środa, 29 listopada 2023

Tsavo East - popołudniowe game drive

 Popołudniowe game drive początkowo skupiało się na słoniach, których zaraz po wyjeździe z lodge spotkaliśmy pokaźną rodzinę


Wprawdzie stado słoni to rodzina i to pod wodzą najbardziej doświadczonej i darzonej zaufaniem przez resztę rodziny słonicy. Ale jak to w rodzinie, czasem komuś nie pasuje decyzja szefowej i wtedy trzeba buntownika przywołać do porządku...









Bunt trwał zaledwie kilkanaście minut. Parę ruchów trąby, mała próba sił, kto kogo przepchnie, i sytuacja opanowana - wracamy na łono rodziny...


Jak wyglądała ta sprzeczka pokazuje film poniżej.


Całej sytuacji z perspektywy ziemi przyglądał się dzioborożec...



Na terenie Tsavo znajduje się wiele przygotowanych wodopojów dla zwierząt. Mają one w większości formę płytkich omurowanych na okrągło studzienek, w większości po części wypełnionych wodą. Co ciekawe większość z nich anektują sobie, niejako na wyłączność użytkowania, grupy słoni. Pilnują ich na zmianę i bardzo niechętnie widzą inne zwierzęta, próbujące dostać się do wody... No cóż, słoń swój rozmiar ma i mało kto chce wchodzić z nim w dyskusję, nawet o tak kluczowe zasoby jak woda...






Słonie w Tsavo mają dość nienaturalny kolor skóry. Czerwona glinka, którą się obsypują i błoto, w którym chętnie się tarzają pozostają na ich skórze sprawiając, że niektóre z nich faktycznie są nieomal czerwone...






Biorąc pod uwagę obszar parków Tsavo West i Tsavo East słonie mają gdzie wędrować za pożywieniem. Z drugiej strony ponieważ oba parki są ogrodzone populacje nie mieszają się...



Wrzesień to pora, kiedy urodzone w bieżącym roku młode nieco już podrosły i dzielnie wędrują za swoimi mamami oraz ciociami ucząc się życia...












Kierujemy się ku Bramie Voi aby przemieścić się do innej części parku w poszukiwaniu drapieżników,  początkowo trafiamy na grupę zebr... W tej glince zebry też utraciły biel swoich "piżamek"...




W okolicach Voi Gate zlokalizowane jest kilka istotnych dla odwiedzających park i dla parku obiektów. Jest tutaj przede wszystkim Centrum Edukacyjne - obowiązkowy punkt dla każdej odwiedzającej park wycieczki szkolnej. Po przeciwnej stronie drogi, za niewielkim skalnym wzniesieniem, znajduje się Tsavo Research Center - ośrodek badania dzikich zwierząt oraz Sheldrick Wildlife Trust.



Sheldrick Wildlife Trust to organizacja, którą założyli Daphne i David Sheldrick, jako Voi Orphan Unit [Jednostkę dla Sierot w Voi] w 1954 r. kiedy David był strażnikiem - założycielem Parku Narodowego of Tsavo East. W tamtych czasach kłusownictwo, szczególnie na nosorożce i słonie było zjawiskiem dość powszechnym i straż parkowa dość często znajdowała osierocone maleństwa, których matki zostały zabite by pozyskać kość słoniową. I niestety działalność kłusownicza, choć mocno ograniczona nadal jednak ma miejsce. Przecież nie da się upilnować każdego kilometra z 13,747 km2 powierzchni Tsavo East i  9 065 km² Tsavo West. Nie da się też postawić strażników z bronią przy każdym z około 12000 słoni żyjących na terenie Tsavo Conservation Area (niektóre źródła podają nawet 16000). A cena kości słoniowej osiąga rekordowe poziomy "One gram of ivory is worth around $50 to $60 on the black market today." - taka informacja z 2023 r. Po przeliczeniu to 5000 - 6000 $ za kilogram. Jeżeli średnia waga kłów słonia mieści się w granicach od 36 kg do 68 kg (ale są i słonie, których kły ważą ponad 100 kg) to przyjmując, że kłusownicy polują raczej na osobniki o większych kłach, więc załóżmy około 50 kg kości słoniowej z zabitego słonia da niebotyczną na warunki kenijskie, tanzańskie czy ugandyjskie kwotę 250,000 do 300,000 dolarów. Przy perspektywie takiego zysku znajdą się chętni by zaryzykować nawet życie...


Sierociniec w 1977 r został przekształcony organizacyjnie w Sheldrick Wildlife Trust, która poza ośrodkami opieki nad zwierzętami potrzebującymi pomocy posiada też Jednostkę Powietrzną, Jednostki Przeciw Kłusownictwu oraz Mobilne Jednostki Weterynaryjne, których aktualnie jest 6. Fundacja od 1978 r. prowadzi poza obiektem w Voi sierociniec dla zwierząt w Parku Narodowym Nairobi. Jednostka w Voi pełni podwójną funkcję - opieki nad sierotami słoni oraz funkcję reintegracyjną, której celem jest "oddanie" odchowanych przez organizację zwierząt naturze czyli dostosowanie ich do samodzielnego życia w parku narodowym. Do tej pory takich słoni jest 125.  Widoczne tu na zdjęciach stadko to podopieczni ośrodka Sheldrick Wildlife Trust w Voi... 



W pobliżu słoni, w gęstych zaroślach, kryje się para najmniejszych antylop dikdik - takie dorosłe maleństwo waży zaledwie około 5 kg... Dikdik zawsze żyje w parach...




Nagle, pomimo tego, że na gruntowej drodze nasz samochód jednak trochę hałasuje, słyszymy dziwne dźwięki. Józio zatrzymuje samochód a my mamy okazję obejrzeć "przebieg" stada mangust. Oczywiście biegnąc mangusty wydają z siebie donośne piski...




Jedziemy drogą, którą określa się nazwą "pipeline". Prowadzi ona przez płaski teren wzdłuż przebiegającego przez teren Tsavo podziemnego rurociągu Mzima. Rurociąg ten o długości 210 km ukończono budować w 1956 r. i stanowi on źródło zaopatrzenia w wodę pitną aglomeracji Mombasy i okolic. Woda prowadzona jest ze źródeł Mzima położonych na terenie Parku Narodowego Tsavo West i przez ponad 40 km przebiega przez Tsavo East tworząc płaską przecinkę przez sawannę. Jedziemy sobie wzdłuż tego rurociągu i oglądamy teren w poszukiwaniu "kotków".


Jak na ten moment mijamy jedynie stadko dzikich perliczek...




Teren wokół jest płaski, porośnięty głównie trawą mocno już wypaloną przez słońce więc całkiem daleko widać wszelkie zwierzęta. 
Mały uważnie przygląda się jedynemu w zasięgu wzroku drzewu i mówi, że widzi tam lwa. Józio wziął lornetkę, sprawdził, pogratulował Małemu czujności i pojechał do wypoczywającego pod drzewem lwa. To był pierwszy lew znaleziony na sawannie przez Małego Zająca... I faktycznie nie było go łatwo wypatrzeć...



Podjechaliśmy do lwa jako jedynymi. Lew nie wykazał większego zainteresowania. Obejrzał nas sobie i nie widząc obiektu godnego zainteresowania uciął sobie popołudniową drzemkę...








Skoro jest Pan Lew to w niedalekiej okolicy muszą też być i Panie Lwice... I faktycznie kilkaset metrów dalej zatrzymują się jeepy, więc jedziemy. A tam, na samym środku drogi prowadzącej wzdłuż rurociągu taki oto widok...



Obecność coraz większej liczby pojazdów wokół zupełnie lwicom nie przeszkadza...


Wyraźnie widać, że są zainteresowane zupełnie czym innym...



Wystarczy rozejrzeć się po sąsiadujących z drogą krzakach, żeby zobaczyć, że koleżanek jest tu znacznie więcej i że chyba są w trakcie realizacji jakiegoś planu...




Nasz Józio nasłuchuje, bierze lornetkę, rozgląda się po okolicy i przedstawia nam wnioski z oceny sytuacji. "Lwice polują, a przynajmniej próbowały polować. Tu niedaleko jest rodzina antylop i lwice prawdopodobnie przyczaiły się na młode. Dorosłe antylopy starają się je odciągnąć od miejsca, gdzie w krzakach jest młode. Teraz przyjechały samochody i w zasadzie otoczyły lwice odcinając im pole widzenia. A, że kotki wyglądają na najedzone, zapewne zrezygnują z polowania i poczekają na dogodniejszą okazję."





Takie zachowanie wyraźnie pokazuje, że lwica węszy i czegoś szuka...




Tymczasem kocice na drodze zrezygnowały z polowania i po prostu pozwalają turystom gapić się i robić zdjęcia...






Koleżanki z krzaków przespacerowały się między samochodami i dołączyły do towarzystwa ...






Józio tylko prosił, żeby nie wystawiać ręki za okno, bo nie wiadomo jak kocica by zareagowała na chęć pogłaskania jej po głowie...







Miejsce przy kałuży w cieniu samochodów jest doskonałe na wypoczynek... A że ogon w kałuży? Ot takie drobne chłodzenie...






Przyglądaliśmy się lwicom tak długo, aż zostaliśmy z nimi sami i gdy słońce zaczęło zachodzić za wzgórza ruszyliśmy w drogę powrotną do naszej lodge...







Po drodze jeszcze baobaby w wieczornym oświetleniu...




... i gniazda wikłaczy...







Po powrocie do lodge zerkamy oczywiście najpierw na nasze poidło i jak wcześniej "swojej" wody pilnują nieprzerwanie słonie...




Obsługa zapala reflektory oświetlające poidło i w tym świetle widać, że coś się dzieje... Słonice odprowadzają młode, ale cały czas kilka słoni nie zamierza się oddalić



Przyszła pora na kolację... Smaczna zupa, wybór drugich dań i desery, w tym owoce...





Gdy kończymy kolację jest już całkiem ciemno i nawet reflektory niewiele pomagają...



Obsługa wyłącza światła i jedynie od czasu do czasu świeci w dal bardzo silnymi latarkami, które jednak do zdjęć nie są wystarczające, więc pozostaje jedynie opisać sytuację.
W mroku do wodopoju przychodzi dość spore stado bawołów. Ale nie tylko. W świetle reflektorów widać, że mają towarzystwo. - W tle pojawiają się lwice. I to nie jedna czy dwie. Obsługa naliczyła ich w sumie czternaście. (Nam udało się uwiecznić tylko dwie.).



Bawoły wydają się całkowicie nie mieć świadomości, że są czujnie obserwowane przez lwice. W pewnym momencie stado bawołów rusza a za nimi ruszają też lwice... Stado niknie nam z widoku za załomem buszu i tylko w pewnym momencie słyszymy przeraźliwy ryk... Rano panowie z obsługi informują nas, że jakieś 200 m od ogrodzenia naszej lodge, niestety w miejscu, do którego nie mogliśmy mieć dostępu, lwice upolowały bawoła... Ot takie życie na sawannie...

A na koniec jeszcze film z naszej dzisiejszej obserwacji lwów...