Jesteśmy na molu San Zaccaria Pietà właśnie wychodzą w morze wielkie wycieczkowce, przeciwko wizytom których protestują mieszkańcy Wenecji twierdząc, że wizyty te powodują więcej kosztów i strat niż przynoszą zysków...
Jest już nasz stateczek "Torcello", który dostarczy nas do Punta Sabbioni...
Zostawiamy za sobą to, co zdążyliśmy zobaczyć i to co pozostało na kolejną wizytę, jak kompleks San Giorgio Maggiore czy Lido...
Słońce powolutku zbliża się do wody...
A Mały nadal nie wie, jakie plany ma Duży...
Oddalamy się coraz bardziej od San Marco. Mijamy wyspę Certosa i końcówkę Lido z małym sportowym lotniskiem...
Mijamy klasztor San Nicolò al Lido..
Jeszcze trochę czasu i dobijamy do Punta Sabbioni...
No i na zachód słońca zdążyliśmy dojechać nad lagunę od strony Treporti... To była ta mała niespodzianka, której nie spodziewał się Mały...
No a gdy zaszło słońce mogliśmy spokojnie pojechać do naszej restauracji Sole Mare na pożegnalną kolację...
No i musiał być deser - oczywiście tiramisu ...
No a jutro wracamy już do domu... ale nie tak z samego rana...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz