poniedziałek, 10 lipca 2017

Patong - dzień trzeci

Po mile spędzonym dniu na plaży postanowiliśmy odwiedzić znany kabaret transwestytów Simon Cabaret. Ponieważ odległość nie wydawała się zbyt duża poszliśmy na piechotę. Okazało się, że dotarliśmy nawet wcześniej, niż planowaliśmy więc po zakupie biletów pozostało nam dość czasu na zjedzenie kolacji. Po drodze widzieliśmy kilka lokali i wybór padł na typowo lokalny przybytek o charakterze rodzinnym. Na sali jako kelnerka babcia w wieku około 70, niezbyt już sprawna, ale bardzo miła.


Zdecydowaliśmy się na ryż z warzywami...

krewetki w czosnku...

oraz kurczaka z orzechami nerkowca w ananasie...

Babcia lekko się pogubiła w zamówieniach, musieliśmy więc trochę poczekać. Ale było warto... Potrawy wspaniałe...
Na koniec przyszedł syn, albo zięć, który robił za kucharza, przeprosił nas za oczekiwanie i nakrzyczał na starszą panią. Ale uspokoiliśmy go, że nic się nie stało, że rozumiemy starszą panią, bo swoje lata już ma, że sam mam starszą dość mamę i rozumiemy problemy starości, itd. Pan się uspokoił a my pożegnaliśmy się z naszą kelnerką... i chyba wszystko zakończyło się dobrze... Jeszcze raz podkreślę, że jedzenie warte było czekania...



No i wróciliśmy do kabaretu...
Obok wejścia znajduje się niewielka świątynia Chińska o dość oryginalnym wystroju... No i oczywiście z portretem Króla.




Świątynia chyba patronuje miejscowym rozgrywkom piłkarskim - tyle tam było piłek jako dary... A może chcieli w Tajsko-Chińskim Niebie stworzyć drużynę i dostarczyli sprzęt...





Ciekawym aspektem Tajlandii jest stosunek do Króla. Król nie jest siłą polityczną, ale autorytetem. Wprawdzie władzy nie sprawuje, ale też i ma na nią znaczący wpływ, jako autorytet, z którym liczą się wszystkie strony sporów politycznych. I Król nigdy się nie starzeje. Na wszystkich zdjęciach, ołtarzykach, pamiątkach itd. jest zawsze sporo młodszy niż w rzeczywistości.

Tu na portrecie Rama V, uważany za najwybitniejszego króla Tajlandii.







No i czas na kabaret.


Niesamowicie widowiskowe show, zorganizowane z ogromnym przepychem. Piękne stroje, cekiny, pióra, kolorowe dekoracje. Występy artystów bardzo profesjonalne, często przeplatane komediowymi wstawkami. Wszystko zorganizowane na najwyższym poziomie. Naprawdę warto przyjść wieczorem i świetnie się pobawić. Nam się bardzo podobało i szczerze polecamy.

Show odbywa się trzy razy dziennie 18.00, 19.30, 21.00 - bilet wstępu 1000 Bathów.

Niestety w trakcie występu nie wolno robić fotek. Nie wpuszcza się też dzieci do 1 roku życia.





Po występach artyści/artystki wychodzą przed teatr i pozwalają się fotografować, oczywiście za kasę...


 




Trzeba przyznać, że specjalistów od "przeróbek" i chirurgii plastycznej oraz kosmetycznej to mają w tej Tajlandii super...


Żeby tak poprzerabiać facetów...



 Artystki/artyści są mistrzami make upu...



Niektórych Panów w Tajlandii podziwiamy za odwagę, bo można nieźle się wkopać i niespodzianka może okazać się niemiła... Ale o tym przy Bangla Road...
Po kabarecie w dobrych humorach wracamy do hotelu... Jutro kolejny dzień plażing, spacering, podglądanie obyczajów i zachowań...
Ale po drodze jeszcze miły akcent...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz