czwartek, 28 lutego 2019

Puerto Plata - pierwsze wrażenia

Zdarzyło się nam w roku 2006 zauważyć całkiem fajną ofertę pewnego biura podróży z Torunia, którego nazwy nie wspomnę na atrakcyjny cenowo wyjazd na Dominikanę. Oferta była dość szeroka z kilkoma opcjami wyboru między Puerto Plata i okolicami a Punta Cana więc Zające postanowiły skorzystać z nadarzającej się okazji i ruszyć w drogę.
Przelot czarterowym lotem z międzylądowaniem na Nowej Funlandii w Gander zajął zaledwie 14 godzin, ale za to po drodze mogliśmy podziwiać przez okna samolotu widoki miast wschodniego wybrzeża USA przy widoczności na tyle dobrej, że można było zobaczyć Manhattan a nawet Statuę Wolności...
Pierwszy, acz może nie za wielki problem pojawił się gdy ogłoszono miejsce lądowania. Otóż zgodnie z informacją biura samolot miał najpierw lądować w Puerto Plata, wysadzić pasażerów spędzających urlop w tej okolicy a następnie udać się do Punta Cana. Ogólne zdziwienie i spore niezadowolenie wywołała informacja, że lądujemy w Santo Domingo i do miejsc docelowych wszyscy udamy się autokarami. Szczególnie wściekli się podróżujący z małymi dziećmi, bo dodatkowe 4 godziny lub więcej w podróży to dla nich dalszy koszmar. No ale cóż...
Po niezbyt wygodnej podróży dojechaliśmy jednak do naszego hotelu. Rezydentka szybko wysadziła nas przed hotelem, zakręciła się i... odjechała w siną dal rozwozić klientów do kolejnych hoteli.
Nasz hotel, który obecnie, po, jak widać ze zdjęć na stronach rezerwacyjnych, bardzo poważnym remoncie nazywa się Grand Paradise Playa Dorada a za naszej wizyty nazywał się Paradise Beach Resort and Casino okazał się nie aż tak świetny, jak według opisu biura, ale nasz pokój, na który musieliśmy czekać kilka godzin i tak okazał się znacznie lepszy od klitki, jaką dostali nasi znajomi.
No to zerknijmy...
Nasz hotel z frontu.

Oczekiwanie w lobby na pokoje... 

 Pierwsze wrażenia z zewnątrz...




I z naszego pokoju, który nie do końca spełniał nasze oczekiwania. Mieliśmy nadzieję na pokój z balkonem, a tu jedynie okna... Wszelkie wsparte załącznikiem w paszporcie próby uzyskania pokoju z balkonem spełzły na niczym... Ale dopiero wizyta w pokoju naszych znajomych uświadomiła nam, że może lepiej nie grymasić i przyjąć to co mamy, bo mogło być znacznie gorzej (zważywszy, że dla klientów z Polski biuro zarezerwowało najgorsze pokoje w hotelu praktycznie bez szans na cokolwiek lepszego)... Zresztą, i tak ile czasu zamierzamy spędzać w pokoju?  





Widoki z okien też nie były najgorsze, więc...





Po szybkim rozładunku przyszedł czas na rozejrzenie się po terenie hotelu, i tu już znacznie bardziej zbliżyliśmy się do naszych oczekiwań...
Krótki spacer po hotelu i okolicy poprawil nam nieco humor przed spotkaniem grupy z rezydentką.
Hotel faktycznie miał fajne baseny, w tym jeden z basenowym barem, niezłe restauracje, fajny barek oraz piękną piaszczystą plaże noszącą nazwę Playa Dorada...




















Tuż przy plaży położony był grill bar, gdzie w porze lunchu serwowano fajne hamburgery i steki z frytkami...




A zaraz obok znajdował się bar, gdzie szybko zaprzyjaźniliśmy się z barmanami na tyle, że już od drugiego dnia Mały Zając swoją Margheritę dostawał w pięknym szklanym kieliszku a nie w plastikowym kubku, jak na zdjęciu...


W drodze na spotkanie z rezydentkami zbadaliśmy hotelowy ogród...






Na spotkaniu poza nowo przybyłymi zjawili się też klienci, którzy przyjechali tydzień wcześniej. Historie, o kłopotach naszych poprzedników, o problemach z hotelem z powodu nieopłaconych przez biuro faktur i innych problemach dowiedzieliśmy się od nich. Oczywiście panie rezydentki próbowały rozwiać wszelkie wątpliwości, przedstawiły szybko ofertę biura na wycieczki fakultatywne i znikły. Ale co będziemy się martwić - mamy przed sobą dwa tygodnie wypoczynku i zamierzamy je dobrze wykorzystać... Idziemy dalej na spacer...



  Niedaleko hotelu znajduje się niewielkie centrum handlowo-restauracyjne a w nim knajpa o przyjaznej nazwie (tylko po co nam knajpa za hotelem jak mamy all?) i kilka agencji turystycznych. Odwiedziliśmy kilka i z jedną postanowiliśmy się zaprzyjaźnić i skorzystać z jej oferty podczas pobytu.


Po kompleksie turystycznym Puerto Plata można pojeździć dorożką.








Jak widać powyżej zbyt wielu chętnych na dorożki nie było. My też woleliśmy spacer. Przeszliśmy się główną ulicą a tam, kilkaset metrów od hotelu brama, strażnicy z bronią i kontrola miejscowych na wejściu i wyjściu (białasów nikt nie zaczepiał). Okazało się, że wstęp do strefy hotelowej mają tylko zatrudnieni tam miejscowi oraz przywożące turystów autokary i taksówki... Dla ogółu mieszkańców okolicy strefa hotelowa jest niedostępna...
No co tam... Różne rzeczy widzieliśmy i o różnych słyszeliśmy... Kontynuujemy spacer...




Ponieważ nadal jesteśmy zmęczeni po podróży, szybka kolacja i wypoczynek nam się należały...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz