Metrem jedziemy do hotelu. Wiemy gdzie wysiąść i którym wyjściem wyjść na ulicę, tyle, że nasze wyjście "D" jest zamknięte z powodu remontu... Wtopa...
Wychodzimy i idziemy w dokładnie odwrotnym niż potrzeba kierunku... Zaczynamy pytać o hotel - mamy przecież w papierach jego nazwę i adres po Chińsku...
W końcu pan ochroniarz pyta o hotel dwie babcie w "piżamkach"... Babcie myślą, dyskutują i... pokazują prawidłowy kierunek...
Jeszcze tylko około 800 m spaceru i jest nasz hotel. Pokój czeka... Szybkie mycie i w miasto.
Chcemy jechać do parku Beihai... A jesteśmy przy Świątyni Nieba...
Państwo w recepcji informują nas, że kilka metrów od hotelu jest przystanek autobusu, który zawiezie nas wprost pod bramę parku...
Bez problemu znajdujemy przystanek i jedziemy... za całego 1 RHB (czyli 50 groszy - tyle kosztuje bilet autobusowy w Pekinie...)
Wysiadamy przed samą bramą parku Beihai. Bilety wstępu to 20 RHB... Miodzio...
Najpierw idziemy zwiedzić wyspę z Białą Dagobą...
Jest i świątynia, więc są i Królowie Czterech Stron Świata...
Do Dagoby trzeba wspiąć się po schodkach...
Po drodze mijamy słodkie chińskie altanki...
Kolejny świątynny pawilon...
Na szczycie, pod Dagobą niewielki budyneczek o ścianach dekorowanych kaflami z podobizną Buddy...
A w środku... taki Bóg, że aż strach się go bać...
Oj Pan Budda miał chyba kiepską wizażystkę, która malowała mu usta...
Wracamy do wejścia i za 10 RHB od osoby jedziemy meleksem na drugą stronę jeziora do naszego głównego obiektu zainteresowania w tym parku...
Zatrzymujemy się przed bogato zdobioną ceramiką bramą... To tutaj...
Znowu Królowie...
drewniane pawilony...
Czarny Budda...
I wreszcie jest... jedna z trzech w Chinach, a dwóch w Pekinie ścian Dziewięciu Smoków...
My zachwycamy się 9 smokami z jednej i 9 z drugiej strony ...
Zwiedzanie parku zajęło nam nieco więcej czasu niż zakładaliśmy, więc za kolejne 1 RHB od osoby wracamy autobusem do hotelu...
Nasz hotel mieści się tuż obok jednego z dwóch najbardziej znanych wśród cudzoziemców centrów handlowych Pekinu - Pearl Market, gdzie zakupić można wszelkiego rodzaju chińskie artykuły techniczne... I przystanek naszego autobusu jest dokładnie przed Pearl Market.
No, jeżeli ten Targ jest Perłowy, to muszą tu być i perełki...
Przyszła pora kolacji. Wybieramy jedną z restauracji po przeciwnej stronie ulicy od naszego hotelu (zapachy z restauracji hotelowej nie były zbyt zachęcające do odwiedzin...)
A tutaj nastrojowa sala i świetne menu...
Zaczynamy od pierożków... Pierwsza klasa...
Gdy zniknęły pierożki, pojawiła się nasza ryba-marzenie...
Pośpiechu nie było i ryba również znikła w całości (oczywiście bez łba i ości)...
Można iść spać, jutro czeka nas kolejny dzień zwiedzania...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz