sobota, 7 września 2019

SS Thistlegorm

SS Thistlegorm to jedno z najatrakcyjniejszych miejsc nurkowych pomiędzy Hurghadą a Sharm El-Sheikh więc gdy uznaliśmy, że osiągnęliśmy już poziom sprawności nurkowej pozwalający na tę wyprawę postanowiliśmy poświęcić dzień na to szczególne miejsce.
Najpierw jednak kilka słów o obiekcie będącym naszym celem w dniu dzisiejszym.
SS Thistlegorm to uzbrojony statek handlowy zbudowany w Anglii przez stocznię Joseph Thompson & Son w Sunderland dla Albyn Line  w 1940 roku. Nie był statkiem wielkim - miał 126.5 m długości i 18 m szerokości co dawało blisko 10,000 dwt, a parowe silniki pozwalały na osiąganie zawrotnej prędkości około 10 węzłów... Dla zapewnienia chociaż minimalnej obrony wyposażono go w działko poziome kaliber 101 mm oraz działko przeciwlotnicze kaliber 77 mm Do służby na morzu trafił w styczniu 1941 roku i pomyślnie odbył trzy rejsy: w dziewiczym rejsie udał się do USA po odbiór szyn kolejowych i części do samolotów, następnie popłynął do Argentyny po zboże i w końcu do Indii Zachodnich po rum. W swą ostatnią jak się okazało podróż wypłynął z Glasgow dnia 2 czerwca 1941 udając się do Aleksandrii  w Egipcie. Ładunek zgodnie z manifestem stanowiły ciężarówki Bedford, pojazdy opancerzone Universal Carrier , motocykle Norton 16H oraz BSA, działa Bren, skrzynki amunicji oraz karabiny model 0.303, a także sprzęt radiowy, kalosze, części do samolotów, wagony kolejowe oraz lokomotywy parowe 8F klasy LMS Stainer. Lokomotywy oraz ich węglarki i cysterny na wodę załadowane zostały jako ładunek pokładowy i przeznaczone były dla kolei egipskich. Reszta ładunku przeznaczona była dla tworzącej się wtedy w Egipcie słynnej Ósmej Armii. Biorąc pod uwagę znaczną koncentrację sił niemieckich w rejonie Morza Śródziemnego, SS Thistlegorm płynął w konwoju trasą wokół Afryki z przystankiem w Cape Town. Następnie dopłynął na Morze Czerwone, jednak z powodu kolizji nie mógł przepłynąć przez Kanał Sueski i skierowano go na bezpieczne kotwicowisko w Cieśninie Gubal, gdzie stał od września do dnia zatopienia 6 października 1941.
Abwehra podejrzewała, że do Egiptu zmierza statek przewożący wojsko i na poszukiwania wysłane zostały dwa samoloty Heinkel HE 111 z Krety. Jeden z pilotów zauważył statek na kotwicy i zaatakował go dwoma 2.5 tonowymi bombami zawierającymi materiał burzący, które trafiły w okolicę 4 ładowni. Statek zatonął o godzinie 01:30 6 października 1941 osiadając na piaszczystym dnie na głębokości około 30 m. Eksplozje były tak silne, że przymocowane na pokładzie ważące po 126 ton lokomotywy wyleciały w powietrze i osiadły na dnie około 30 m od złamanego na dwie części wraku. Z załogi statku zginęło w sumie 9 osób - 4 marynarzy i 5 żołnierzy przydzielonych do obsługi uzbrojenia statku. Resztę załogi uratował znajdujący się w pobliżu lekki krążownik HMS Carlisle. Co do ładunku to jedynie lokomotywy zostały zmiecione z pokładu a reszta pozostała na wraku do dziś.
Niejako ironią losu jest to, że żaden z samolotów, które zbombardowały SS Thistlegorm do bazy nie powrócił gdyż zostały one strącone przez alianckie lotnictwo podczas lotu powrotnego na Kretę.
Lokalizację wraku odnalazł w roku 1955 Jacques Cousteau korzystając ze swojego legendarnego statku Calypso ale przez kolejne prawie 40 lat jego lokalizację utrzymywano w tajemnicy. Dopiero w roku 1992 wrak został ponownie odkryty przez łódź izraelską a ponieważ liczba ofiar nie była wielka wraku nie uznano za podwodny cmentarz i zezwolono na jego penetrację podczas nurkowań rekreacyjnych.
Ponieważ wrak spoczywa około 31 mil od Sharm El-Sheikh i 19.2 mile od Ras Muhammed wycieczka na nurkowanie tutaj wyrusza z portu w Sharm bladym świtem a dotarcie na miejsce nurkowe trwa około 3 godziny... No to ruszamy...



Dla Małego tak wczesna godzina to środek nocy więc szybko poszedł spać a nasz kapitan nakrył go kocykiem...


Na połów wypłynęli też lokalni rybacy...


A że wschód słońca to pora na poranną modlitwę więc zobaczyliśmy jak modlili się na mijanej przez nas lodzi...


Po drodze oglądamy piękne poranne widoki




Gdy dopływamy na miejsce okazuje się, że jest tam już kilka innych łódek i miejsca do parkowania jest mało. Trzeba zaparkować tak, żeby łódź nurkowa została przywiązana do wraku, co robi prowadzący wyprawę dive master. Nasz kapitan piał pewne problemy z falą i przy parkowaniu wybił szybę w sterówce sąsiedniej łódki - zdarza się. No ale łódź została w końcu prawidłowo zaparkowana, dive master podwiązał też do liny na trasie awaryjną butlę na wypadek, gdyby okazało się, że komuś będzie mało powietrza podczas dekompresji... No i przystępujemy do odprawy. Na statku poza załogą i dive masterem, Laslo z Węgier, jest nas siedem osób - nasza trójka czyli Mały, Krzyś i ja, jeden Holender, jeden Czech oraz para zakochanych miejscowych, którzy popłynęli z nami po prostu na randkę ale nie mieli zamiaru nie tylko nurkować, ale nawet zamoczyć się w morzu...



Nurkujący dzisiaj to czterech sporych chłopa i Mały, któremu Laslo przyglądał się z pewnym niedowierzaniem, no bo jak taka "kijanka" jak to określił da sobie radę.. Wkrótce przekonał się, jak bardzo się pomylił... 
  


To gdzie płyniemy najlepiej pokazuje grafika z książki wydawnictwa GEODIA zatytułowanej SINAI Diving Guide, której autorem jest Alberto Siliotti... Każdemu, kto nurkuje i chce wiedzieć więcej o miejscach, które odwiedza bardzo polecam tę publikację. Tak oto przedstawia się wrak Thistlegorm w grafice...


No to odprawiamy się, przygotowujemy sprzęt i w dół...



Podczas pierwszego nurkowania zaczynamy od rufy i koncentrujemy się na zewnętrznej części wraku. Po przerwie, podczas drugiego nurkowania przepływamy przez ładownie oglądając pozostałości we wnętrzu...
Niestety widoczność tego dnia nie była zbyt dobra, więc zdjęcia są, jakie są, ale zawsze lepsze to co się ma niż nic...
Wszystkie łodzie cumują do pozostałości działka przeciwlotniczego na rufie...


Śruba napędowa i ster...


Tyle zostało z jednej z przewożonych na pokładzie lokomotyw...




















Mały bardzo chciał zrobić na dziobie scenę z Titanica ale niestety silny dziś prąd nie pozwolił...






Co ciekawe, nasz master już po pierwszym zanurzeniu zmienił zdanie na temat Małego a gdy zakończyliśmy drugie zaproponował, że skoro ma jeszcze powietrze (a niektórzy, nie mówiąc nic nikomu zamówili na te nurkowania nitrox ale mieszanka dość szybko im się skończyła) to zaprasza ją na trzecie zejście by odcumować łódź... Tak to pozory mylą...


 No to pozostawiamy za sobą inne łodzie i wracamy w pięknych okolicznościach przyrody zakończyć dzisiejszy dzień w hotelowym barku...






A drineczki w barku nie powiem były całkiem godziwe... 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz