Wychodzimy z targu i kontynuujemy spacer przez San Telmo. Tyle, że tym razem oddalamy się nieco od Defensa i idziemy w głąb dzielnicy do ulicy Bolivar.
Tutaj również kwitnie życie, jest wiele lokali gastronomicznych o różnym profilu. Jest secesyjna zabudowa, ale nie wygląda to aż tak atrakcyjnie jak Defensa z drogimi sklepami i otoczką turystycznego deptaku. Tutaj jest znacznie bardziej normalnie, ale i nie mniej ciekawie...
W odróżnieniu od Defensa tutaj mury wielu budynków na poziomie parteru pokryte są całkiem ciekawymi muralami.
Moją szczególną uwagę zwróciły murale na tym budynku...
... ale też i te na budynkach po przeciwnej stronie ulicy...
W bocznych ulicach widać, że sporo jeszcze brakuje, aby San Telmo odzyskało dawny blask...
Argentyńskie wyroby skórzane należą podobno do najlepszych jakościowo na świecie...
W każdej mijanej knajpce widać ogromną staranność i wręcz namaszczenie z jakim kucharze przygotowują dania dla gości...
Tu też znajdujemy kolejnego przyjaciela...
Tutaj też nie należy zostawiać samochodu byle gdzie, bo konsekwencje mogą być kosztowne...
Doszliśmy z drugiej strony do Plaza Dorrego i tutaj ogromne wrażenie zrobił na nas sklep z kapeluszami.
Pomysłowość to warunek sukcesu. Tak w pomysłowy sposób można wykorzystać niepotrzebne, zdarte stare winyle...
Tym razem mieliśmy też więcej szczęścia, bo grupa tancerzy tanga właśnie rozpoczynała kolejną turę pokazu. I oczarowani spędziliśmy tam całkiem sporo czasu przyglądając się, jak argentyńskie tango interpretują tancerze z San Telmo...
Zainteresowanie publiczności było bardzo duże, ale przecież zabawa nie polega na tym, że dwoje tańczy a setka się przygląda. Tancerze zapraszali do zabawy publiczność i dawali wskazówki, jak prawidłowo tańczyć tango. Sporo osób z widzów zmieniło się w tancerzy... I ani wiek, ani umiejętności nie miały tu znaczenie. Po prostu chodziło o to, żeby się bawić...
Pokazy tanga nie były jedynymi. W innym miejscu grupka tancerek robiła swój pokaz tańca nowoczesnego, jednocześnie kręcąc film...
Zanim nacieszyliśmy oczy tanecznymi występami zaczęło się ściemniać a na fasadach budynków zaczęło być widać oświetlające je reflektory. To znak, że jeżeli chcemy zdążyć zjeść coś na Mercado to pora ruszyć i dokonać wyboru....
Tym razem Mały zdecydował o połączeniu znanego i nieznanego. Znane było piwo Patagonia...
Nieznana natomiast była taka forma podania zapiekanej kiełbaski z ziemniakami, serem i dodatkami.
Po kolacji przyszła pora żegnać się z San Telmo, przynajmniej na dziś...
Zanim jednak pożegnamy się z tym wpisem jeszcze film pokazujący nieco interpretacji tanga na San Telmo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz