środa, 27 stycznia 2021

Kauczuk, wodospad i codzienne życie

 Mike zaproponował nam, że mamy jeszcze sporo czasu, więc możemy pojechać do wodospadu, a przy okazji zobaczymy nieco Sri Lanki poza utartym szlakiem i, jeżeli zgodzimy się, zaprasza nas do swojego domu, żebyśmy poznali jego żonę i dzieci. Zającom taka propozycja bardzo odpowiadała. Jedziemy... I najpierw zatrzymujemy się na plantacji drzew kauczukowych...  



Uprawa kauczukowca na Sri Lance nastąpiła w momencie gdy porażone zarazą plantacje kawy przekształcano w oferujące świetlaną przyszłość plantacje herbaty. W konsekwencji, chociaż Brytyjczycy uznali Cejlon za miejsce idealne do uprawy tej rośliny pierwszeństwo w uprawie przypadło Malezji i Indonezji. Na Sri Lance uprawa kauczukowca rozpoczęła się w 1876 kiedy to w Ogrodzie Botanicznym Henerathgoda w miejscowości Gampaha posadzono pierwsze 1,919 sadzonek wyhodowanych z nasion przekazanych przez londyński Kew Garden. Obecnie na Sri Lance kauczukowiec uprawia się na powierzchni około 127,500 ha. W roku 2011 Sri Lanka była szóstym na świecie eksporterem naturalnego kauczuku osiągając poziom 158,000 ton.  


Posadzony jako sadzonka kauczukowiec przez pierwsze 7 lat jedynie rośnie. Następnie przez około 25 lat produkuje mleczko kauczukowe czyli lateks. Po mniej więcej 32 latach plantacja zostaje odmłodzona. Wysoce produktywne odmiany kauczukowca produkują na poziomie 2,000 kg lateksu z hektara rocznie. Zbiór lateksu na Sri Lance odbywa się głównie w sposób tradycyjny. W najniższym punkcie nacięć kory w pień wbija się metalową rynienkę, którą lateks ma spływać do zbiorniczka,  którym na Sri Lance jest z zasady połowa łupiny kokosa, do której spływa lateks. Stosuje się też naczynka ceramiczne, plastikowe lub metalowe. Nacinanie kory to sztuka. Specjalnym nożem nacina się tylko zewnętrzną warstwę kory. Przecięcie warstwy wewnętrznej powodowałoby wstrzymanie wzrostu i obumieranie drzewa. Co 2-3 dni wcześnie rano, gdy ciśnienie wewnętrzne w naczyniach kory jest najwyższe przeprowadza się "drenaż" drzewa dla pobudzenia wydzielania lateksu. 


W ciągu życia drzewo kauczukowca jest nacinane jedynie na dwu lub maksymalnie trzech poziomach. Na dobrze prowadzonych plantacjach pas nacięć nie przekracza szerokości 25 cm rocznie. Podczas jednego drenowania lateks wydzielany jest przez około 4 godziny po czym mleko w naturalny sposób zasycha w nacięciach.


Lateks zbiera się w czterech, różniących się od siebie właściwościami formach. Pierwsza to koagulat lateksu z naczyń - produkt o najwyższej czystości i najwyższej cenie. Druga to strup zakrzepłego lateksu zrywany z wcześniejszych nacięć. Trzecia to zabrane z ziemi przy pniu "wycieki" reprezentujące niską jakość ze względu na znaczne zanieczyszczenie. Czwarta forma to koagulat zbierany przez właścicieli pojedynczych, rozrzuconych po terenie drzew, którzy nie zbierają lateksu regularnie i oferują produkt słabej jakości za niską cenę. Produkt ten jest często zanieczyszczony liśćmi i kawałkami gałązek. Zebrany lateks poddawany jest obróbce oczyszczającej i przygotowywany do produkcji wyrobów albo lateksowych albo gumowych ale technologia produkcji gumy to już inna bajka...


W terenie nie ma pustki, gdy kończy się kauczukowy las zaczynają się pola ryżowe, gdzie właśnie trwa zbiór. Na Sri Lance są dwa okresy uprawy ryżu. Pierwszy z nich nazywa się maha - większy okres - i obejmuje okres od września do marca i zbiór następuje przed nastaniem monsunu północnowschodniego czyli podczas naszej wizyty ten właśnie okres dobiegał końca. W tym okresie uprawia się ryż na powierzchni około  560,000 ha. Drugi okres to yala - okres mniejszy - trwający od maja do sierpnia, podczas którego ryż uprawia się na powierzchni około 310,000 ha. Połączenie tych okresów pokazuje, że łącznie na Sri Lance uprawy ryżu to około 870,000 ha...


Ryż stanowi podstawowe źródło utrzymania dla około 1.8 miliona lankijskich chłopów co przekłada się na zaangażowanie w produkcję ryżu około 30% siły roboczej kraju. W wiejskich rodzinach przy ryżu pracują wszyscy niezależnie od płci i wieku.


Sri Lanka produkuje obecnie około 2.7 miliona ton ryżu rocznie co zaspokaja krajowe zapotrzebowanie na poziomie około 95%. Ryż jest podstawowym artykułem spożywczym dla 21.8 miliona Lankijczyków dostarczając im około 45% spożywanych kalorii oraz 40% białka. Przeciętny Lankijczyk spożywa około 100 kg ryżu rocznie - mieści się w tym ryż ziarnisty, ryżowe pieczywo oraz mąka ryżowa. Indywidualne spożycie uzależnione jest od aktualnej ceny ryżu... 


Historyczna dokumenty wskazują, że ryż uprawiany był na Sri Lance już około 800 lat p.n.e. Z biegiem lat jego znaczenie wzrastało. Już w IV w. p.n.e. lankijscy królowie zdawali sobie sprawę ze znaczenia tej uprawy dla kraju i w celu zapewnienia zasobów wody na całoroczną uprawę tworzyli liczne i ogromne sztuczne zbiorniki wodne, rozprowadzające wodę na poletka bardzo rozbudowanymi systemami kanałów. W konsekwencji tych działań, królestwo Anuradhapura było potężnym ośrodkiem produkcji ryżu w latach 161 p.n.e. do 1017. 


Ciekawostką jest, że dzięki utrzymaniu tradycyjnej, rodzinnej formy uprawy, wykonywaniu prac polowych głównie ręcznie przy nadal bardzo ograniczonym udziale maszyn oraz otoczeniu uprawy ryżu otoczką świętości do naszych czasów przetrwało tam około 2000 tradycyjnych, lokalnych odmian ryżu, które w ostatnich czasach zdobywają coraz większą popularność wśród wegetarian i wegan. Wśród tych odmian są ryże czerwone jak Pachchaperumal, Maa-Wee czy Kalu Heenati. Temu ostatniemu przypisuje się liczne właściwości medyczne ponieważ poprawia potencję i sprawność fizyczną oraz jest bardzo wskazany dla matek w okresie laktacji...


Na większości poletek ryż nadal ścina się sierpem i młóci cepami....






Popularną metodą suszenia ryżu jest rozsypywanie go na płachtach na poboczach dróg. I nie jest to aż tak szkodliwe dla późniejszych konsumentów bo drogami tymi przejeżdżają często tylko jeden czy dwa autobusy dziennie...


Między zaroślami spotykamy też niewielkie plantacje herbaty. Należą one do producentów niezależnych, z zasady drobnych rolników. A że o herbacie na Sri Lance napisałem sporo we wcześniejszym poście więc tutaj jedynie kilka zdjęć...




Spotykamy też po drodze kilka drzew pieprzowca...


I dalej ryż, ryż i jeszcze raz ryż...


Niestety dla powiększania plantacji herbaty na wzgórzach wycinane są spore połacie lasów...





No i w końcu docieramy nad niewielki, ale urokliwy i wolny od tłumu turystów wodospad Polgampola (Thambadola Ella). Wodospad ma tylko 3 m wysokości, ale utworzony pod nim basen jest znacznie głębszy. I woda tu jest zimna jak w typowym górskim potoku. Dostęp do tego wodospadu, podczas naszej wizyty, był bezpłatny...






Nasz Mike wykorzystał okazję by wziąć kąpiel w słodkiej wodzie... 








Wracając od wodospadu widzimy w jakich domkach mieszkają miejscowi i coraz bardziej ciekawi nas jaki dom wystawił sobie Mike...



Wcześniej obserwowaliśmy już na Sri Lance dzikie bawoły wodne. Badania wskazują jednak, że te dziś żyjące dziko zwierzęta są potomkami zbiegłych na wolność udomowionych bawołów. Bawoły wodne są jednym z głównych zwierząt gospodarskich na Sri Lance. Trafiły na Sri Lankę z Indii gdzie bawoły wodne udomowiono około 5000 lat temu. Od wieków bawoły wodne wykorzystywane były dwutorowo - jako zwierzęta pociągowe i jako zwierzęta zapewniające wyżywienie. Bawoły wodne ciągną wozy, ściągają drewno z lasu, ale przede wszystkim bardzo sprawnie poruszają się w błocie więc są nieocenioną pomocą w oraniu poletek ryżowych. Mleko bawołów wodnych jest bogatsze w tłuszcz i białko niż mleko krowie w związku z czym jest doskonałym produktem spożywczym oraz surowcem do wyrobu serów. Mięso bawoła jest smakowo porównywalne z dobrą wołowiną. Udomowiony bawół wodny żyje do 30 lat...



No i wreszcie skręcamy z drogi głównej w gliniastą dróżkę wspinającą się stromo na spory pagórek i Mike z dumą pokazuje nam zbitą z desek chatę - "To jest mój dom"... Podziwiamy zbity z desek domek z przybudówką, w której jest kuchnia. Dom nie ma drzwi. Kilka gałęzi służy za zaporę, która ma zatrzymać w środku dzieci - Mike ma ich trójkę - i zatrzymać na zewnątrz podwórkowego psa. W oknach nie ma szyb - zakrywa się je drewnianymi okiennicami. Belki dachu tworzą kilkucentymetrowy prześwit między krytym płytami falistej dachówki dachem, a ścianami - to klimatyzacja... Udogodnieniem jest to, że w domu jest prąd, woda i odpływ kanalizacji...
Mike zaparkował tuk-tuka przed domem. Okazuje się, że nie jest jego właścicielem pojazdu. Tuk-tuk jest własnością, posiadającego spory majątek i piękny, murowany dom niedaleko hotelu, handlarza kamieniami jubilerskimi. Mike jest najęty do wożenia klientów. Zarabia tyle, ile uda mu się zarobić od klientów, a z tego zarobku musi opłacić koszty eksploatacji pojazdu i zapłacić właścicielowi za jego udostępnienie.
Mike przyjeżdża do domu tylko parę razy na tydzień. Jego dom oddalony jest od hotelu o około 8 km. Nie wolno mu jeździć do domu tuk-tukiem. Pojazd musi na noc parkować na podwórku właściciela. I wtedy albo idzie do domu pieszo albo śpi pod gankiem domu właściciela lub w tuk-tuku...   


Główna bryła domu dzieli się na dwa pomieszczenia - sypialnię i salon. W sypialni zbite z desek łóżko, na którym piętrzy się bezładnie stos pościeli przemieszany z ubraniami. Dumą Mikea jest salon. Po ścianach biegną kable elektryczne, jest kilka gniazdek, ale nie ma włączników prądu. Światło włącza się przez łączenie ze sobą końcówek przewodów. 
Mike chwali się wyposażeniem salonu. Plastikowe krzesła i stoliki, wyłowił z wody po tsunami. stoją na betonowej wylewce stanowiącej podłogę. Telewizor załatwił, gdy jeden z hoteli wymieniał sprzęt. Najcenniejszym elementem jest serwis. Jak się u niego znalazł? Otóż w jednym z hoteli był konkurs dla gości. Nagrodą był kompletny serwis - spore pudło. Złożyło się tak, że konkurs wygrał klient, którego Mike woził po okolicy. Ponieważ pudło z serwisem było za duże i za ciężkie, by targać je samolotem do Europy, klient oddał swoją nagrodę zaprzyjaźnionemu kierowcy.  


Żona Mikea nie pracuje poza domem. Mają trzech synów, więc w domu i przy domu jest dość pracy. Najstarszy syn, którego nie było w domu podczas naszej wizyty, chodzi już do szkoły, z czego rodzice są bardzo dumni. Młodsi, jak osiągną wiek też będą chodzić do szkoły, żeby później może żyło się im lepiej...


Widać, że w naszych, europejskich standardach rodzina Mikea żyje bardzo biednie. Ale to nasze standardy. Tutaj Mike jest już w grupie tych, którym żyje się lepiej. Ma dom, pracę, dochód, rodzinę, dzieci są ubrane, nie sypiają pod płotem, mogą chodzić do szkoły, nie chodzą głodne i cieszą się z drobnych rzeczy. Tak więc pojęcie biedy jest pojęciem bardzo względnym. Dla tych ludzi ważne jest, że żyją, ciężkie jest to życie, ale jest...



I tak sobie siedzieliśmy i trochę rozmawialiśmy o życiu, trochę bawiliśmy się z dziećmi... I nie spieszyło nam się z powrotem do hotelu, bo widać było, że Mike jest bardzo zadowolony, że ma chwilę czasu z żoną i dziećmi. Ale w końcu trzeba było wracać do hotelu... To spotkanie było ciekawą nauką życia...


A nad morzem zachód słońca wskazywał, że pogoda będzie się psuć i nadciąga monsun...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz