niedziela, 3 grudnia 2017

Brunei

Dzisiejszy dzień zaczynamy od wizyty w Muzeum Regaliów Królewskich. Wstęp do muzeum jest bezpłatny. Przed budynkiem wystawiony jest stojak na buty, każdy z odwiedzających muzeum dostaje kapcie i musi się wpisać do księgi gości. Niestety mamy pecha bo część muzeum jest zamknięta. Przeprowadzany jest remont generalny przed przypadającymi w 2017 roku obchodami 50 rocznicy objęcia tronu przez sułtana....... Nie dane nam będzie zobaczenie klejnotów sułtańskich....... Możemy niestety zobaczyć tylko niewielką część zbiorów, ale i tak robi na nas ogromne wrażenie. Niestety w muzeum obowiązuje całkowity zakaz fotografowania i bardzo pilnują. Jedyne miejsce, gdzie można fotografować to hall. 

Honorowe miejsce pod kopułą zajmuje sułtański rydwan, bogato zdobiony i złocony, którym Sułtan Brunei paraduje podczas najważniejszych uroczuystości...









Wokół rydwanu prezentowane są podstawowe elementy wyposażenia paradnego różnych jednostek armii Sułtanatu...



Po wyjściu z muzeum idziemy na spacer po mieście.

Mijamy główny stadion, na którym odbywają się tak zawody sportowe, jak i uroczystości państwowe

Ten obiekt to położony w samym centrum miasta historyczny grobowiec Makam Raja Ayang. Upamiętnia on historię, która zdarzyła się około roku 1452. Otóż pewna dostojna dama z otoczenia Sułtana pozwoliła sobie na niestosowne relacje typu kazirodczego ze swoimi dziećmi. Zgodnie z prawem musiałaby ponieść śmierć przez ukamienowanie. Tyle, że nikt nie chciał jej pono ukamienować, więc mieszkańcy wygnali ją i jej partnera by żyli w grocie a po śmierci kobieta ta została pochowana w tym grobowcu. Napis na jej grobie ma przypominać, że za każdy grzech władza powinna wymierzać karę odpowiednią do wagi tego grzechu...






Dochodzimy do lokalnego targu. Nie jest on imponujący. Sprzedający na targu to okoliczni rolnicy. Kupujący to głównie Filipinki, które tu pracują jako służące. Filipinki bardzo wyróżniają się w społeczności Brunei. Chodzą ubrane w krótkie spodenki i topiki na ramiączkach, jeżdżą głównie autobusami i widać, że są traktowane przez miejscowych z lekką pogardą. Zauważyliśmy, że większość pracujących w stolicy ludzi to nie są obywatele Brunei. Personel w sklepach, hotelach, restauracjach pochodzi głównie z Malezji, Indonezji i Filipin. 











Obowiązkowym punktem zwiedzania stolicy jest rejs po rzece Brunei. Idziemy nad rzekę żeby złapać jakąś łódkę. Okazuje się, że chętnych do wożenia po rzece jest wielu. Nam spodobał się młody chłopak, którego widać na zdjęciu. Macha do nas, podpływa i ustalamy cenę 20 $ Brunei za 2 godziny rejsu. Cena jest bardzo rozsądna, płyniemy.

Chłopak dobrze mówi po angielsku, wszystko nam po drodze pokazuje i objaśnia.



Podpływamy pod największy meczet na wodzie Kampong Ayer Mosque.



Pokazuje nam obecny pałac sułtana.



  
Od 6 października 1967 roku 29 sułtanem Brunei jest Hassanal Bolkiah. Sułtanowi znudził się pałac, który odziedziczył po swoim ojcu i buduje sobie nowy. Dziwnie przypomina on nam bryłę pałacu w Watykanie. sułtan ma się wprowadzić do tego pałacu, a obecną siedzibę oddać swojemu najstarszemu synowi czyli następcy tronu. 



Płyniemy w kierunku lasów namorzynowych. Mamy tu podobno spotkać nosacze.....




Wpływamy w różne zakamarki, ale nosaczy nigdzie nie widać.







Jedynie makaki postanowiły nam się pokazać.





 Niestety nie udało nam się zobaczyć nosaczy, ale i tak jesteśmy zadowoleni. Piękna przyroda wynagrodziła nam nieobecność małp.


Podpływamy pod przystań pałacową. To z tego miejsca wypływa złota łódź sułtana. Szkoda, że tu nie cumuje.


Ponownie zerkamy na Pałac Sułtana. Szkoda, że drzewa prawie całkowicie go zasłaniają.....



Płyniemy do wioski na wodzie. Sułtan nie jest dumny z Kampong Ayer. Bardzo by chciał całkowicie zlikwidować wioskę. Buduje nowoczesne osiedla i całkowicie za darmo  oddaje mieszkania w zamian za opuszczenie domu na wodzie. Niestety mieszkańcy wioski bardzo niechętnie opuszczają swoje domostwa. trochę nas to dziwi.......





Niespodziewanie nasz łódkowy podpływa pod swój dom i pyta nas czy chcemy zobaczyć jak wygląda w środku. Oczywiście, że chcemy....
Po wejściu do domu rozumiemy dlaczego mieszkańcy nie chcą przenosić się do bloków.  Domy są ogromne, mają mnóstwo przestrzeni, wielkie kuchnie, kilka pokoi.... jedynie łazienki pozostawiają wiele do życzenia....


Ogromna kuchnia...



Budynki szkoły.


Pomimo tego, że wioska całkowicie stoi na wodzie często wybuchają tu pożary. Drewniane konstrukcje bardzo szybko płoną.... Wodna straż pożarna zawsze jest w gotowości.



Widok na  Bandar Seri Begawan.


Jeszcze chwilę pływamy po wiosce i wracamy na przystań. Dajemy naszemu łódkowemu 25 $, jest trochę zdziwiony bo miało być 20, ale nam się podobało więc dostaje napiwek.




 Po powrocie na ląd idziemy do CH zrobić zakupy. Centrum jest ogromne i spokojnie można tu spędzić cały dzień. My nie dajemy się złapać w pułapkę..... zjeżdżamy na dolny poziom gdzie jest spożywka, szybko kupujemy jakieś picie, owoce i biegniemy do wyjścia......





Niestety po drodze wpadamy w sidła...... Przed nami wyrasta stoisko z tortami i ciastami z kremem.... nie możemy się oprzeć.... tylko jak to zjeść... nie ma talerzyków i łyżeczek, a do hotelu tych pyszności nie doniesiemy bo jest za gorąco....


Hotel zapewnia nam dowóz we wszystkie miejsca w Bandar Seri Begawan i okolicy. Postanawiamy z tego skorzystać i pojechać zobaczyć meczet wybudowany  na 20-hektarowej działce położonej w Kampong Kiarong, około 4 km od centrum miasta Bandar Seri Begawan. Kierowca pyta ile czasu potrzebujemy na zobaczenie meczetu bo on będzie mógł nas odebrać dopiero za godzinę....jest mega zdziwiony jak słyszy, że będziemy wracali sami bo chcemy zrobić długi spacer i zobaczyć jak wygląda okolica. 



 Meczet został zbudowany w celu upamiętnienia srebrnego jubileuszu sułtana Hassanil Bolakih.  Otwarto go 14 lipca 1994 roku w dniu 48 urodzin sułtana. 


 Meczet jest  jednym z najbardziej imponujących i majestatycznych budynków w Brunei. 
Meczet został uznany za arcydzieło architektury. Architekci projektując meczet kierowali się wzorcami  tureckich meczetów, z czterema wysokimi minaretami o wysokości 58 metrów i 29 złotymi kopułami. Meczet otaczają przepiękne ogrody z fontannami i basenami z wieloma gatunkami kwiatów i roślin. 










 Przed wejściem do środka zostajemy odpowiednio ubrani i poinstruowani, że nie wolno nam robić w środku zdjęć.


Na ale jak tu powstrzymać DZ przed zrobieniem choćby jednej fotki... A sala modlitewna jest i imponująca rozmiarem i pięknie zdobiona...

Z ogrodów do sali modlitewnej prowadzą imponujące schody z białego marmuru oraz - tu zakryte schody ruchome, dla tych, którym po normalnych schodach trudno byłoby wejść...













Po zobaczeniu meczetu idziemy na długi spacer. Po drodze co chwilę zatrzymują się lokalni kierowcy, pozdrawiają nas i pytają czy nie chcemy żeby nas podwieźć do centrum... Trochę się dziwią, że chcemy taki kawał iść na piechotę..




Jesteśmy lekko zdziwieni napotykając w tym mocno muzułmańskim kraju kościół katolicki.





Spacer był długi i zakończył się w CH gdzie ponownie zaszliśmy na pyszną kolację. Brunei podoba nam się coraz bardziej. Szkoda, że jutro musimy opuścić sułtanat, niestety czas nie jest z gumy, a my mamy jeszcze tyle ciekawych miejsc do zobaczenia w Malezji. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz