Za wschodnią bramą do Chiwa rozciąga się wielki plac, za którym znajduje się "Nowe Miasto" czyli Dishan-Kala. To tutaj zaczynał się szlak handlowy do Buchary. A widoczny minaret należy do Mauzoleum Abd Al Bobo upamiętniającego jednego z czołowych przedstawicieli islamu w mieście, który faktycznie nazywał się Akhmad Palvon Zomchi. Nie zamierzamy jednak dziś opuszczać Starego Miasta.
Zatrzymujemy się jeszcze na chwilę przy medresie Khojamberdibi pierwotnie wzniesionej w 1688 r. ale przebudowanej w 1834 r.
Obecnie mieszczą się tam warsztaty tkania dywanów.
Bardzo fajne miejsce, miła obsługa, ale Małemu nie przypadła do gustu oferta gastronomiczna więc pójdziemy szukać dalej miejsca na kolację.
Przechodzimy przez zielony skwer w centrum Itchan Kala i jest tu wprawdzie całkiem miło a wśród zieleni rozłożone jest parę przybytków gastronomii, gdzie można zjeść przede wszystkim szaszłyki, ale nadal to nie to czego szukamy na dzisiejszą kolację. Jednak pobujać się wśród zieleni jest bardzo miło...
Przechodzimy przez znane już miejsca, jak skwer roztańczonych figurek...
Z jednej strony w tle wystaje minaret Kalta Minor...
... w przeciwną stronę kopuła mauzoleum Pahlavan Mahmoud i minaret Islam Khoja ...
Na dzisiejszy wieczór Mały wybiera Shuvit oshi - specjalne danie z Chiwa [czyli koperkowe kluski z ziemniakami, marchewką i mięsem oraz ostry sos] za całe 48000 Sum (czyli całe 14.50 zł).
Duży z kolei decyduje się na Barak Asarti czyli zestaw pierogów z jajkiem, serem, mięsem i szpinakiem oraz sos za kolejne 60000 Sum czyli aż 18.00 zł.
Do tego litrowa cola zero z lodem na popitkę i mamy doskonałą kolację złożoną ze smakowitych dań, w ładnym miejscu z doskonałą obsługą za całe 40 zł. Pokażcie mi takie miejsce na starówce w Warszawie, Krakowie, Gdańsku czy Wrocławiu...
Było tak miło, że nawet nie zorientowaliśmy się kiedy zaczęła zbliżać się 21:00, a jutro musimy wstać około 5:00 rano. Trudno, ale nic nie powstrzyma nas przed tym, by przejść się jeszcze trochę po wieczornym Itchan Kala bo nie wiemy, czy będzie jeszcze kolejna okazja... Najpierw jednak kilka zdjęć z tarasu.
Wieczorne oświetlenie sprawia, że to ceglane miasto nabiera magicznego charakteru.
Po zmroku na głównych ulicach Starego Miasta nadal panuje duży ruch. Teraz mniej tu turystów a więcej miejscowych...

Kto w tym upale potrzebuje takiej futrzanej czapy? No dobra, teraz jest tu ciepło, ale zima, a nawet wiosna i jesień na terenach pustynnych mają bardzo chłodne noce. A i w Moskwie czy Petersburgu można taką czapą zadać szyku...
Bocznymi ulicami przeszliśmy na plac przy którym głównym obiektem jest włączony w ciąg murów obronnych budynek o dźwięcznej nazwie Zindon ale niezbyt miłym historycznym przeznaczeniu - to dawne więzienie Chana.
Przed gmachem dawnej mennicy grupa kobiet w tradycyjnych strojach właśnie zakończyła taneczno-wokalny występ...
Vis-a-vis mennicy bardzo popularna wśród turystów restauracja Terrassa.Czas leci, kierujemy się więc ku bramie zachodniej Ota Darvaza.
A jak Kalta Minor to oczywiście połączona z nim medresa Mohammed Amin Khan.
A przed wejściem do medresy - hotelu grupa chłopaków właśnie postanowiła zapozować w pięknych tradycyjnych futrzanych czapach...
I tak wróciliśmy już do ceramicznego planu starego miasta i bramy zachodniej...W oczekiwaniu na transport do hotelu jeszcze kilka ujęć murów obronnych.
Jeszcze szybkie bujanko w hotelowym lobby...
I czas spać bo jutro wyjazd o 6:30. A to przedstawimy w kolejnym poście...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz