poniedziałek, 29 lipca 2024

Birmański bimber

W południe umówiony wczoraj taksówkarz czekał już na nas przed hotelem. Popołudnie spędzimy na zwiedzaniu Góry Popa, ale jak się okazało, nie tylko...

Jedziemy między suchymi polami, które rozdzielają widać, że nasadzone, rzędy identycznych palm. Wysokie, proste, o strzępiastych liściach wachlarzowatych w kształcie. Musi, co służą do jakiegoś celu, skoro obsadzono nimi miedze między suchymi o tej porze roku polami ryżowymi...



Przy bliższym oglądzie widać, że każda z palm posiada konstrukcję ułatwiającą wejście w jej koronę a  między liśćmi podwiązane są jakieś naczynia...


Sprawa wyjaśnia się, gdy nasz pan kierowca zatrzymuje się przy położonej przy szosie ażurowej chacie z bambusa i liści palmowych, z której wydobywa się dym...

Ale najpierw wyjaśnienie odnośnie tych palm. Jest to palma o łacińskiej nazwie Borassus flabellifer a po polsku Winodań wachlarzowata. Jest to palma z grupy wysokich, osiągająca do 30 m wysokości, o dużych, osiągających 3 m średnicy liściach. Jest to też palma dwupłciowa - mamy więc drzewa żeńskie i męskie, a co za tym idzie produkuje inne kwiaty na drzewach męskich a inne na żeńskich. W stosunku do palmy kokosowej jej owoce są niewielkie, gdyż osiągają średnicę około 20 cm, są spłaszczone i ciemnieją aż do zaczernienia. Produkty tej palmy mają wiele zastosowań, ale najważniejszym jest sok z kwiatostanów, z którego produkuje się cukier palmowy, wino palmowe i palmowy bimber. No i jesteśmy "w domu". Poza tym słodki, galaretowaty miąższ owoców jest jadalny i w smaku przypomina owoce lychee, drewno nadaje się do budownictwa, z liści wytwarza się maty i charakterystyczne kapelusze a kwiatostany męskie po rozcięciu wykorzystywane są jako element dekoracyjny zwany baranimi rogami... 


Po wejściu do chaty natychmiast widać, że jest to niewielkiej skali manufaktura wytwarzająca część ze wspomnianych wyżej produktów. Na pierwszy rzut  rzucają się w oczy sporej wielkości misy z ciemną cieczą, podgrzewane od spodu. W ten sposób poprzez stopniowe odparowanie powstaje cukier palmowy - bardzo smaczny i szeroko stosowany w kuchni azjatyckiej.




W takiej formie można tu nabyć faktycznie doskonały cukier palmowy. 



Ale nadal ciekawią nas te dziwne naczynia z rurką i butelką, pod którymi pali się ogień...




Zagadka wyjaśnia się po wyjściu za chatę. Tu pod ścianą stoi rząd naczyń zawierających podejrzaną ciecz...


Okazuje się, że poza "cukrownią" ta chata to "bimbrownia" a w tych garach dojrzewa palmowy zacier...


Gdy zacier odpowiednio nabierze mocy trafia do procesu destylacji na bimberek...




Coś mi się zdaje, że birmańscy bimbrownicy mogliby wiele nauczyć się od kolegów po fachu z Podlasia czy Beskidów...


A skoro jest produkt, to trzeba go skosztować...




Wynik degustacji nie zachwycał, ale... Trochę to mętne, trochę słodko-kwaśne, ale procentowo faktycznie wali jakimiś 70% plus...


Obok bimbrowni jest altana gdzie można odpocząć i napić się kawy lub herbaty, które przygotowuje miła dziewczyna poniżej...



Można tu też zakupić lokalne produkty do birmańskiego makijażu przeciwsłonecznego - utwardzony proszek i kamień, na którym przygotowuje się końcową wersję do "tynkowania" twarzy...


Po kilku minutach jazdy w kierunku Góry Popa doświadczamy po raz pierwszy przyjemności związanych ze Świętem Wody, ale więcej o tym święcie w innym wpisie...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz