Około godziny 15 dolatujemy do Singapuru. Nareszcie
tak koszmarnego lotu KLM nieszcze nigdzy nie przeżyliśmy. Leniwa, malo sympatyczna zaloga pokladowa, kiepskie jedzenie, niesamowicie niewygodne siedzenia, strasznie malo miejsca *shok*, jak nie w KLM. No, ale lot za nami teraz trzeba dostać się do hotelu. Szybko odbieramy walizki, wymieniamy na poczatek 100 $ i szukamy MRT. Lotnisko świetnie oznakowane, dotarcie do kolejki bezproblemowe. Zanim kupimy bilety jeszcze się upewniamy, czy może coś się zmienilo i można kupić bilety turystyczne na 3 dni *smile*, odpowiedź Pani w okienku: niestety nie
. Kupujemy więc bilet Standardowy na 6 przejazdów. Przy tym bilecie pobierany jest depozyt, ktory odliczany jest przy 3 podroży. Bilet można doładowywać 6 razy, przy ostatnim doładowaniu dostajemy rabat w wysokości 10c.
Bileciki kupione jedziemy do stacji Aljinied *dance4*, wysiadamy jest mapa dzielnicy, jest hotel zaznaczony *biggrin*, e blisko idziemy na piechotę
Wychodzimy na zewnatrz, uruchaamiamy GPS w telefonie, a tu ZONK nie działa
. Trudno, idziemy na czuja
, po przejściu 100m prosto i jakiś 50 w lewo pojawia się

Z zewnątrz wygląda ok, wchodzimy do środka, a tam "lodówa", myślę sobie no ładnie sie zaczyna, Duży chce żebym skruszał do lodówy mnie zabrał
.
Szybkie załatwienie formalności i jedziemy do pokoju


Wiedziałam, że pokoiki są małe, ale nie spodziewałam się, że aż tak małe
Zmniejszamy klimę, robi się przyjemnie, coraz cieplej
bierzemy szybki przysznic i ruszamy na podbój Singapuru 
Pierwszy cel to Gardens by the Bay. Jedziemy do stacji Bayfront i szybko udajemy się w kierunku ogrodów, chcemy choć trochę zobaczyć jeszcze przed zachodem słońca. Już samo wejście do ogrodów zapiera dech. Widzieliśy wiele zdjęć i filmow z tego miejsca, ale nawet w części nie oddają rzeczywistości. Niesamowite miejsce z niepowtarzalną atmosferą. Jedyna wada to tysiące komarów i innych gryzących














Słoneczko już zaszło, włączają coraz więcej świateł, odrody zmieniają kolory





Przybywa odwiedzających

Idziemy zobaczyć formacje wapienne

Do "szklarni" planujemy przyjść jutro *biggrin*, jeszcze nie wiemy, ze zabraknie nam czasu




Wracamy do drzew, za chwilę rozpocznie się pokaz.
O 19.45 rozpoczyna się pierwsze show, zastanawiamy się, w którym miejscu usiąść żeby mieć najlepszy widok. Rozglądamy sę wokoło, część ludzików leży na trawie, niektórzy siedzą po środku alejek inni na murkach wokoło drzew i bąź tu człowieku mądry. Prawda jest taka, że miejsce z którego się ogląda nie ma najmniejszego znaczenia. Wszystko zrobione jest tak, że spokojnie widać z każdego miejsca. Należy klapnąć tam, gdzie się ma ochotę i spokojnie czekać, bo jest na co*dance4*.
Na początku gasną światła, zaczyna cicho grać muzyka, słychac odgłosy ptaków, w tle pojawia się tajemniczy głos...... ludzie milkną zadzierają głowy i zaczyna się
Światła migają, nam się wydaje, że drzewa tańczą, mostek pływa wszystko w niesamowitym tempie
nagle muzyka zwalnia, odgłosy lasu stają się coraz głośniejsze, drzewa nabierają ciemnych kolorów, tajemniczy głos przemawia........... niesamowite widowisko, którego słowami nie da się opisać, a fotki tego nie oddadzą. Tak zmieniały się kolorki i widoczki

















W trakcie pokazu co chwilę słychać głosy zachwytu. Po pokazie część ludzi jest rozczarowana, że to już koniec. Czekają na jeszcze, niestety więcej nie będzie. Następny pokaz o 20.45.
Pospacerowaliśmy jeszczę chwile po ogrodach, ale lot zrobił swoje, jesteśmy "trochę mocno" zmęczeni. Rezygnujemy z show przed Marina Bay i postanawiamy iść na kolację. Jeszcze w Polsce Duży wynalazł miejsce, gdzie podaja najlepszą płaszczkę w Singapurze, jak ma być najlepsza to idę
Przy wyjściu z ogrodu znajduję zająca

Żeby dojść do restauracji musimy przejść przez Marina Bay, po drodze strzelamy parę fotek


przechodzimy przez CH



Przez CH przyjdzie nam przechodzić wielokrotnie, podczas pobytu w Singapurze, za każdym kolejnym razem będzie coraz bardziej zimno
. Jeżeli ktoś z Was będzie chciał się wybrać na dłuższe zakupy, niech weźmie ze sobą jakąś narzutkę.
Spacerek do restauracji zabrał nam jakieś 15 min, po drodze odkrywamy piękne i brzydkie zakątki Singapuru, nie chce nam się focić, bo oboje myślimy już o płaszczach. Tyle razy widzieliśmy je pod wodą, ale na talerzu jeszcze nigdy
. Dochodzimy do skrzyżowania, po drugiej stronie, za 50 m jest restauracja, już ją widzimy, budynek znamy z fotek, ale zaraz zaraz coś mi nie pasuje
. Na zdjęciach było dużo świateł, stoliki wystawione na zewnątrz, a tu pusto, prawie ciemno, co jest?
Podchodzimy jeszcze kawałek i niech to jasny gwint
w środku trwa remont
. No to się najedliśmy
.
Na wszelki wielki podaję adres, może ktoś zje za nas tę płaszczkę i powie jak smakowała
Lau Pa Sat Hawker Centre, 18 Raffles Quay.
Rozglądamy się za inną restauracyjką, ale nic nie widać, postanawiamy wrócić do hotelu, w okolicy było knajpek od metra.
Wracamy bulwarem i zasiadamy na chwilę popatrzeć na Sin nocą










Jest nieziemsko, ale jesteśmy głodni, jedziemy szukać jedzenia.
Dochodzimy do przecznicy przed naszym hotelem i ból głowy nas chwyta
, którą restauracyjkę wybrać? Jest tego tyle
. Chwilę chodzę szukam i znajduję, restaurację w której makaron i ciasto na pierogi jest robione na miejscu
no to zamawiamy

Tempura Ramen z krewetkami i Dampling Soup
Jakie to było pyszne.


Podczas naszego jedzenia co chwilę przychodzi ktoś i pyta, czy wszystko ok, donosi picie, główny kucharz obserwuje czy nam smakuje, podchodzi zagaduje. Rewelacja
Zjadamy wszystko ze smakiem, pięknie dziękujemy i "odgrażamy się" my tu jeszcze wrócimy
Wracaliśmy jeszcze dwa razy i za każdym razem było pysznie


Bileciki kupione jedziemy do stacji Aljinied *dance4*, wysiadamy jest mapa dzielnicy, jest hotel zaznaczony *biggrin*, e blisko idziemy na piechotę



Z zewnątrz wygląda ok, wchodzimy do środka, a tam "lodówa", myślę sobie no ładnie sie zaczyna, Duży chce żebym skruszał do lodówy mnie zabrał

Szybkie załatwienie formalności i jedziemy do pokoju
Wiedziałam, że pokoiki są małe, ale nie spodziewałam się, że aż tak małe

Zmniejszamy klimę, robi się przyjemnie, coraz cieplej


Pierwszy cel to Gardens by the Bay. Jedziemy do stacji Bayfront i szybko udajemy się w kierunku ogrodów, chcemy choć trochę zobaczyć jeszcze przed zachodem słońca. Już samo wejście do ogrodów zapiera dech. Widzieliśy wiele zdjęć i filmow z tego miejsca, ale nawet w części nie oddają rzeczywistości. Niesamowite miejsce z niepowtarzalną atmosferą. Jedyna wada to tysiące komarów i innych gryzących

Słoneczko już zaszło, włączają coraz więcej świateł, odrody zmieniają kolory
Przybywa odwiedzających
Idziemy zobaczyć formacje wapienne
Do "szklarni" planujemy przyjść jutro *biggrin*, jeszcze nie wiemy, ze zabraknie nam czasu

Wracamy do drzew, za chwilę rozpocznie się pokaz.
O 19.45 rozpoczyna się pierwsze show, zastanawiamy się, w którym miejscu usiąść żeby mieć najlepszy widok. Rozglądamy sę wokoło, część ludzików leży na trawie, niektórzy siedzą po środku alejek inni na murkach wokoło drzew i bąź tu człowieku mądry. Prawda jest taka, że miejsce z którego się ogląda nie ma najmniejszego znaczenia. Wszystko zrobione jest tak, że spokojnie widać z każdego miejsca. Należy klapnąć tam, gdzie się ma ochotę i spokojnie czekać, bo jest na co*dance4*.
Na początku gasną światła, zaczyna cicho grać muzyka, słychac odgłosy ptaków, w tle pojawia się tajemniczy głos...... ludzie milkną zadzierają głowy i zaczyna się


W trakcie pokazu co chwilę słychać głosy zachwytu. Po pokazie część ludzi jest rozczarowana, że to już koniec. Czekają na jeszcze, niestety więcej nie będzie. Następny pokaz o 20.45.
Pospacerowaliśmy jeszczę chwile po ogrodach, ale lot zrobił swoje, jesteśmy "trochę mocno" zmęczeni. Rezygnujemy z show przed Marina Bay i postanawiamy iść na kolację. Jeszcze w Polsce Duży wynalazł miejsce, gdzie podaja najlepszą płaszczkę w Singapurze, jak ma być najlepsza to idę

Przy wyjściu z ogrodu znajduję zająca

Żeby dojść do restauracji musimy przejść przez Marina Bay, po drodze strzelamy parę fotek
przechodzimy przez CH
Przez CH przyjdzie nam przechodzić wielokrotnie, podczas pobytu w Singapurze, za każdym kolejnym razem będzie coraz bardziej zimno

Spacerek do restauracji zabrał nam jakieś 15 min, po drodze odkrywamy piękne i brzydkie zakątki Singapuru, nie chce nam się focić, bo oboje myślimy już o płaszczach. Tyle razy widzieliśmy je pod wodą, ale na talerzu jeszcze nigdy






Na wszelki wielki podaję adres, może ktoś zje za nas tę płaszczkę i powie jak smakowała

Lau Pa Sat Hawker Centre, 18 Raffles Quay.
Rozglądamy się za inną restauracyjką, ale nic nie widać, postanawiamy wrócić do hotelu, w okolicy było knajpek od metra.

Wracamy bulwarem i zasiadamy na chwilę popatrzeć na Sin nocą
Jest nieziemsko, ale jesteśmy głodni, jedziemy szukać jedzenia.
Dochodzimy do przecznicy przed naszym hotelem i ból głowy nas chwyta



Tempura Ramen z krewetkami i Dampling Soup

Podczas naszego jedzenia co chwilę przychodzi ktoś i pyta, czy wszystko ok, donosi picie, główny kucharz obserwuje czy nam smakuje, podchodzi zagaduje. Rewelacja

Zjadamy wszystko ze smakiem, pięknie dziękujemy i "odgrażamy się" my tu jeszcze wrócimy

Wracaliśmy jeszcze dwa razy i za każdym razem było pysznie

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz