piątek, 28 lutego 2020

El Nido - Tour A część I

Na ostatni dzień pobytu w El Nido pozostała nam do zrealizowania Tura A. Jak niesie wieść gminna, jest to najpopularniejsza z wycieczek po wyspach z El Nido. I znowu opływamy półwysep i kierujemy się do Big Lagoon. 




Już zza ostatniej skały widzimy, że ruch będzie tu największy w porównaniu do wcześniej odwiedzanych przez nas miejsc. Pozytywne jest to, że nasza dzisiejsza łódka jest dość mała, a dzięki temu może dopłynąć bliżej do brzegu. Duże łodzie muszą pozostać za kamienistym podejściem do brzegu...





Big Lagoon znajduje się na wyspie Miniloc. Na tej wyspie podczas wycieczek odwiedza się jedną z dwóch lagun - Małą lub Dużą. Obie laguny wcinają się głęboko w wyspę i otoczone są po bokach stromymi skałami. Najlepszym sposobem na ich zwiedzanie jest wypożyczenie za 300 PHP kajaka, co też i czynimy...



Mogłoby się wydawać, że z pływaniem po płytkiej lagunie nie ma problemów... Otóż nie jest to do końca prawda. Nie wszyscy decydują się na kajaki. Część odwiedzających woli brodzić po dość płytkiej wodzie, część ludzi po prostu pływa lub siedzi na piaseczku dna lub kamieniach. A i kajaków jest całkiem sporo. I między tymi przeszkodami trzeba manewrować...



Na tę wyprawę bierzemy tylko jedno wiosło. Wiosłowy jest i tak tylko jeden a lepiej, żeby Mały wskazywał kierunek i robił zdjęcia. Podział ról musi być...












W otaczających lagunę skałach jest wiele wymytych przez wodę niewielkich grot do których ciekawscy zaglądają w poszukiwaniu wodnych zwierzątek...





Kolory wody oraz jej przejrzystość są po prostu obłędne...


 Tuż pod powierzchnią pływają całe ławice niewielkich kolorowych rybek...
























Wiadomo dlaczego po lagunie należy chodzić w butach rafowych...











 


Niestety to, że po lagunie wolno chodzić ma zgubny wpływ na tamtejszą rafę no ale jak widać co nieco jeszcze się uchowało...










Kajakowa wyprawa była warta każdego peso wydanego na wynajem kajaka... Polecamy bardzo...
No ale pora wracać na naszą łódź i ruszać w dalszą drogę po wyspach i plażach... Szef bandy zajął już stanowisko dowodzenia...





Teraz płyniemy na krótki przystanek na położonej na tej samej wyspie plaży Payong-Payong...












Kawałek dalej zawijamy na nieco dłuższy postój na wyspie Shimizu. Skąd takie japońskie brzmienie nazwy tej wyspy? Otóż jakiś czas temu nurkowała tu grupa japońskich nurków schodzących pod wodę na znaczne głębokości. Podczas jednego z nurkowań eksplorowali podwodny tunel... Na powierzchnię wypłynął jeden nurek mniej niż się zanurzył. Nurek, który stracił tu życie miał na nazwisko  Shimizu i wyspę nazwano by go upamiętnić...




Wyspa jest bardzo urokliwa, a poza tym jest ulubionym miejscem na lunch większości pływających po zatoce załóg. Tak więc i my zostajemy tu na południową przekąskę...  Ale o tym już w kolejnym wpisie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz