środa, 12 lipca 2017

Phuket - dzień dziesiąty- Similany

Wstajemy bladym świtem - gdzieś koło 4 nad ranem bo około 5 ma przyjechać busik i zabrać nas na wycieczkę. Kawka dla Małego...
I nagle Mały zwija się z bólu - Ząb... zachciało mu się.... Ale zawalczymy z gadem - Ketonal raz...
Po pół godzinie nic lepiej - ketonal 2
Przyjeżdża busik... No i jak Zającu, jedziemy??? Ketonal 3 jedziemy
Przez całą drogę do odpłynięcia Mały cierpi potwornie... Skończyło się na ketonalu razy sześć...
To może jednak nie płyniemy??? Płyniemy!
W planie 4 wyspy. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Płyną głównie Rosjanie i Chińczycy... A płyniemy tam...



Wypływamy szybkim ścigaczem z portu mijając kutry krewetkowe...




W pewnym momencie kapitan mówi, że będzie duża fala. Wydaje polecenie, żeby schować torby i ubrania pod pokład i założyć kamizelki....
I w tym momencie Zajęczy ząb jak ręką odjął - Nie odezwał się gadzina do końca wyjazdu...
Kapitan odpuścił pierwszą wyspę z powodu zbyt dużej fali, więc snorkowania z żółwiami nie było. Wysiadamy od razu na drugim punkcie programu...




Najpierw pokapuje, ale za chwilę przejaśnia się, i do końca dnia (prawie) panuje świetna pogoda.
Nasza przewodniczka nazywa znajdującą się w tle Sail Rock - Skałą Kaczora Donalda...
Ale lazurki są...






Wąską scieżką pniemy się pod Sail Rock podziwiać widoki z góry... Droga mokra, więc jest piekielnie ślisko, ale co tam...



Widoki na górze i z góry są faktycznie świetne...




Można było zobaczyć zatokę, w której mieliśmy snorkować z żółwiami (łodzie stojące tam przypłynęły znacznie później niż my)...












Po nacieszeniu oczu widokami trzeba było zejść na plażę po nadal bardzo śliskiej ścieżce...







Jeszcze trochę czasu na dole i płyniemy na kolejną wyspę...





Pogoda niby fajna, widoczki "serceszczipatielnyje", ale coś w tej pogodzie jest niepokojącego...







Czy to domek letniskowy, czy chatka Robinsona prześwituje przez liście...?





Na drugiej wyspie postanawiamy przejść na przeciwległą stronę względem plaży, do której dopłynęliśmy. Całkiem fajna i krótka przeprawa przez dżunglę...





Docieramy na plażę o przepięknych widokach, wspaniałym piaseczku i opartą o prawdziwe lazurki... Bajka...




Niby pięknie, ale jakoś tak... dziwnie...







Po miłym pobycie na wyspie wsiadamy na łódź i zaczynamy wracać...
Tylko nasz "kapitano" ma jakąś niejasną minę... 




Najpierw zaczął rozbierać radio i chować poszczególne części do worków plastikowych, później coś wspomniał o pochowaniu ubrań do toreb i założeniu kamizelek...
I wreszcie jakiś kilometr przed dobiciem do celu...... jak lunęło... Nie dało się schować przed deszczem nigdzie na łodzi. Nasze oberwanie chmury przy tym deszczu, to mżawka...
Łodzie przybijały po kolei do części nabrzeża znajdującej się pod zadaszeniem... Masakra jakaś...





Te białe kreski na zdjęciach to strugi deszczu. Wtedy zrozumiałem co naprawdę oznacza pojęcie "string rain"... Sznurkowy deszcz - bo nie spadają z nieba krople tylko woda leje się jak gdyby ktoś znalazł się między sznurkami wody - jak z prysznica pod niezłym ciśnieniem...





W deszczu wyruszyliśmy z przystani do hotelu i... I okazało się, że w Patong nie było żadnego deszczu, przez cały dzień świeciło mniej lub bardziej intensywnie słoneczko...
Jest więc powód, żeby wrócić na Similany...

Dla pomyślnego zakończenia dnia udaliśmy się na kolację...
Rybka w sosie przygotowana na parze to jedno z najlepszych tajskich dań dostępnych w tylu wariantach ile w Taj jest restauracji... Mięciutka, pikantna ale i łagodna, wspaniale aromatyczna...



A i jeszcze cała mątwa w warzywnym bulionie - trochę inna w smaku (nieco bardziej gumowata) niż kalmary - również wybierana na wagę...



Zając Mały o bólu zęba już zapomniał i ochoczo zabrał się do rozprawiczania głowonoga o dziewięciu ramionach...



No a jako deserek krewetki w tempurze... I czegóż więcej do szczęścia potrzeba człowiekowi...



2 komentarze:

  1. Jak fajnie sobie przypomnieć to przepiękne miejsce :)) Zatęskniło mi się...

    OdpowiedzUsuń
  2. Asia u nas pogoda trochę zmieniła odbiór wysp, ale i tak było pięknie. Jak za oknem śnieg to człowiek już by tam wracał.....

    OdpowiedzUsuń