sobota, 10 czerwca 2017

Valletta cz.II





Dzisiaj ponownie odwiedzamy Vallettę.
Idziemy do Pałacu Wielkiego Mistrza. po drodze podziwiamy ciekawą architekturę miasta.






Budowę Pałacu Wielkiego Mistrza rozpoczęto w 1572 roku. Pałac z zewnątrz zaskakuje nas swoją surowością. Kupujemy bilet wstępu 8 euro od osoby i udajemy się na zwiedzanie.
Krętymi, marmurowymi schodami wchodzimy na pierwsze piętro, gdzie mieściły się apartamenty wielkich mistrzów. Na parterze mieściły się stajnie, wozownia, spichlerz,  kuchnia i kwatery służby.
Na piętrze od 1964 roku mieszczą się biura kancelarii Prezydenta Republiki. Niestety większość sal nie jest udostępniona do zwiedzania. W pałacu cały czas trwają prace renowacyjne co również powoduje wyłączenie pomieszczeń ze zwiedzania. Trochę szkoda, że nie można zwiedzać całego pałacu.





















Na tyłach pałacu w dwóch salach urządzono zbrojownie, zgromadzono tu jedną z najlepszych kolekcji broni na świecie.








Na podwórzu księcia Alfreda znajduje się ciekawa dzwonnica z zegarem, który odmierza czas od 1745 roku. Co kwadrans w trzy gongi młotami uderzają figurki mauretańskich niewolników.  Wskazówki zegara pokazują godziny, minuty, fazy księżyca, dzień i miesiąc.







Trochę rozczarowani Palace Armoury idziemy zobaczyć najważniejszy budynek w mieście Katedrę Św. Jana. Wybudowana w latach 1572-81 według projektu maltańskiego architekta Gerolamo Cassara (to też architekt pałacu Wielkiego Mistrza) , jako główna świątynia zakonu joannitów, jest pierwszym barokowym kościołem w Europie. Z zewnątrz katedra wygląda jak mała forteca. Nie dziwi nas to Cassara był specjalistą w dziedzinie architektury wojskowej. Kupujemy bilet wstępu, 10 euro od osoby i wchodzimy do środka.


 
 Po przejściu przez bramki jesteśmy w lekkim szoku. Ogrom fresków i złoceń przyprawił nas o zawrót głowy. Sama budowla też.
 Nawa główna  ma 53 metry długości i 15 metrów szerokości.
 Umieszczono w niej osiem bocznych kaplic narodowych grup rycerzy: włoskiej, niemieckiej, francuskiej, prowansalskiej, anglo-bawarskiej, kastylijsko-portugalskiej i aragońskiej. Wszystkie są niesamowicie bogato zdobione, wypełnione dziełami sztuki, obrazami, rzeźbami, arrasami.














 Najważniejszym elementem katedry jest jednak ołtarz i rzeźba Mazzuoliego przedstawiająca chrzest Jezusa Chrystusa. Wciśnięta między organy, otoczona przebogato zdobionymi sklepieniami i murami,  freskami i bogato zdobionym  baldachimem .





Cała posadzka w katedrze wyłożona jest płytami nagrobnymi upamiętniającymi wybitnych rycerzy zakonu. Trochę dziwnie chodzi się po nich mając świadomość, że pod spodem znajdują się ich groby.




 


W muzeum katedralnym zgromadzono 14 flamandzkich arrasów przedstawiających sceny z życia Chrystusa i alegorie religijne. Wykonał je de Vos na podstawie szkiców Rubensa i Poussina.   Najsłynniejszym zbiorem muzeum jest obraz Caravaggia " Ścięcie św. Jana Chrzciciela" Niestety  zdjęcia obrazu nie ma szans zrobić.





 Trochę oszołomieni bogactwem barokowej katedry przepięknymi uliczkami Valletty udajemy się w kierunku katedry anglikańskiej.












 Prokatedra św. Pawła budowana była w latach 1839-1844 na rozkaz królowej Adelajdy, która podczas wizyty na Malcie dowiedziała się o braku anglikańskiej świątyni na wyspie. Katedrę wybudowano na miejscu zburzonego Zajazdu Niemieckiego.  Wstęp do katedry jest bezpłatny, ale siedzi tam osoba pilnująca świątyni i jest box na dobrowolne ofiary, wypada coś wrzucić. Wnętrze bardzo pozytywnie  zaskoczyło nas prostotą. Nie czuliśmy się przytłoczeni, oszołomieni..... Zero przepychu.


 




Wizyta w Pro Katedrze wyciszyła nas. Postanawiamy iść nad wodę i pocieszyć się widokami. Spacer po klimatycznych uliczkach Valletty to wielka przyjemność.












Fajnie się spacerowało po nabrzeżu, ale my mamy w planach zobaczenie jeszcze jednego ciekawego miejsca. No cóż stromą ulicą św. Jana wracamy do centrum.





Idziemy zwiedzić niewątpliwie najciekawszy kościół na Malcie. Kościół św. Pawła Rozbitka.

Gdyby nie wystawiona tablica nigdy nie domyślilibyśmy się, że w tym miejscu mieści się kościół.





Po wejściu do środka też jesteśmy ogromnie zaskoczeni. Przepiękny kościół , warto do niego zajść.











 Czas wracać do hotelu i wieczorkiem pójść na ostatnią kolację. Niestety jutro nasze wakacje się kończą.








Wcześnie rano jedziemy taksówką na lotnisko.  Okazuje się, że przejazd jest niewiele krótszy niż autobusem. Co nas bardzo cieszy bo upewniliśmy się, że na Malcie nie warto wypożyczać samochodu. Obsługa na lotnisku bardzo sympatyczna, nie czepia się, można nawet napoje przenieść przez odprawę. Lot punktualny bez zastrzeżeń jak na tanie linie. Niestety na lotnisku w Gdańsku bardzo długo musieliśmy czekać na bagaże.

Kilka fotek archipelagu z lotu ptaka.






Nasz tygodniowy pobyt na Malcie był bardzo udany. Zobaczyliśmy wszystko co zaplanowaliśmy. Pewne miejsca świadomie ominęliśmy. Gdybyśmy mieli być tu jeszcze tydzień mogłoby się okazać, że się nudzimy i nie mamy co robić..........



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz