacją Zające postanowiły ochłodzić się kieliszkiem wina rose na słonecznym tarasie z widokiem...
Bardzo miło sączy się zimne wino na tarasie otoczonym zielenią siedząc w cieniu drzewa...
A gdy skończyło się wino przez ogród ruszyliśmy do pomieszczeń produkcyjnych...
Poza winoroślą, na granicach poletek plantacji rosną licznie krzewy owocujące białymi i różowymi Dragon Fruit... Niestety nie była to pora zbioru owoców...
Zwiedzanie winiarni rozpoczęliśmy od prezentacji procesów wytwarzania wina białego i czerwonego...
Dalej spacer między urządzeniami technicznymi, ale w trakcie przerwy technologicznej...
Dalej krótki spacer przez winnicę...
... i pozostała już tylko degustacja produktów.
Dwa wina białe i dwa czerwone... A na przegryzkę solone orzeszki... No i karta opisująca dokładnie każde z testowanych win...
Ilości wina w kieliszkach faktycznie czysto degustacyjne...
Najpierw białe, a później czerwone... Tradycyjna kolejność...
Osobiście znawcą win nie jestem a do sommeliera to mi kilka lat świetlnych brakuje. Mały w tej dziedzinie posiada większą wiedzę, węch i smak więc ocena proponowanych win należy do niej...
Bardzo różne opinie czytałem na temat tutejszych win. Sporo z nich wskazywało, że wina są średnie i nic specjalnego. Z drugiej strony kilka lokalnych win jednak zdobywało medale na azjatyckich konkursach winiarskich. Zapewne wina te nie są groźną konkurencją dla produktów z Ameryki Południowej, RPA, Australii czy Europy ale jednak mają swój lokalny charakter...
Przyjemne było też to, że podczas degustacji można było przejść się z kieliszkiem po niewielkim ale przyjemnym ogrodzie...
Widać, że degustacja nie wypadła negatywnie gdyż opuszczaliśmy Red Mountain Estate na wzgórzach Shan z zapasami na kolejne dni podróży po Myanmar...
Po drodze jeszcze kilka zdjęć z winnicy...
I wczesnym popołudniem jesteśmy w naszym hotelu, gdzie trwają intensywne przygotowania do nadchodzącego święta.
A przed nami jeszcze całe popołudnie do wyjazdu... Ale o tym w kolejnym wspomnieniu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz