Zwiedzanie zaczynamy od Litle India, która jest oddalona od naszego hotelu jakieś 10 min spacerkiem. Niestety rano dzielnica nie ma takiego uroku, tutaj klimatu dodają kolorowe pozapalane światełka, bez nich to nie to samo miejsce.
Jak na Indyjską dzielnicę jest tu bardzo czysto. Pachnie przyprawami, jedzeniem fajna dzielnica, warto tu zajść na chwilę.
Jedziemy na China Town
Zanim dojdziemy na słynną ulicę "oryginałów" zachodzimy do małej uroczej chińskiej świątyni.
Teraz już tylko przebicie się między samochodami i będziemy na Petaling Street
To miejsce znają wszyscy. To tutaj kupuje się "oryginalne" towary światowych marek, tylko ceny o wiele niższe i otoczenie mniej ekskluzywne Zegarki, odzież , obuwie, elektronika biżuteria, jesteśmy osaczeni . Dla udających się na zakupy małe info, w trakcie dnia stragany zmieniają miejsce postoju, robi się straszne zamieszanie, nie chodźcie tam między 12.00 a 13.00
Pomiędzy sklepami i straganami z Armanim, Chanelkiem i innymi takimi znajdujemy jedzonko.
Trzeba zrobić chwilę przerwy od zakupów, idziemy do świątyni taoistycznej Sze Ya, założonej w 1864 roku. Świątynia jest bogato zdobiona, bardzo kolorowa, przepełniona owocowymi darami , w powietrzu unosi się niesamowity zapach kadzidełek.
Kolejny nasz cel to najstarsza hinduistyczna świątynia w KL Sri Maha Mariamman zbudowana w 1875 roku. Do świątyni wchodzimy bez butów (obok jest przechowalnia obuwia, już nie pamiętam ile płaciliśmy, były to jakieś grosze).
Ciekawostką były przynoszone jako dary dla bogów zamiast kwiatów lionki, obok świątyni były stoiska z gotowymi darami.
Pobłogosławieni przez mnicha udajemy się dalej na szopowanie.
Mamy dosyć, czas iść się napić i odpocząć
Duży nadal nie wierzy ile naszopował
Idziemy w kierunku najsławniejszego centrum handlowego czyli Paviliona. Trzeba sprawdzić czy nie przepłaciliśmy na szopowaniu
Na tej ulicy kiedyś było najsławniejsze miejsce jedzeniowe, niestety wszystko zlikwidowane, a remont trwa .
Nie dane nam było pojeść, to idziemy przez Pavilion.
Znajdujemy fontannę, dla której tu przyszliśmy
Oczy nacieszone, trzeba wracać w kierunku hotelu i coś zjeść, czas wyjazdu nieubłaganie nadchodzi .
Jesteśmy w okresie Ramadanu, nie wszystkie restauracje są pootwierane, ale smaczne jedzonko znajdujemy.
Miejsce bardzo polecam tanio i smacznie
Zbliża się godzina W, szkoda, ze musimy wyjeżdżać, Kawałek Malezji, który zobaczyliśmy bardzo nam się podobał. Duży już myśli o powrocie, jeszcze nie wyleciał, a już wraca , nawet trasę obmyślił nic tylko trzeba polować na promocję .
Wchodzimy na terminal
nasz lot już się wyświetla
Lotnisko zwiedzone, czas zająć miejsca w samolocie .
Widoczek ze startu
Lot minął nam bardzo szybko, jak zwykle przez większość czasu spanko uskutecznialiśmy i nawet nie wiadomo kiedy wylądowaliśmy w Paryżu.
Jak przystało na Francę, samolot do Warszawy musiał być opóźniony. Ta linia zawsze ma dla nas niespodzianki
Jeszcze chwila i będziemy w domku .
Polska z lotu ptaka.
Nasze wakacje dobiegły końca. Teraz trzeba zacząć zbierać pieniądze na kolejny wyjazd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz