wtorek, 8 grudnia 2020

Słonie domowe w Habarana

Dzisiejszy dzień przeznaczony jest na słonie. Przed południem zaplanowana jest przejażdżka na słoniach wzdłuż brzegów jeziora Habarana natomiast popołudnie spędzimy na wycieczce do Hurulu Eco Park. Ale najpierw solidne śniadanko...


Po śniadaniu ruszamy do położonego nad Jeziorem Habarana miejsca, z którego rozpoczynają się przejażdżki na słoniach. Po drodze piękne "palmy wędrowca"...


Zdaję sobie sprawę z tego, że część czytelników znienawidzi mnie za jazdę na słoniach, stwierdzi, że nie jesteśmy świadomymi podróżnikami i zachęci do linczu na nas. Z drugiej jednak strony można na każdą sprawę spojrzeć z różnych perspektyw, gdyż nie jest tak, że wszystko jest albo białe albo czarne.
Słonie żyją na Sri Lance od najdawniejszych czasów i od początku między człowiekiem, a słoniem istniała z jednej strony konkurencja. a z drugiej współpraca. Dzikie słonie występują nadal w przestrzeni parków narodowych i rezerwatów, ale czasem zapuszczają się do osad ludzkich i powodują poważne spustoszenie tak w uprawach jak i w "substancji mieszkaniowej". Mieszkańcy lankijskich wiosek niczego nie boją się tak, jak ataku dzikich słoni. Nawet trzymający w ręku broń lankijski żołnierz woli schować się przed samotnym słoniem niż być zmuszonym do konfrontacji z nim. Z drugiej strony jest na Sri Lance spora grupa słoni udomowionych, które są kolejnym pokoleniem zwierząt użytkowych. Słoń jest w tym przypadku członkiem rodziny, który daje swojej rodzinie podstawę utrzymania. Udomowiony słoń nie jest zwierzęciem tanim w utrzymaniu. To, że może pożywić się tym, co zerwie podczas spaceru jest bajką. Domowy słoń musi być karmiony, a karmy potrzeba sporo kilogramów dziennie. Domowy słoń jest domownikiem i musi być traktowany jak domownik. Słonie są wrażliwe i pamiętliwe. Za doznaną krzywdę potrafią zemścić się nawet po latach. A tego kto je skrzywdził pamiętają bardzo dobrze. Domowy słoń wymaga higieny - jednym z podstawowych obrządków dziennych jest kąpiel. Słoń domowy pracował dawniej głównie w lesie. Obecnie gdy do lasów wkroczyły maszyny słonie przekwalifikowały się na turystykę. Jednak ich liczba na Sri Lance nie jest tak wielka jak w Tajlandii. Wykorzystanie słoni do transportu towarów i ludzi nie jest niczym nowym. Słonie woziły maharadżów na polowania, ale i woziły wojowników podczas walki. Tak więc przejażdżka na domowym słoniu mieści się w tradycji miejsca i jest osadzona w lokalnej kulturze. 


Nam na dzisiejszy spacer przypada słonica o imieniu Comali. Nie jest młoda, ale widać, że jest bardzo zżyta ze swoim opiekunem. I chętnie też zapoznaje się z nami... Opiekun ma do niej pełne zaufanie, więc Comali nie nosi żadnych łańcuchów ani elementów ograniczających ruch.


Mały bardzo szybko zaprzyjaźnia się z Comali...




Pamiątkowe zdjęcie i jedziemy na wał otaczający jezioro Habarana, które jest sztucznym zbiornikiem wodnym z czasów królestwa Anuradhapury, zaopatrującym w wodę całą okolicę Habarany.


Mały szybko przesiada się na typową pozycję mahouda, a Comali przytrzymuje ją uszami... Co jakiś czas upomina się o kolejnego banana z zakupionych przez nas zapasów...



Jedziemy wokół jeziora. Z jednej strony woda, z drugiej drzewa i pola...




... no i uprawy bananów...


Nasz mahoud pokazuje nam różne rośliny i zwierzęta, na które idąc tą drogą sami nie zwrócilibyśmy uwagi.





Przed wjazdem do wody mahoud zaleca nam ubranie płaszczyków przeciwdeszczowych, a Comali funduje nam prysznic...


Po wjeździe między krzaki Comali wybiera sobie co atrakcyjniejsze krzaczki i gałęzie na przekąskę... 


W zielonym gąszczu trudno zauważyć zielonego jaszczura...






Przejażdżka zakończona. Comali otrzymuje resztę wypłaty w bananach, a my, idziemy na spacer nad jezioro...









Wracamy ze spaceru przez punkt, w którym żegnaliśmy się z naszym słoniem i co widzimy? Comali zażywa wypoczynkowej kąpieli. Mały jest zauroczony. Nasz mahoud widzi nasze zainteresowanie i na migi dopytał, czy może chcemy Comali pomóc kąpać. Mały nie zastanawiał się ani chwili i już tak jak stał znalazł się w wodzie. Mahoud podał jej kawał łupiny kokosa i pokazał, jak robić słoniowi masaż... 





Wygląda na to, że obu stronom sprawiało to przyjemność...



Comali kilka razy zmieniała pozycję aż w końcu mahoud wytłumaczył Małemu jak ma dosiąść słonia...


No i Comali wstała... 




A że słoń po myciu musi się opłukać, to kolejne chwile wyglądały tak...






Po tej niewątpliwej atrakcji wróciliśmy do pokoju przebrać całkowicie mokrego, ale ogromnie rozentuzjazmowanego Małego Zająca... Do dziś kąpanie słonia wspomina jako największe przeżycie z tej podróży...


W Habarana krążące między domkami warany były już znacznie większe niż w Pegasus Reef...


Następnie pojechaliśmy na krótko nad rzekę gdzie kąpanie były inne słonie uczestniczące w porannym spacerze. Ale to nie to samo co indywidualne zajęcia z zaprzyjaźnioną słonicą...





Przy okazji obejrzeliśmy sobie dorodne papaje...



No i spotkaliśmy się z wiewiórką ...








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz