poniedziałek, 10 lipca 2017

Patong - dzień czwarty

Kolejny dzień na plaży... Kolejne drineczki, kolejne podpatrywanie świata i ludzi...

Plaża Patong jak plaża... Piasek jak Piasek... Tłoczno i bez rewelacji...
Ale kilka spacerów... Łyk czegoś zimnego po drodze... Kilka wejść do wody... I kolejny dzień dobiega wieczora...




Tym razem kolacja szybsza, bo są plany na wieczór...
A więc rodzaj tajskiej sałaty z grzybami w sosie... Pyszotka...





Dalej wieprzowinka z kukurydzą, groszkiem i innymi warzywkami... paluszki lizać...



No i krewetki z chili i cebulą... coś wspaniałego...



Po świetnej kolacji znowu za nieco ponad 300 THB brykamy zobaczyć jak wygląda Bangla Road nocą... Trzeba sprawdzić, czy sprosta oczekiwaniom wynikającym z opisów...

Jest tłoczno, gra muzyka - fajna muzyka, jest wesoło. W co drugiej knajpie gra kapela na żywo, ludzie piją, bawią się cieszą życiem...
I jest mniej sprośnie, niż opowiadano...
Tiger robi lepsze wrażenie w nocy niż w dzień... Jest full



Po ulicy spaceruje paru panów najwyraźniej szukających okazji, są i panienki szukające sponsora...
Są tańce na rurze i są naganiacze zachęcający do odwiedzenia usytuowanych w bocznych uliczkach klubów oferujących specjalne atrakcje...



Bardzo dużo poszukujących wrażeń turystów i turystek... Ale w barach zbytniego tłoku nie ma...





Za odpowiednie wbicie w pieniek gwoździe można dostać darmowego drinka...





No ale Amsterdam to to nie jest... Tyle, że taniej...






Można dla wybranki zakupić ładne kwiatki - ale bardzo drogo... Jednak przecież w odpowiedniej sytuacji nikt nie będzie liczył się z każdym groszem...





Bary wszelkiej maści kuszą muzyką, panienkami, nazwą, lub ukierunkowaniem narodowym...








No i są panienki "przerobione... Zawsze wzbudzają wśród turystów wielkie zainteresowanie... Ale uwaga, nie należy ich denerwować i prowokować.....



Za kilka THB można "panienkę potrzymać za sztucznie dodany cyycek... A ile z tego radości.... A jak kumple w pracy albo w pubie będą zazdrościć...

Z wiekiem czar pryska, ale można nadal zarabiać, bardziej jako clown niż panienka...


Starsi państwo oglądają pokaz uliczny z dużą ciekawością...

No bo czyż nie można byłoby się pomylić...


No ale co to jest te 20 THB za fotkę... I to z "taką laską"...

Stroje fantastyczne... tylko czasem już nawet chirurg plastyczny nie jest w stanie więcej pomóc...


Zabawa trwa do świtu... Tylko czasem zostaje po niej niemiła pamiątka...
A czasem następuje nagłe wytrzeźwienie, kiedy okazuje się, że ta piękna panienka ma pewien "defekt" między nogami...

Dochodzimy do plaży i postanawiamy zakończyć wieczór puszczeniem w niebo naszych życzeń... Leć Valentine... wysoko i daleko...


Zaledwie 100 THB a jaka radość... i będzie co wspominać...

I poleciały życzenia daleko, wysoko i przez jeszcze jakieś 15 minut można było śledzić ich lot...

W drodze powrotnej do hotelu naleśniczek...

I fascynacja panią, która małym nożykiem i pędzelkiem z farbami tworzyła cudeńka z kostek mydła...




Jutro trochę pozwiedzamy wyspę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz