niedziela, 8 marca 2020

Ho Chi Minh - centrum


Dzisiejszy dzień poświęcamy na zwiedzenie Ho Chi Minh. Nasz hotel znajduje się w ścisłym centrum i do wszelkich interesujących atrakcji spokojnie możemy dojść na piechotę. Tak, tak dojść.... wiem, że w necie jest mnóstwo bzdur o tym jak niebezpieczne dla pieszego jest to miasto. Podobno straszny, ruch, przez ulicę przejść nie można, każdy kierowca tylko czyha na życie  pieszego...... No więc wcale tak nie jest i śmiało mogę napisać, że zdarzało się nam być w bardziej nieprzyjaznych pieszemu miastach na świecie....

Jest około godziny 10 rano, słoneczko mocno już przypieka więc idziemy przez park. Przy okazji oglądając symbol miasta. Nazwa Sajgon pochodzi bowiem od drzewa kapokowego, które rośnie tu wszędzie. Słowo Sai oznacza drewno opałowe, a Gon bawełnę, wacik.


Centrum to mieszanka nowoczesności i starej zabudowy. Niestety pewnym utrudnieniem są zamknięte z powodu budowy metra ulice.....


Po 10 minutach spaceru dochodzimy do jednego z najbardziej znanych zabytków Ho Chi Minh- targu Ben Thanh. Targ znajduje się u zbiegu ulic Le Loi, Ham Ngh, Tan Hung i Le Lai. Otwarty jest od wczesnych godzin porannych do północy. Część straganów zamykanych jest po południu, ale tzw. "żarciownie"  największe utargi mają właśnie w nocy. Wielkość targu może przytłoczyć niejednego turystę, ale my uwielbiamy takie miejsca.













Oczywiście zawsze muszę zaliczyć sekcję florystyczną. Zawsze pozostanie dla mnie zagadką co robią sprzedawcy żeby w tych upałach zachować taką świeżość kwiatów przez cały dzień. Azjaci są mistrzami w układaniu bukietów.....



Po wyjściu z targu udajemy się w boczną uliczkę. Tu turyści raczej nie wchodzą i nie są mile widziani..... przynajmniej przez niektórych mieszkańców. Trochę mnie to nie dziwi, bo też nie bardzo bym chciała żeby pod moim domem pętały się tabuny turystów. Przez chwilę zastanawiamy się czy iść w głąb. Nasza ciekawość daje za wygraną i idziemy. Zdjęcia robimy jednak z ukrycia żeby nie denerwować tych niezadowolonych z naszej obecności. Obiektywnie muszę przyznać, że ulica ta była jedynym miejscem w Wietnamie gdzie nie czuliśmy się pewnie. 









Okazało się, że weszliśmy w ślepy zaułek i musimy się wycofać. Postanawiamy sobie, że było to ciekawe doświadczenie, ale go nie powtórzymy i będziemy teraz chodzili tylko głównym, zaznaczonym na turystycznym planie drogami...



Idziemy w kierunku Pałacu Niepodległości. Po drodze spotykamy wielu przesympatycznych ludzi, którzy nas pozdrawiają, próbują z nami rozmawiać. Jeden nawet chce zatrudnić DZ jako sprzedawcę napojów......


Okazuje się, że pałac jest jeszcze zamknięty. Cykamy więc fotkę i idziemy dalej. kolejny nasz cel to Muzeum Wojny. Zanim tam dotrzemy robimy mały przystanek na odpoczynek od upału.....



Muzeum Wojny to zupełnie nie moja bajka, ale skoro ja chciałam oglądać kwiatki, mięsa i przyprawy to teraz muszę iść na kompromis bo DZ chce oglądać pamiątki wojenne......
Muzeum wojny mieści się w dawnym budynku US Information Service. Bilet wstępu kosztuje 40 000.
W muzeum głównie zgromadzono materiały dotyczące wojny amerykańskiej ale można też znaleźć "pamiątki" po okresie kolonialnym oraz te dotyczące konfliktu z Chinami.
Muzeum podzielone jest na kilka części. Na zewnątrz zgromadzono amerykańskie pojazdy opancerzone, czołgi, samoloty, bomby i wiele eksponatów, których przeznaczenia nie znam i nie chcę znać. Jest też wydzielona część poświęcona francuskim i wietnamskim więzieniom na Phu Quoc i Con Son gdzie ustawiono gilotynę, klatki tygrysa i inne narzędzia tortur....
Na parterze znajduje się kolekcja fotografii i plakatów przedstawiających poparcie ruchu antywojennego przez świat.
Górne piętro to niestety bardzo stronniczo przedstawiony obraz niszczycielskiego i barbarzyńskiego zachowania Stanów Zjednoczonych w stosunku do ludności cywilnej Wietnamu. Wystawa ma poruszyć serca odwiedzających, otworzyć ich umysły na okrucieństwo wojny. Niestety wszystko przedstawione jest w taki sposób, że wielu odwiedzających (szczególnie turystów z Zachodu) bardziej zwraca uwagę na bezmyślność propagandy rządu wietnamskiego niż na właściwy cel edukacyjny tego miejsca. Niektóre ekspozycje są przerażające. Fotografie okaleczonych przez napalm i "agent orange" ludzi są przerażające i powinniśmy mieć świadomość jak straszną rzeczą jest broń chemiczna. Niestety powinniśmy też mieć świadomość tego jak okrutna była armia komunistyczna i jak wielu obywateli Wietnamu zginęło z jej rąk, a tego już w muzeum nie zobaczymy.......... Nawet wystawa "Requiem" Tima Pagea dokumentująca pracę fotografów zabitych w trakcie konfliktu po obu stronach konfliktu jest stronnicza i nie pokazuje całej prawdy o tej jakże okrutnej wojnie.......




















Czas na przyjemniejsze muzeum czyli Pałac Niepodległości, Pałac Prezydencki zwany też kiedyś Pałacem Zjednoczenia lub Pałacem Głowy Smoka. Wstęp do pałacu 40 000.

Historia pałacu sięga roku 1868 kiedy to francuski gubernator Pierre Paul de la Grandiere wmurował kamień węgielny pod budowę nowego pałacu. Kompleks pałacowy zajmował powierzchnię 12 hektarów, największe pomieszczenie- sala balowa mieściło 800 gości. Większość materiałów służących do budowy obiektu sprowadzono z Francji. Ogrody i pałac ukończono w 1873 roku i nadano mu nazwę Pałac Norodom.  Do 1945 roku pałac służył jako siedziba dla kolejnych gubernatorów Indochin. Od marca do września 1945 roku pałac zajęli Japończycy, następnie znowu przeszedł w ręce Francuzów. 7 września 1954 roku pałac przekazano premierowi Wietnamu Ngo Dinh Diem i zmieniono jego nazwę na Pałac Głowy Smoka.  Ngo Dinh Diem ogłosił się prezydentem Wietnamu Południowego (od tego czasu zmieniono nazwę na Pałac Prezydencki). Po zamachu w 1963 roku zamieszkał tu  Dnga Van Minha.. Przed główną bramą pałacu w 1975 roku rozbił się czołg należący do Armii Wietnamu Północnego, incydent ten uznano za "upadek Sajgonu" i zakończenie wojny z USA.
Wchodząc do pałacu ma się wrażenie przeniesienia w czasie. Pięciopoziomowa budowla została zachowana dokładnie w takim stanie jaki zastano w 1975 roku. Pozostawiono całe oryginalne wyposażenie łącznie z garderobą prezydenta i jego żony. W podziemnych bunkrach zachowano oryginalne mapy, urządzenia w centrum telekomunikacyjnym, samochody, materiały propagandy wojennej.......



























Katedra Notre Dame to kolejny nasz cel. Niestety podczas naszej wizyty była w remoncie i nie udało nam się zobaczyć wnętrza.
Katedrę wybudowano w latach 80 dziewiętnastego wieku. Neoromańska budowla zbudowana została z materiałów sprowadzonych z Marsylii. Przed katedrą stoi pomnik Matki Boskiej. Miejscowi twierdzą, że w 2005 roku na twarzy Matki Boskiej pojawiły się łzy. Cud nie został uznany ani przez Watykan, ani przez Kościół Wietnamu ale nie brakuje wiernych przybywających w to miejsce z nadzieją, że cud kiedyś się powtórzy. Katedrę zwiedzać można pomiędzy godziną 7.00 a 11.00 rano i po południu 15.00-17.30.




Niedaleko katedry i kultowego budynku poczty znajduje się słynna restauracja Cafe de la Poste. Miejsce dosyć kontrowersyjne. Jedni wychwalają je za wystrój, atmosferę inni wręcz odradzają wejście tam. Niesympatyczna obsługa, średniej jakości potrawy i ceny z kosmosu. Negatywnych opinii o miejscu jest więcej niż pozytywnych. Chcieliśmy sprawdzić sami jak tam jest.... No cóż faktycznie ceny kosmos i na tym zakończmy naszą ocenę ........ 


Jedno z ciekawszych miejsc w Sajgonie to  pozostałość po francuskich czasach kolonialnych, największy w Azji Południowo-Wschodniej budynek Poczty Głównej. Budynek zaprojektował pod koniec XIX wieku Alfred Foulhoux. Budowa gmachu przypadła na lata 1886-1891. Łukowate okna, drewniane okiennice, zdobiona fasada już z daleka rzucają się w oczy i zachęcają do wejścia. Największe wrażenie robi jednak wnętrze. Marmurowe podłogi, sklepienia w kształcie łuków, stare budki telefoniczne, drewniano-szklane okienka pocztowe. na ścianach dwie ogromne mapy regionu Indochin.  Pierwsza pokazująca linie telegraficzne Wietnamu i Kambodży, druga pokazująca mapę  Sajgonu w 1982 roku.
Już drugi raz dzisiaj mamy wrażenie, że jesteśmy w innym wymiarze czasowym i możemy poczuć się jak klienci w dawnych czasach wysyłający tradycyjny list, pocztówkę lub przekaz pocztowy albo czekający na zmówioną rozmowę telefoniczną.... Tylko stragany z pamiątkami dla turystów przypominają nam o współczesności i lekko psują atmosferę miejsca......











Miasto Sajgon po 30 kwietnia 1975 roku znalazło się pod kontrolą Wietnamskiej Armi Ludowej. Nowe władze w 1976 roku połączyły dawny Sajgon z dwiema dzielnicami podmiejskimi i stworzyły nową aglomerację, którą na cześć zmarłego przywódcy komunistycznego nazwano Ho Chi Minh. Termin Sajgon jednak zachował się i obecnie odnosi się do ścisłego centrum miasta, które przez ostatnie lata mocno rozwija się. Sajgon to obecnie stolica finansowa Wietnamu i siedziba wielu międzynarodowych firm. Nowoczesne konstrukcje, strzeliste wieżowce, eleganckie restauracje i bary .... tu człowiek nie czuje się jak w komunistycznym biednym kraju........


Vincom Center to największe centrum handlowe w mieście. Tu czuje się powiew luksusu. Największe światowe marki, ponad 250 sklepów umieszczonych w dwóch budynkach, restauracje przyciągają klientów z kraju i zagranicy. 





Nowoczesność i tradycja przeplatają się wzajemnie. Dawny budynek Ratusza, czyli Hotel de Ville de Sajgon, zbudowany w latach 1902-1908 dzisiaj siedziba miejskiego Komitetu Ludowego Ho Chi Minh to popularne miejsce wśród turystów i blogerów. Wprawdzie do dawnego ratusza nie ma wstępu ale wieczorem jest pięknie oświetlony i każdy chce mieć pamiątkową fotkę z tego miejsca. My dzisiaj nie będziemy czekali do zmroku bo raz, że jest właśnie poddawany liftingowi, a dwa zobaczymy go w pełnej krasie z góry. 





Będąc w Ho Chi Minh warto zobaczyć nabrzeże. Idziemy więc w kierunku rzeki Sajgon. Sama rzeka nie zachwyca ale jest to przyjemne miejsce do odpoczynku od upału.









Na koniec zostawiamy sobie wjazd na jeden z najpopularniejszych punktów widokowych w mieście czyli Bitexco Financial Tower & Sky Deck. Zanim wjedziemy na górę jeszcze zasiadamy w małej restauracyjce na drobne co nieco i jesteśmy gotowi zobaczyć miasto z góry. Koszt biletu na górę uzależniony jest od atrakcji, z których chcemy skorzystać. My wybieramy bilet podstawowy za 200 000 i udajemy się do jednej z 16 wind. Po 35 sekundach jesteśmy na 49 piętrze 262 metrowej wieży. Jeżeli ktoś nie ma ochoty skorzystać z windy może wejść lub wbiec na górę po schodach. Rekord wbiegającego to 4 min i 51 sekund.........






Bitexco Financial Tower zajmuje piąte miejsce w zestawieniu dwudziestu najbardziej znanych drapaczy chmur. Zaprojektowany został przez amerykańskiego architekta Carlosa Zapatę. Mieszczą się w nim biura, sklepy i restauracje. Na dachu 68 piętrowego budynku umieszczono lądowisko dla helikopterów. 








Ratusz z góry wygląda lepiej i już odjechały dźwigi czyszczące elewację.


Port zaopatrujący miasto.



Nieoczekiwanie mam spotkanie z duchem MZ.....


Na tarasie widokowym zorganizowana jest wystawa tradycyjnego teatru wietnamskiego.



Powoli zaczyna zachodzić słońce. Zmieniają się kolory i za chwilę włączą się neony....










Miasto zaczyna świecić......













Tak nad HCMC zachodziło słoneczko i zapałały się neony i światła miasta...


Na Bitexco Financial Tower & Sky Deck kończymy dzisiejsze zwiedzanie. Jeszcze tylko kolacja i możemy udać się na odpoczynek bo jutro moc nowych atrakcji przed nami.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz