sobota, 23 stycznia 2021

Nurkowanie 3

Dziś trzeci i ostatni dzień naszego nurkowania. Tym razem rozpoczniemy od miejsca o wielce zachęcającej nazwie Shark Point. Czyżby istniała możliwość, że spotkamy tam rekiny?


Na początek spotykamy niezłą barakudę...


Widać, że połamane przez tsunami koralowce odrastają bardzo powoli...


Pod skałami i koralowcami chowa się ładny strzępiel...



Taka milutka poduszeczka...


Dno usłane jest połamanymi kawałkami korali...


Jest i kolejny strzępiel... 










Pokazała się też całkiem okazała rogatnica...








Są podwodne Zające i jest nasz opiekun...



Kończymy pierwsze zanurzenie. Dekompresja i do łódki...


Drugie zanurzenie rozpoczynamy od rozgwiazd... 



A przy okazji jest i niewielki kolorowy ślimak...










Jest kolejna rogatnica. Temu gatunkowi lepiej w drogę nie wchodzić, bo potrafi nurka zaatakować... 



Pod skałami kręcą się dwa "aniołki"... 




Jest i kolejny strzępiel...



No i trafiła się skrzydlica...



Piękne, żółciutkie wachlarze gorgonii... 











Mały stara się znaleźć coś ciekawego, żeby Duży zrobił fotkę...




Jest i drugi z naszych opiekunów...




Jest i linka, więc koniec. Wynurzamy się...




W drodze do klubu omawiamy wyniki naszych podwodnych eskapad. Wykonaliśmy sześć zanurzeń po nieco ponad 40 minut każde na otwartych wodach przybrzeżnych Oceanu Indyjskiego. To zawsze jest kolejne doświadczenie. W porównaniu z Egiptem to warunki są zupełnie inne. Widoczność słabsza, duże ilości zawieszonego w wodzie piachu. Znacznie mniej życia niż w Morzu Czerwonym. Mniejsza różnorodność podwodnego świata. Ale przecież liczy się to co udało się zobaczyć. Podsumowując - jesteśmy zadowoleni...




A po powrocie do hotelu idziemy jeszcze na spacer poobserwować uliczny ruch i ładne kwiatki.












Po drodze naszą uwagę zwróciła taka oto brama do domu, który dopiero się buduje... Ale brama jest jednak najważniejsza...


Dzisiejsza kolacja miała charakter wieczoru w patio. Kucharze przygotowywali indywidualnie dla każdego danie oparte na ryżu lub makaronie z dodatkami, które samemu można było wybrać. Poza tym były jeszcze inne przysmaki jak "diabelski kurczak" tak ostry, że aż palił w usta... Ta kolacja została nam we wspomnieniach do dziś jako najlepsza podczas wypoczynku w hotelu Neptun...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz