środa, 21 czerwca 2017

Kambodża dzień siódmy

Kolejny dzień w przepięknym Sihanoukville
 Zanim pójdziemy na plażę planujemy wizytę na jednym z trzech targów. Uwielbiamy wizyty na azjatyckich targach,  oczywiście najbardziej lubimy chodzić po "dziale przyprawowym" i owocowo-warzywnym, ale innymi działami też nie gardzimy. Osobiście najmniej lubię chodzić po miejscach gdzie sprzedawany jest żywy drób, ale to ze względu na moją ptasią fobię.

Na targ trzeba jakoś dojechać, zamawiamy w hotelu tuk tuka. We wcześniejszym poście już wspominałam o tym, że w tym mieście są stałe cenniki tuk tuków i nie ma to znaczenia gdzie je zamawiamy. Biorąc pojazd przez hotel mamy pewność, że nie przepłacamy, bo tego pilnuje recepcjonista.  Podjeżdża po nas obcięte daewoo tico, trochę dziwnie wygląda, ale jakie jest  wygodne.





Podjeżdżamy pod największy i najlepszy targ w mieście. Faktycznie ogromna hala, niesamowity wybór towarów, ale targ nie jest tak czysty i ładny, jak ten na którym byliśmy w Siem Reap.

















Oczywiście chodząc po targu nie mogliśmy się oprzeć pokusie i dokonaliśmy zakupów. Było tego sporo, ale przecież u nas nie dostanę takich przypraw jak tu. No i jakieś pamiątki z wyjazdu też trzeba przywieźć.
Chodząc po targu spotkaliśmy szefową restauracji, do której przychodzimy na kolacje. Właśnie robiła zaopatrzenie na wieczór. Była bardzo zdziwiona, że spotkała nas w takim miejscu. Niestety nie mogliśmy skorzystać z jej pomocy przy robieniu zakupów do domu bo szefowa nie zna angielskiego.



Wracamy do hotelu, zostawiamy zakupy i postanawiamy resztę dnia spędzić na plaży.
Plan mamy ambitny z Serendipity przez Ochheuteal dojść na Otres Beach. Można oczywiście zarówno na Ochheuteal Beach jak i na Otres Beach dojechać tuk tukiem  lub wynajętym skuterem, ale to nie to samo. Nam chodzi o widoki plaż i z plaż.




Spacer rozpoczynamy z "naszej" plaży czyli Serendipity Beach. Plaża zaczyna się przy molo i ciągnie kilka kilometrów łącząc się z Ochheuteal Beach. Plaża Serendipity jest w pełni zagospodarowana. Na całej długości porozstawiane są leżaki i parasole, a po zachodzie słońca wygodne fotele i stoliki. Wzdłuż deptaka wybudowano dziesiątki barów i restauracji oferujących turystom wszelką rozrywkę. Są też niewielkie biura sprzedające wycieczki, nurkowania, rejsy.... Czasem jest to biuro typu krzesełko pod drzewem, ale oferta jest bogata, a organizacja bardzo dobra.
Ochheuteal Beach jest tylko w części zagospodarowana, ale infrastruktura cały czas się rozwija.








Ta willa przy Ochheuteal została kupiona przez Szwajcara, który podobno ma tu zrobić hotel, jest piękna.... bardzo jestem ciekawa jak będzie wyglądała po wyremontowaniu.

Dochodzimy do mostu, można nim przejść,  opłynąć półwysep łodką, albo przefrunąć "pontono- lotem" i dostać się na Otres Beach.








Jesteśmy na Otres Beach. Piękna długa plaża, w większości zagospodarowana. Tu oprócz barów i restauracji są również domki na plaży. Plaża jest bardzo ładna, rosnące  drzewa iglaste i palmy dodają uroku temu miejscu. Plaża jest dużo węższa niż dwie poprzednie przez co ma się wrażenie, że jest tu więcej turystów.





Właśnie jacyś turyści dolatują do plaży

 Zaczynamy wracać
W drodze powrotnej zachodzimy do restauracji mieszczącej się przy Ochheuteal Beach. Prowadzi ją przesympatyczne małżeństwo z Rostocku. Spełnili swoje marzenia, przenieśli się do Sihanokville na stałe i  prowadzą restaurację oraz niewielki hotel. Gospodarz wychodzi do na,s bardzo miło i sprawnie obsługuje nas i wdaje się w rozmowę. Okazuje się, że żony  babcia z Gdańska pochodziła . Pytamy, jak tu się żyje, bo nam się podoba i może kiedyś, na emeryturze tu zakotwiczymy, ponieważ jesteśmy zachwyceni miejscem .  Dowiadujemy się, że łatwo nie jest.... korupcja, bariera językowa. Podobno  żona starała się chodzić do szkoły językowej, naprawdę zacięta była i nie udało jej się......
 Ich restaurację polecam, super jest, a gospodarze przesympatyczni . Poznacie ją po tej "bujaczce", jest obok willi wcześniej pokazywanej, kupionej przez Szwajcara.



 Miło było pogawędzić, ale musimy iść dalej. Po drodze zażywamy kąpieli



I  jesteśmy już na Serendipity Beach.



Przez chwilę zastanawiamy się co wybrać? Zachód słońca, czy kolację? Zostajemy na zachód słońca, kolacja poczeka....






Nacieszyliśmy się ostatnim zachodem słońca w Sihanoukville, to teraz wypada iść coś zjeść.





Oczywiście idziemy do "naszej" restauracji.




Jest i nasza "Szefowa Restauracji". Naprawdę gotowała świetnie. Ponieważ jej pomocnice trochę rozmawiały po angielsku, już drugiego dnia, poprosiłam żeby pokazały mi jak przyrządzają zamawiane przez nas potrawy. Na początku były trochę zdziwione, że mnie to interesuje, ale później wszystko mi objaśniały. Nauczyłam się przyrządzać parę khmerskich dań.


  Szczerze polecam tę restaurację. Tym bardziej, że codziennie na kolację przychodziło tu sporo expatów.




Po kolacji idziemy na spacer na plaży. Zasiadamy nad brzegiem morza i z przepysznymi drinkami w ręku upajamy się ostatnimi chwilami w Sihanoukville.




Przyjazd tu na wypoczynek to był strzał w dziesiątkę. Dziwię się, że większość naszych rodaków omija to miejsce i skupia się tylko na odwiedzeniu Siem Reap. My czuliśmy się tu o wiele lepiej niż w niejednym kurorcie w Tajlandii. jeżeli kiedykolwiek wrócimy do Kambodży to na pewno znowu zatrzymamy się na parę dni w Sihanoukville.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz