niedziela, 8 września 2019

Jerash

Jerash oddalone jest od Ammanu o 49 km - zaledwie nieco ponad godzina drogi autobusem, a po drodze... Widoki sympatyczne, dobrze utrzymane gospodarstwa, ładne budynki ale widok zakłóca coś co z daleka przypomina slumsy... Nasz pan przewodnik nie jest zbyt wylewny w swoich tłumaczeniach ale przyciśnięty nieco bardziej zdecydowanie przyznaje w końcu, że ten slums to obóz uchodźców palestyńskich.  Opowiada, że to brud, smród i ubóstwo, siedlisko robactwa i chorób. Otoczone murem i pilnowane przez wojsko miejsce, z którego mysz ma nie uciec. Wyraźnie widać, że nastawienie Jordańczyków do uchodźców zbyt pozytywne nie jest. No ale cóż, przyznać trzeba, że OWP pracowała na to skutecznie, a nieudany zamach na króla przelał czarę goryczy i zamiast współczucia widać wyraźną wrogość...




Dojeżdżamy do Jerash, parkujemy autokar i udajemy się na zwiedzanie. A co będziemy zwiedzać?

Miejsce gdzie stoi Jerash w starożytności zwane Gerasa zamieszkiwane było od czasów paleolitu. Na miejscu tym istniało też osadnictwo w epoce brązu, na co wskazują wykopaliska. Jednak to, co zobaczyć możemy obecnie to przede wszystkim hellenistyczna Gerasa zwana też Antiochią nad Złotą Rzeką. Według jednych źródeł miasto założył Perdiccas, generał Aleksandra Wielkiego, który osiedlił tu starzejących się żołnierzy macedońskich ze swej armii. Inne źródła przypisują początki miasta wskazując na Antiocha IV,  a jeszcze inne na Ptolomeusza II. Prawdziwy wielki rozwój nastąpił w czasach rzymskich. Po podboju w 63 roku miasto znalazło się w Prowincji Syria. Wtedy to miasto zasiedlali głównie Syryjczycy oraz niewielka społeczność żydowska. Jerash rozwijało się w I w, a gdy w 106 r cesarz Trajan zlecił budowę dróg handel rozkwitał. Na przełomie lat 129 - 130 miasto odwiedził cesarz Hadrian i wtedy na jego cześć pobudowano łuk triumfalny, który przejął rolę południowej bramy do miasta. Kwitnące miasto podupadać zaczęło po inwazji Persów w 614 r. W 749 roku miasto zostało poważnie zniszczone przez trzęsienie ziemi. Podczas wojen krzyżowych miasto zdobyły i częściowo spaliły wojska Króla Jerozolimy Baldwina II. Miasto trwało, ale bez większego rozwoju i obecnie jego główną atrakcją są wykopaliska, które przyszło nam zwiedzić.

Podczas naszej wizyty panował niesamowity skwar stąd nasi towarzysze podróży, Aldonka i Krzyś nie zdecydowali się na dalekie spacery z nami, i zwiedzaliśmy ruiny Jerash sami...

Zaczynamy od Łuku Hadriana. Wzniesiono go w 130 roku i bogato ozdobiono liśćmi akantu...










Po przejściu przez łuk mijamy po prawej stronie hipodrom na którym odbywają się pokazy rzymskich wojsk dla turystów... Nie jesteśmy specjalnie zainteresowani, bo czas nas nieco pogania...


Wzdłuż trasy mijamy ładnie poukładane pozostałości dawnych budowli bardzo bogato zdobione i mamy nadzieję, że kiedyś odtworzone zostaną budowle, z których pochodziły...





Mijamy knajpkę, w której nasi kompani zdecydowali się przeczekać upał...


Przechodzimy przez kolejną bramę ,przy której sprawdzane są bilety wstępu...






I wychodzimy na owalny plac, który powstał w czasach Hadriana. Plac liczy sobie 80 m na 90 m  i otoczony jest 160 kolumnami w stylu jońskim...




Idziemy na ulicę zwaną Cardo, stanowiącą oś miasta w kierunku południe - północ.. Po krótkim spacerze mijamy Macellum czyli dawny targ Jerash.


Idziemy dalej otoczoną korynckimi kolumnami Cardo przez dawną agorę czyli miejski rynek...












Centralnym elementem macellum jest fontanna z czasów rzymskich z kolumnami korynckimi w tle.





Mijamy pozostałości południowego tetrapylonu...







Dochodzimy do Nympheum gdzie kiedyś główną ozdobą była wspaniała fontanna...





Mijamy pozostałości dawnego pasażu handlowego.. Widać, że prace archeologiczne są w toku ale jakoś nie widać by toczyły się żwawym tempem...



Do Świątyni Artemidy niestety wejść się nie da, bo trwają tam prace...






Droga kończy się nam przed północnym tetrapylonem. Płot, teren "budowy" i wstęp wzbroniony. Skręcamy więc do Północnego Teatru...







No to wracamy zaglądając po drodze w różne zakamarki...






Mały postanowił wystąpić w Nymphaeum jako nimfa na fontannie...



Mijamy też dawną katedrę a raczej to co z niej zostało. A jest to exedra, czyli "tron biskupi" w którego ikonografii znajdujemy symbol Ducha Świętego pod postacią gołębicy...



Zobaczyliśmy zasadniczo wszystko, co chcieliśmy zobaczyć. Dzisiaj wiem, że od czasów naszej wizyty wiele się zmieniło, dokonano nowych odkryć, a wiele miejsc częściowo przynajmniej odrestaurowano. Ale dobrze jest spojrzeć czasem na wcześniejsze zdjęcia, żeby zmiany te zauważyć.
Wracamy do autokaru i jedziemy dalej. Mamy przed sobą 90 km do Bosra, ale najpierw musimy pokonać granicę między Jordanią a Syrią, co okazuje się wcale nie być takie proste...
Na granicy spędzamy dobre dwie godziny czekając aż sprawdzone i ostemplowane zostaną nasze paszporty.


W trakcie oczekiwania spotykamy jadące z Arabii Saudyjskiej rodziny. Kobiety, a nawet małe dziewczynki odziane są w tradycyjne czarne hidżaby... Ot taka egzotyczna kultura kraju Wahabitów...





Wreszcie paszporty wracają, Kondzio się uśmiecha więc możemy jechać...


A kontynuację wspomnień znajdziecie pod pozycję menu - Syria...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz