czwartek, 10 sierpnia 2017

Indie - Agra

O Agrze i Taj Mahal napisano już prawie wszystko. Zachwyca, ale jest ... taka jak ją znamy ze zdjęć... Nie zaskakuje, bo jest zbyt dobrze znana...






Wspaniałe marmury... przepiękne inkrustacje... niespotykane mistrzostwo wykonania... Wszystko, czego można byłoby się po tym obiekcie - symbolu miłości spodziewać...





We wnętrzu wprawdzie nie wolno robić zdjęć, ale... to przecież tu znajduje się to co najważniejsze - przepiękna kaplica grobowa Szacha i jego ukochanej żony...









Jeszcze tylko typowe turystyczne foto...





I jedziemy tam, gdzie cuda z marmuru i innych kamieni powstają dziś nadal wykonywane tradycyjną techniką: rysunek na marmurze, żłobienie wzoru, docinanie kawałków do inkrustacji, wklejanie tradycyjnym klejem, i już mamy piekielnie drogie ale wspaniałe dzieła sztuki.





Te blaty stołów kosztują po kilka, a nawet kilkanaście tysięcy dolarów. Ale nic dziwnego...



No i do Czerwonego Fortu...


To tu twórca Taj Mahal spędził ostatnie lata życia obalony i uwięziony przez syna...





Czerwony Fort - twierdza nie do zdobycia, pałac i symbol władzy lokalnych władców...
Na dziedzińcu sarkofag obywatela Zjednoczonego Królestwa, który przyczynił się do zachowania tego miejsca...





Wspaniale zdobiony balkon, z którego władca mógł przemawiać do zebranych poniżej...






Wewnętrzne dziedzińce..





Potężne obwarowania...





I taras - balkon, z którego uwięziony władca mógł spoglądać na dzieło swego życia i wspominać ukochaną żonę...





Wewnętrzne dziedzińce z ogrodami, kiedyś dostarczającymi ziół i kwiatów na potrzeby mieszkańców fortu...





Cuda mistrzostwa architektów i rzemieślników, panie, cuda... cuda...





Po Czerwonym Forcie nastąpił moment wyboru: Fatehpur Sikhri czy Baby Mahal.
Ponieważ fortów na trasie jest wiele, wybór padł na Baby Mahal... I chyba nie ma czego żałować..






Mistrzostwo dekoracji tak z zewnątrz, jak i wewnątrz powala. I pomyśleć, że kazał wybudować to dla siebie  jedynie "skromny" urzędnik Szacha...



Po tych przeżyciach estetycznych jedziemy do Jaipuru, ale o tym w kolejnym poście...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz