piątek, 12 lipca 2024

Popołudnie na targu w Nyaung Shwe

Podczas podróży po Azji lokalne targi należą do naszych ulubionych miejsc. Można poczuć atmosferę miejsca, zobaczyć jak żyją ludzie i czym handlują. Taką też doskonałą miejscówką okazał się targ w Nyaung Shwe (jedna z możliwych pisowni - druga to jak wcześniej Nyaungshwe) gdzie spędziliśmy sporą część popołudnia...


Rejon jeziora Inle to niejako dwa oblicza lokalnej gospodarki. Pierwsze to rybołówstwo - w nie najlepszej kondycji, ale dla wielu rodzin, szczególnie tych żyjących na jeziorze i na jego brzegach to podstawa utrzymania. Drugie to rolnictwo. Na dobrych glebach uprawia się tu warzywa, owoce, kawę i herbatę na wzgórzach Shwe oraz zboża.
W taki sposób sprzedaje się tutaj lokalną herbatę 




Robiąc zakupy w Polsce kupujemy po prostu banany. W Azji bananów jest chyba więcej odmian niż na naszym rynku jabłek. Dla większości naszych kupujących banan musi być żółty i szczególnej uwagi na różne odcienie tego koloru mało kto zwraca uwagę. Tymczasem różnice kolorów wiążą się z innym smakiem i konsystencją. Dodatkowo, są jeszcze plantany czyli zielone banany warzywne, Te do jedzenia na surowo nie nadają się ale w kuchni można z nich przygotować doskonałe dania. A najprostsze z nich to bananowe chipsy...


Orzechy kokosowe różnią się nie tylko wielkością i kolorem, ale też i przeznaczeniem ... Mało kto zastanawia się nad tym, że mleko kokosowe to nie płyn, który znajduje się we wnętrzu orzecha tylko produkt wygniatania w wodzie rozdrobnionego miąższu kokosa. Natomiast płyn w orzechu to woda kokosowa, która posiada doskonale właściwości i jest na tyle kompatybilna z ludzkim organizmem, że może być bezpośrednio podawana człowiekowi dożylnie w postaci kroplówki ...



Przed nami wielkie święto, więc kobiety na bazarze przygotowują świąteczne dekoracje...



Większość warzyw na bazarze jest nam dobrze znana. Pomidory, ogórki, ziemniaki, papryka, czosnek, cebula... Ale w smaku znacznie różnią się od tego, co kupujemy w kraju...



 Owoce tykwy u nas spotyka się bardzo rzadko...




Zupełnie inaczej jest z "zieleniną. Tutaj znane nam produkty są w mniejszości a większość to zioła, które w naszej kuchni nie występują... Nawet gdy dowiadujemy się, jak się nazywają, niewiele nam to mówi...







Na bazar i dostawcy i kupujący przyjeżdżają często z dość odległych miejsc, więc bazarowe jadłodajnie cieszą się sporym powodzeniem...


Biorąc pod uwagę, że jesteśmy nad jeziorem nic dziwnego, że wiele stanowisk na bazarze zajmują sprzedawcy ryb. W tym sektorze spotkamy duży wybór ryb suszonych. I są to nawet ryby najdrobniejsze, z których przygotowuje się zupę czy inne popularne a tanie potrawy.




Ryby świeże pochodzą głównie z jeziora Inle...






Jest też na targu sporo drobiu, głównie z przydomowego chowu...


Targ ma też swoich stałych klientów, którzy czekają na to, że może coś ze straganu spadnie, albo ktoś się zlituje i nakarmi jakimiś resztkami...


Ananasy, melony, czerwone banany i banany warzywne, arbuzy oraz bardzo dorodne awokado...




Są też stragany sprzedające dodatki potrzebne do przygotowania potraw, produkowane przemysłowo oraz drobne paczkowane produkty jak orzechy czy słodycze. Oczywiście musi też być tu olej.




Istotne znaczenie dla powstających potraw, ich smaku i wyglądu ma to, jakiego ryżu użyjemy w naszej kuchni. Ma to też ważne znaczenie dla kieszeni, gdyż różnica ceny jest istotna. Ryż najwyższej jakości kosztuje dwukrotnie więcej niż ten najtańszy. 


Oczywiście w każdej potrawie ogromne znaczenie mają przyprawy i tych jest tutaj również wiele.


My delektujemy się naszymi słonymi paluszkami a tutaj na targu kupuje się lokalne prażynki...



Czyżby na tym stoisku sprzedawano rozpałkę i drewno na grilla? Nie. To stoisko można byłoby nazwać "kosmetycznym" ponieważ sprzedaje się tutaj kawałki drewna thanaka. Starta na pył kora i drewno służą do przygotowania pasty, którą kobiety smarują twarz jako maseczkę ochronną przed szkodliwymi dla skóry czynnikami atmosferycznymi...  


Produkt tego straganu osobiście nazywam "przekleństwem Azji". To liście betelu znanego też jako pieprz żuwny. Te z pozoru niewinnie wyglądające liście, często z zawiniętą w nie "smakową" wkładką wzbogacającą Azjaci namiętnie żują a następnie plują pozostawiając wokół siebie krwisto-czerwone plamy. O konsekwencjach dla uzębienia lepiej nie mówić... Często widać uśmiech bezzębnej lub wyposażonej w sczerniałe pieńki pozostałości zębów twarzy. To skutki wieloletniego żucia betelu...




A tak sprzedawane są wiązki "szczęśliwych" pędów bambusa do rozsady.


Sporą część targu zajmują też stoiska z kwiatami kupowanymi najczęściej jako dekoracje ołtarzy Buddy, czy kapliczek przodków.



A gdy kończy się intensywny handel można się zdrzemnąć przed powrotem do domu...


Do najpopularniejszych kwiatów należą te storczyki spotykane wszędzie w dużych ilościach. Dendrobium kosztują grosze więc spotkamy je w świątyniach, w hotelowych lobby i pokojach, w restauracjach a nawet na talerzach jako dekorację...





W rejonie Inle i na wzgórzach Shan uprawiane są też róże, które trafiają na rynek krajowy oraz na eksport...



W upale darowaliśmy sobie część materiałowo ubraniową bazaru, tym bardziej, że ta część w większości zakończyła już pracę jak ten zakład krawiecki.


Przyszła pora, żeby spokojnie usiąść na tarasie znanej nam z wczorajszej kolacji lokalnej restauracji, uzupełnić płyny, dać odpocząć nogom i jednocześnie oglądać życie ulicy... 




Tak ubierają się tu mniszki buddyjskie niezależnie od wieku...



Mnisi w Myanmar ubierają się w kolor ciemniejszy. I chodzą zbierać datki nie tylko rano podczas ceremonii pochodu przez miasta wszystkich mieszkańców klasztoru...



A konna dorożka jest nadal bardzo powszechnym środkiem transportu mieszkańców okolicznych wiosek...



I przyszła pora by ruszyć do hotelu, zabrać bagaże i udać się na przystanek autobusowy, aby wyruszyć w nocną podróż do Bagan. Ale o tym w kolejnym wpisie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz