środa, 3 kwietnia 2024

Spacer po Diani Beach

 Wypoczywając przy plaży tak pięknej i tak rozległej jak Diani Beach grzechem byłoby ograniczanie się jedynie do wytyczonej przestrzeni plaży hotelowej. Plaża Diani ciągnie się przez blisko 17 km od ujścia rzeki Kongo do Oceanu Indyjskiego, na północy, do Plaży Galu na południu, gdzie znakiem granicznym między tymi plażami jest stary baobab....


Nasz hotel znajdował się w południowej części Diani Beach, około 3 km od ujścia rzeki Kongo.


Spacer na południe prowadził obok hotelu Leopard Beach Resort and Spa do grupy wcinających się w poprzek plaży skał, które podczas odpływu można było dość łatwo ominąć przechodząc po szczycie rafy. Jednak podczas przypływu przejście stawało się znacznie trudniejsze, więc odpuściliśmy ten kierunek...



W tym miejscu podczas przypływu, nawet przy niewielkiej fali, woda sięga do poziomu głowy Małego Zająca...








 




Plaża Hotelu Leopard Beach Resort and Spa...



Bardziej zachęcająco wygląda perspektywa spaceru w kierunku północnym, gdzie aż do ujścia Kongo ciągnie się szeroka i w większości pusta plaża...



Tutaj hoteli jest nieco mniej i są od siebie bardziej oddalone. Tam gdzie są hotele, są też i lokalne stragany... 


Widoki są piękne. Piękny kolor wody, bialutki piasek, tam gdzie nie ma hotelowej plaży zaznaczona wodorostami linia przypływu. Cudownie...


Przez długie odcinki jedynym świadectwem jakiejkolwiek aktywności na plaży są wzory na piasku, tworzone przez kraby...



Ale, żeby nie było tak pięknie jest pewna drobna niedogodność - samozwańczy "opiekunowie - przewodnicy po plaży". Wystarczy odejść kilkadziesiąt metrów od hotelowej plaży, a już pojawia się miejscowy oferujący swoje towarzystwo i opiekę. Niestety trzeba bardzo wiele cierpliwości i stanowczych, powtarzanych wielokrotnie odmów, żeby uwolnić się od natręta i móc w spokoju podziwiać piękne widoki...


Niestety, nie na długo. Gdy pozbyliśmy się jednego natręta po kilku minutach pojawia się następny i proces pozbywania się go rozpoczyna się od nowa. Jedna czy dwie zdecydowane odmowy z zasady nie wystarczają. Często delikwent, mimo zdecydowanych sygnałów, żeby dał spokój wlecze się za nami przez kilkanaście minut... Cierpliwości potrzeba dużo, żeby nie eksplodować...









Po drodze mijamy prowadzoną przez jeden z lokalnych klubów naukę paraglidingu...







Najważniejsze to cieszyć się życiem w pięknych okolicznościach przyrody...



Codziennie, kilka razy i w różnych miejscach spotykamy miejscowych zachęcających do przejażdżki po plaży na wielbłądach...




Na plaży znajdujemy wiele sporej wielkości kawałków koralowców.


Czasem na plaży miejscowa mama czeka na dzieci, które poszły bawić się do wody...


Czasem ktoś niesie wypatrzone na rafie podczas odpływu zdobycze - najczęściej ośmiornice...


Czasem jakiś rybak wraca ze swoimi połowami...


Miejscowi, zanim wypłyną na połowy też czasami przychodzą na plażę pobawić się z dziećmi...



Istnieje ogromna różnica między pięknymi, międzynarodowymi resortami a miejscowymi domkami, sklepikami i jadłodajniami przy plaży...







Spacerowaliśmy sobie tak po plaży Diani ze dwie godziny od brzegu po palmy...




... i co chwila musieliśmy po raz kolejny pozbywać się natrętnego "opiekuna". Wystarczy. To, że jest pięknie to fakt. Ale jeszcze mogłoby być milej...






I wprawdzie można byłoby iść jeszcze dalej i korzystać ze słońca, wody i widoków, ale po prostu mamy dość. Wracamy...









Podsumowując: jest pięknie, ale nie do końca nasz klimat. W porównaniu z plażami w Azji sama plaża porównywalna do tych w Tajlandii, Wietnamie, Kambodży czy Myanmar natomiast natarczywość miejscowych nieporównywalnie większa. Tak więc jeżeli ktoś chce się wybrać na spacer plażą to doradzam, żeby nie robić tego samotnie i żeby wszystko co wartościowe pozostawić jednak w hotelu...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz