poniedziałek, 17 maja 2021

Przez Doha do Bangkoku

Pojawiła się dobra oferta cenowa przyzwoitą linią lotniczą do Bangkoku, więc czemu nie... Paszport jest ważny, plan przygotowany - Trochę Tajlandii i trochę Laosu... No to ruszamy w drogę... Samolot gotowy na przyjęcie pasażerów już czeka więc wsiadamy...





Samoloty QATAR Airways latające na trasie warszawskiej reprezentują normalny, bardzo przyzwoity standard. To jednak nie najtańsza wersja wyposażenia jak w charterach gdzie pasażerowie ubici na maksa, żadnej rozrywki czy udogodnień. No i jest to co lubimy bardzo, czyli bieżąca informacja o trasie przelotu...


Pod nami kolejne kawałki Europy w zimowej szacie. 



Wyższość lotów liniami regularnymi nad charterami przejawia się też w ofercie obsługi. Kilka razy w trakcie lotu przejeżdża serwis z napojami, i to nie tylko chłodzącymi. Jest menu i wybór dwóch różnych dań głównych, do których oferowane jest wino czerwone lub białe oraz inne procentowe dodatki...



Co do jedzenia to trzeba przyznać, że jest na bardzo przyzwoitym poziomie. Oczywiście linia należy do kraju muzułmańskiego, więc jedzenie musi tu być halal, ale z drugiej strony kuchnia arabska ma swoje zalety i nam odpowiada bez zastrzeżeń...




Przeskakujemy z Europy do Azji ...



... a tutaj nadal zima... No, ale w końcu lecimy nad obszarami wyżynnymi i górskimi Turcji i Iranu.  Widoki za oknem są bardzo ciekawe...







W końcu pod skrzydłami pojawia się sporo wody, co znaczy, że zbliżamy się do końca pierwszego odcinka trasy - do Doha, gdzie czeka nas 3 godzinna przesiadka... 



Różnica czasu sprawia, że mamy już godzinę 17:30 i bardzo szybko zapada zmrok...


Sprawdzamy na tablicy informacyjnej, czy nie ma jakichś niespodzianek, odnotowujemy gate odprawy i możemy ruszać na penetrację lotniska...


Lotnisko Doha w naszej opinii jest zwykłym dużym hubem transportu lotniczego. Jest przyzwoite, ale też i powodów do zachwytu nam nie zapewniło. Natomiast nie przypadła nam zbytnio do gustu maskotka tego lotniska, trochę infantylna, trochę śmieszna, ale niezbyt atrakcyjna wizualnie... Trudno powiedzieć, co to za stwór...




Podczas naszej przesiadki jedną z atrakcji byłą wystawa modeli dinozaurów...





Oczywiście na lotnisku potrzebne są punkty gastronomiczne. I tu również Doha spełnia standardy, ale i niczym szczególnym się nie wyróżnia. Dostępna jest spora gama punktów gastronomicznych od food court po luksusowe restauracje, gdzie króluje kawior, szampan czy też belgijska czekolada... Ceny oczywiście lotniskowe, ale każdy głodny czy znudzony długim oczekiwaniem zapewne coś dla siebie może znaleźć...







Jednym z najbardziej dochodowych biznesów lotniskowych są sklepy wolnocłowe. I tu również w Doha jest jak na wszystkich wielkich lotniskach - dużo, różnorodnie ..... od kartek pocztowych po towary luksusowe. Oczywiście na szczycie jest londyński Harrods...


Mamy pełny przegląd marek kosmetyków...







Jak we wszystkich krajach arabskich duży segment lotniskowych sklepów stanowią stoiska z biżuterią - głównie złotą... Wiadomo - arabska biżuteria cieszy się dużym wzięciem nie tylko w krajach arabskich...


Mamy też duży wybór drobnej elektroniki oraz zegarków, aparatów fotograficznych i sprzętu video...


Bardzo szeroki jest wybór odzieży i akcesoriów znanych i szanowanych marek...


Mały znalazł też w tej ofercie odpowiedniego zająca...





Wprawdzie Katar to kraj muzułmański, i alkohol nie przystaje do obrazu "dobrego wyznawcy Islamu", jednak oferta alkoholowa nie odbiega od oferty w Paryżu, Londynie czy Frankfurcie...  Podczas naszej wizyty promowany był Jasio Wędrowniczek...



Z naszej perspektywy oferowane na wolnocłówce w Doha ceny nie należały do zbyt atrakcyjnych. Były obliczone raczej na kieszenie zamożnych Arabów i Azjatów. No a żeby z kieszeni tych co nieco wyciągnąć za zakupy w sklepach wolnocłowych można brać udział w loteriach z przyznam bardzo atrakcyjnymi nagrodami...





Oczywiście najbardziej oczekiwaniem na lotnisku znudzone są dzieci. Przewidziano więc i dla nich kilka "placów zabaw" i między innymi taką zjeżdżalnię...




Kolejny rzut oka na tablicę pokazuje, że czas już iść do gate...




Wyglądamy przez okno i okazuje się, że drugą część trasy pokonamy największym ptaszkiem w katarskiej flocie - Airbus A380. To miłe, bo ten model jest bardzo wygodny i świetnie wyposażony. 




Schody na górny pokład jak na jakimś pokazie mody...



Jako że nasz lot jest nocny, więc zaczynamy kolacją a kończymy śniadaniem...



Śniadanie ostro - słodkie, ale bardzo dobre... No i ze świetną kawą...


 Jest 7 rano i jesteśmy w Bangkoku... Teraz do hotelu i w miasto - ale o tym w kolejnym wpisie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz