środa, 31 sierpnia 2022

Wycieczka na Jebel Jais

Szczyt Jebel Jais to jedna z największych atrakcji Emiratu RAK, a że to tylko 65 km od naszego hotelu, to trudno byłoby odmówić sobie odwiedzenia tej atrakcji... Ruszamy z naszego hotelowego parkingu nad, którym czuwa sąsiedni meczet z dwoma minaretami...


Po drodze objechaliśmy rondo z pomnikiem-wieżą Lampy Naftowej...


... przejechaliśmy kawałeczek autostradą i przy wielkich zbiornikach na ropę skręciliśmy, zgodnie ze znakami, na drogę do Jebel Jais (w polskim spotkałem się z zapisem tej nazwy jako Dżabal al-Dżajs). 

Tutaj skończyła się jazda łatwa i prosta. Pojawiło się coś, czego nie spotkamy na naszych drogach - zagłębienia nawierzchni drogi jako przepusty dla wody spływającej z gór przez liczne tutaj wyschnięte koryta rzeczne - wadi. No i wyraźnie wjechaliśmy w górską dolinę - ale początkowo droga biegnie prawie płasko...



Coraz głębiej wjeżdżamy w głąb gór Hajar mijając po drodze nieliczne zabudowania i oazy palmowe.



W godzinach popołudniowych góry są już dość mocno zamglone pustynnym pyłem.












Mijamy też co jakiś czas gospodarstwa ludzi pustyni gdzie zajmują się oni głównie hodowlą kóz...




Po lewej stronie drogi pojawia się lustro wody i parking, więc robimy sobie krótką przerwę.


Wiadomo, że w Emiratach woda jest zasobem bardzo cennym, w związku z czym gdzie się da na okresowych rzekach buduje się zbiorniki wodne jak ten - zapora Wadi Al Bayh.



Jak widać wody w zbiorniku zostało niewiele, ale każdy opad ponownie podniesie jej poziom...



Jedziemy dalej i za kolejnym zakrętem widzimy palmową oazę - beneficjenta zebranej wody.





Nad oazą widać kamienny mur - za nim znajduje się kolejny niewielki zbiornik na wodę opadową.


Widoczne na dole zdjęcia niebieskie kominki to odpowietrzniki instalacji rozprowadzenia wody



Na kolejnym skrzyżowaniu znaki kierują nas w lewo na drogę pod szczyt Jebel Jais. I tu droga ku mojemu zaskoczeniu nie pogarsza się tylko poprawia



Nadal jednak jedziemy doliną i nie czujemy wznoszenia się na wyższy poziom...




Mijamy kolejne zabudowania miejscowej ludności, które w niczym nie przypominają bogatych rezydencji bliżej wybrzeża...






Trzeba przyznać, że puste, gorące i zakurzone góry Hajar mają swój urok...







Wreszcie droga zaczyna się piąć coraz bardziej po zboczu. Nadal nie jest to znana nam typowo górska droga lecz prawie autostrada... A jak się nią jedzie zobaczcie na filmie...


Jeśli zastanawiacie się, co na tym filmie robią panienki z chorągiewkami to przyznam, że nas też to zastanawiało. Dopiero na górze okazało się, że tego dnia na Jebel Jais wspinali się kolarze, w ramach Wyścigu Dookoła Emiratów, i panienki miały ostrzegać kolarzy przed niebezpiecznymi zakrętami oraz podawać w kilku miejscach wodę... Kolarze skończyli etap, drogę otwarto dla samochodów, a dziewczyny pozostawiono na drodze i tak biedne czekały na zmiłowanie aż organizatorzy zwiozą je na dół trasy. Ot takie życie emirackiej kobiety...




Na tym odcinku drogi pojawiają się już oznaczone punkty widokowe z parkingami. Natomiast na zboczach zdarzają się i takie rezydencyjki (ale nieliczne), które posiadają nawet własne lądowiska helikopterów...









Tak wygląda droga, którą właśnie przyjechaliśmy, z kolejnego punktu widokowego...


Czyżby i na zboczach Jebel Jais były tarasowe pola uprawne? Na to wygląda...


Rdzenni mieszkańcy Emiratów to w sumie potomkowie nomadów i każde miejsce może być dobre na piknik...




Żeby tu wjechać trochę trzeba było kierownicą pokręcić...




Widzimy już nad nami brezentowe daszki punktu widokowego. Niestety... okazuje się, że tam nie dojedziemy - celebracja zakończenia etapu wyścigu i droga zamknięta...





A już tak niewiele brakowało. Trudno. Zatrzymujemy się w najwyższym możliwym punkcie. Przy tarasie widokowym jest parking, a cała przyjemność podziwiania widoków kosztuje "aż" 4 AED. Mieliśmy być taaam...




 Przy punkcie widokowym znajduje się też dolna końcówka atrakcji o nazwie Jebel Jais Sledder. Zjazd trasą po zboczu, na specjalnych saneczkach rozpędzających się do 40 km/h, możliwy jest przy odpowiedniej pogodzie od wtorku do czwartku w godzinach 13.00 do 19.00 oraz w święta (piątek, sobota i niedziela) 10.30 to 19.00. Kasa zamykana jest już między 17:00 a 17:30. Jeden zjazd kosztuje dorosłego 40 AED a trzy zjazdy 90 AED natomiast dorosły z dzieckiem płaci odpowiednio 60 AED lub 125 AED... 


Park ma swoje zalety. Tutaj można spokojnie odpocząć, zrobić zdjęcia, pobawić się z dziećmi, a gdy wszystko będzie już gotowe również czegoś się napić i coś przekąsić. 


Przewidziano potrzeby tych, którzy chcą mieć pamiątkowe zdjęcie ustawiając taki oto prosty znak z podstawową informacją gdzie wykonane zostało zdjęcie...



Warto pamiętać, że na Jebel Jais znajduje się najwyżej położony punkt na terenie Emiratów, usytuowany w Emiracie Ras Al Khaimah, na wysokości zaledwie 1910 m n.p.m. - tyle, że jest to bardzo stromy kąt wznoszenia od położonego zaledwie kilkanaście kilometrów dalej morza...


My znajdujemy się nieco niżej (nawet z restauracji powyżej trzeba byłoby do najwyższego w Emiratach punktu trochę się przejść). Nawet gdybyśmy tam doszli to i tak nie bylibyśmy jeszcze na najwyższym szczycie Jebel Jais bo tak się składa, że przez szczyt przebiega granica między Emiratami a Omanem i najwyższy szczyt liczący 1925 m n.p.m. znajduje się około 350 m na wschód od najwyższego punktu w Emiratach na terenie Omanu. No pech...



Ponieważ jest to punkt widokowy ustawiono w kilku miejscach lornetki umożliwiające obserwację okolicy. No to obserwujemy...



A w międzyczasie słońce chyli się coraz bardziej ku zachodowi. Poczekamy więc na zachód słońca...



O tej porze cienie robią się już bardzo długie...




Niestety widoku na Zatokę Perską nie ma, bo przesłania go mgła i kurz.




Z parku widać przygotowane na zboczu punkty obserwacyjne, do których niestety dziś nie dotrzemy.






W ramach atrakcji dla dzieci w parku ustawione są huśtawki, więc jak nie skorzystać z takiej atrakcji...









W końcu słońce zachodzi, ale przy tym zamgleniu efekty wizualne są średnie...






W resztkach światła spoglądamy jeszcze w dół na drogę, którą teraz trzeba będzie zjechać w zapadających ciemnościach 





Łatwo nie było, ale dojechaliśmy w samą porę na hotelową kolację. Bez wodotrysków, ale dało się skonsumować. Pocieszeniem jest wino do kolacji i po kolacji drinki w barze (na szczęście to nie Szardża...).





Siedząc w barze obserwujemy turystów z Rosji. Część z nich wykazuje wyraźne pobudzenie wiadomościami z kraju. Niektórzy dość nerwowo dyskutują o tym jak bardzo podrożeje dolar. Ale nie widać, żeby specjalnie przejmowali się rozpętaną przez ich władze wojną...


Jutro będziemy kontynuować nasz basenowo-plażowy wypoczynek. Może też wybierzemy się jeszcze gdzieś - zobaczymy jutro i opiszemy w kolejnym wpisie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz