Dzisiaj sobie sporo pochodzimy. Przyszedł bowiem czas na zobaczenie Las Palmas De Gran Canaria. Zwiedzanie stolicy rozpoczynamy od wizyty na targu. Uwielbiamy takie miejsca
Mercado de Vegueta.
Czas na spacer uroczymi uliczkami najstarszej dzielnicy miasta czyli Vegueta.
Dochodzimy do ulicy Colon, przy której mieści się „Dom Kolumba” czyli Casa de Colon. Tak naprawdę Kolumb był tu jedynie gościem, a rezydencja należała do pierwszych Gubernatorów Gran Canarii. Do dzisiaj nie ustalono, czy Kolumb zawitał tu dwa, czy trzy razy . W budynku mieści się muzeum poświęcone Kolumbowi i historii GC. Wstęp bezpłatny, ale my muzealni nie jesteśmy i darujemy sobie wejście do środka.
Idziemy w kierunku katedry św. Anny. Okazuje się, że główne wejście jest zamknięte, a wchodzi się bocznym od strony Muzeum Sztuki Sakralnej. Zanim wejdziemy do katedry kręcimy się po Plaza de Santa Ana, oglądamy Pałac Biskupi .
Kupujemy bilety, 3 euro od osoby i idziemy zobaczyć katedrę i muzeum.
Katedra raczej biednie wyposażona , ale nie ma się co dziwić. Gdzieś czytałam, że Wyspy Kanaryjskie były strasznie biedne. Podobno Hiszpania kontynentalna doszła do wniosku, że nie opłaca się puszczać reklam telewizyjnych na wyspach, bo ludzie i tak nie kupią reklamowanego towaru. Wszystko odmieniło się w momencie rozkwitu turystyki.
Patio było ładne
Przez piękne patio przechodzimy do muzeum. No cóż, muzeum mało interesujące jak dla nas. Warto było jednak wejść dla pewnego obrazu .
Odkryliśmy podobiznę samego wodza Jarosława K
Po wyjściu z Katedry kręcimy się jeszcze trochę po Calle Espirtu Santo, dochodzimy do Placu Świętego Ducha, gdzie znajdujemy zadaszoną fontannę z dzwonem pochodzącym z kaplicy Ducha Świętego. Sama kaplica zamknięta jest dla zwiedzających.
Dziwnym trafem ponownie trafiamy na Plac Św. Anny . To jeszcze raz rzut okiem na siedzibę Regenta, Najwyższy Trybunał Sprawiedliwości i inne kamienice wokół placu.
Idziemy w kierunku dzielnicy Triana.
Nasz pierwszy cel to Plaza de Cairasco, na którym chcemy zobaczyć Gabinete Literario. Jeden z najpiękniejszych budynków Las Palmas od ponad stu lat jest siedzibą towarzystwa kulturowego. Popiersie dramaturga, poety i muzyka Bartolomeo Cairasco de Figueroa. Hotel Madryt, podobno po pobycie w nim, w 1936 roku, gen Franko rozpoczął przejęcie Hiszpanii.
Na początek kilka fotek z okolicy
A to plac, ten żółty budynek o Hotel Madryt.
Niestety nie pamiętam czyje to popiersie
Zanim przejdziemy Calle Mayor de Triana postanawiamy skręcić w boczne uliczki.
Czas na spacer Calle Mayor de Triana, główny deptak i ulica handlowa Las Palmas. Śliczna kolorowa ulica, na której znajduje się Konsulat RP.
Mnie najbardziej podobał się trójkątny plac z rzeźbami z brązu, najmniej Park San Telmo z drzewami smoczymi więc fotek z parku nie mamy
Piękne miejsce tylko niezbyt przyjazne kobiecie do których sklepów teraz skręcić ?
Opuszczamy Las Palmas i udajemy się drogą C 810 w kierunku Mogan, jeżeli nasz plan się powiedzie to tego dnia objedziemy całą wyspę.
Jedziemy w kierunku Pico de Galdar.
Na zboczu góry mieśći się miasteczko Galdar, które przed najazdem Hiszpanów było stolicą jednego z królestw.
W okolicy jest sporo jaskiń , my jednak, po poprzednim oglądaniu domostw Guanczów, nie jesteśmy zainteresowani .
Jedziemy dalej w kierunku Barranco de Guayedra . Po drodze mijamy Sardinę, San Isidoro.
Wjeżdżamy w góry, droga robi się coraz bardziej kręta i wąska. Z daleka widzimy dużą ciężarówkę. Mówię do Dużego, że trochę stromo będzie jak spotkamy się z nią na zakręcie bo to my jesteśmy po stronie przepaści. Spotkaliśmy się za zakrętem, kierowca prowadził jedną ręką, drugą miał wystawioną za okno i trzymał w niej papierosa. Przyznam, że w duchu modliłam się żeby nie spotkać po drodze już żadnej ciężarówy.
Pisałam o krętej wąskiej drodze i moim strachu. To dodam teraz, że im dalej jedziemy, tym droga robi się gorsza . Natomiast widoki wynagradzają wszystko .
Dojeżdżamy do Mirador Balcon.
Niesamowite miejsce. Balkon na brzegu pionowego klifu spadającego do Atlantyku. Widoki zapierają dech w piersiach .
Wychylamy się w kierunku wody i widzimy „ogon smoka” (szczyty klifów tworzą zygzak przypominający smoczy ogon). Mamy szczęście, jest dobra widoczność możemy zobaczyć Teneryfę i Pico de Teide . Odwracamy się w stronę lądu i widzimy Barranco La Arena i La Aldea de San Nicolas. Jedyny minus tego miejsca to duży wiatr .
Nacieszyliśmy oczy widoczkami i jedziemy dalej. Kolejny przystanek to Fuente de los Azulejos przepiękne kolorowe skały. Kolory powstałe w wyniku procesów utleniania nadały temu miejscu niepowtarzalny klimat.
Nie wiem czy wiecie, że nazwa Wyspy Kanaryjskie nie pochodzi od kanarków tylko od PSÓW. Po łacinie canis znaczy pies, więc powinny się nazywać raczej Psie Wyspy .
Te dwa spotkane przy drodze słodziaki pilnowały baru i straganu . Nie jest to jednak rasa , z których słynie GC. Dogów Kanaryjskich nigdzie nie spotkaliśmy.
Kolacja jak zwykle bardzo smaczna.
Po kolacji z naszymi kompanami chcemy się wybrać do Puerto Rico na balety.
Niestety okazuje się, że dyskoteki są pozamykane . Większość restauracji również . Tak się zjadowiliśmy, że nawet jednej fotki nie zrobiliśmy , chociaż wieczorem miasto wyglądało bardzo ładnie.
No cóż niepocieszeni wracamy do hotelu, bar jeszcze otwarty .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz