poniedziałek, 3 lipca 2017

Sardynia- dzień czwarty

Jedziemy do Villasimius, chcemy zamówić rejs statkiem I-m so happy zajeżdzamy do portu










Nigdzie nie możemy trafić na sprzedawców biletów, wszystko pozamykane, zero informacji. Znajdujemy bazę nurkową i tam dowiadujemy się, że statki wypłynęły i jeżeli kasy są pozamykane to jedynie na statku można  kupić bilety. Paranoja jakaś tym bardziej, że za taki rejs liczą sobie 70 euro. Crazy. Zniesmaczeni wracamy do samochodu i jedziemy na plażę.


To teraz zapraszam na plażę w Villasimius












Teraz idziemy na leżaczek pod parasol, bo słońce zbyt mocno operuje, a później pójdziemy w drugą stronę Beach.

Chwilę się poopalaliśmy i zaczyna nas nosić Lol wystarczy tego lenistwa idziemy w drugą stronę plaży.











Jest koło godziny 17.00, wrzesień, a na plaży takie tłumy. Co tutaj musi się dziać w sierpniu kiedy to wszyscy Włosi mają wakacje.



Po tej stronie plaży jest też słone jezioro





Wieczorkiem wracamy do domu, nagle z przeciwka na koniach jadą Sardowie w strojach ludowych. Szybko łapię aparat i z samochodu cykam im fotki Biggrin




Zatrzymujemy się na straganie na małe zakupy




Zakupy poczynione, teraz już tylko wspólnie przygotujemy kolację,trzeba się uczyć przygotowywania nowych potraw Biggrin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz