piątek, 11 października 2024

z Yangonu do Warszawy

Nasz lot powrotny różni się od lotu do Yangonu. Wracamy w trzech etapach. Najpierw krótki lot liniami Bangkok Airways do Bangkoku a następnie Emirates z Bangkoku do Dubaju i na koniec również Emirates Dubaj - Warszawa.

Zaczynamy od lotniska międzynarodowego w Yangon (Rangunie) - Yangon International Airport ze względu na położenie zwanego też Mingaladon Airport  oznaczonego kodem RGN. To największe lotnisko w kraju. Lotnisko to sięga swoją historią czasów brytyjskiej okupacji.


Do II Wojny Światowej było wojskowym lotniskiem RAF. W 1942 r kontrolę nad Yangonem  więc i lotniskiem przejęli Japończycy. Po odbiciu Birmy ponownie lotnisko miało znaczenie bojowe dla Aliantów, głównie RAF. Natomiast bezpośrednio po zakończeniu wojny na jego miejscu wybudowano lotnisko cywilne otwarte w 1947 r. Przez pewien czas było to główne lotnisko w Azji Południowo wschodniej, jednak sytuacja polityczna i ciągłe walki wewnętrzne nie sprzyjały jego rozwojowi. Brak prawidłowego utrzymania spowodował, że funkcje wiodące w regionie przejęły lotniska w Bangkoku, Singapurze i Kuala Lumpur a Yangon stał się biednym, zaniedbanym lotniskiem lokalnym.


Oczekując na nasz lot Bangkok Airways mieliśmy sporo czasu na "zwiedzanie" lotniska, które podczas naszej wizyty wyglądało całkiem przyzwoicie, chociaż do doskonałości było mu bardzo daleko...


Obecny kształt RGN to wynik modernizacji podjętej w 2003 r - w okresie względnego spokoju i demokratycznych władz w kraju. Powstał wtedy nowy terminal i pas startowy przedłużono do ponad 3 km. 


Dalsze zmiany nastąpiły w latach 2010 -2020 kiedy to dobudowano nowe terminale 1 i 3 oraz unowocześniono Terminal 2. Szczytowy ruch pasażerski odnotowano w 2019 r gdy osiągnął poziom 6.5 mln pasażerów. Jednak kolejne walki wewnętrzne oraz Covid spowodowały, że w 2023 r lotnisko obsłużyło jedynie nieco ponad połowę tej liczby podróżnych.


W strefie wolnocłowej jest kilka sklepów znanych marek, głównie azjatyckich oraz sklepy z suwenirami i produktami typowymi dla Myanmar. 




Oczywiście nie mogło tu zabraknąć preparatu Tanaka, który jest znakiem rozpoznawczym Birmy.




Jest też gdzie się posilić, ale ceny zbytnio nie zachęcają - są po prostu "lotniskowe"...






Poczekalnia przy gate opustoszała znaczy się czas na boarding...







I tak pożegnaliśmy Myanmar zabierając ze sobą bogate wspomnienia...


 Bangkok Airways spisało się bardzo dobrze. Na tak krótkim locie - zaledwie 2 godziny - przyzwoity posiłek, który może na zdjęciu nie wygląda zbyt atrakcyjnie, ale smakowo był bardzo przyzwoity. A do tego zimne i gorące napoje i bez problemu alkohol. Miło było, bo to przecież akurat pora kolacji.



W Bangkoku lądujemy już po zmroku. Jest 20:20 i teraz czeka nas oczekiwanie na nasz lot Emirates do Dubaju o 1:15...


W liniach Emirates rejsy między Dubajem a Bangkokiem ze względu na bardzo duże zapotrzebowanie obsługuje ulubiony samolot Zajęcy - dwupoziomowy Airbus A 380-800. Co by nie powiedzieć, jest to bardzo wygodny samolot a szczególnie dwa miejsca boczne dają świetną okazję na drzemkę... 





Emiratczyk z zasady karmi na pokładzie bardzo przyzwoicie...


Kilka minut przed piątą rano jesteśmy w Dubaju. Kolejny lot za niecałe 2 godziny, więc tylko spacer do gate. A po drodze kilka spojrzeń na boki...




Takiego Indiana można wygrać robiąc tu zakupy na strefie wolnocłowej...


Na ceny z tego zestawu lepiej nie patrzeć, bo ból głowy pewny...


I już 6:25 i ruszamy na ostatni odcinek trasy do Warszawy. 


Ten odcinek trasy należy do moich ulubionych ze względu na widoki za oknem. Góry i jeziora widziane z wysokości około 12 kilometrów zawsze wyglądają pięknie...

















I jeszcze film z tego bardzo spokojnego i widokowego odcinka lotu.











Ponieważ jest to lot poranny, więc tym razem Emiraty serwują śniadanie. Jak zawsze trzymają poziom.


Teraz już Morze Czarne i dalej jakby Karpaty... 




A gdy widać taki układ pól to znak, że jesteśmy już nad Polską...


I jest już Wisła...


Jeszcze chwila i pod skrzydłami już Warszawa.



I tak o 10:40 kończy się nasza przygoda w Myanmar. Byliśmy w podróży przez 23 dni. Objechaliśmy najważniejsze miejsca w Myanmar. Odpoczęliśmy nad Zatoką Bengalską i wróciliśmy do kraju bogatsi o bardzo ciekawe wspomnienia.
Zawsze w takich momentach pojawia się pytanie: A ile was to wszystko kosztowało? Po podsumowaniu wszystkich wydatków zaczynając od biletów lotniczych przez hotele, transport na miejscu, wyżywienie i zakupy dla przyjemności wydaliśmy nieco ponad 12000 zł , co w porównaniu z kosztami wycieczki zorganizowanej w tym kierunku jest kwotą niewspółmiernie niższą...Tak więc opłaca się poświęcić czas i organizować dalekie wyjazdy samemu... 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz