sobota, 18 stycznia 2020

Mui Ne I


Drugi dzień świąt postanawiamy spędzić już w nowym miejscu. poprzez hotel załatwiamy bilety na lokalny autobus do osławionego Mui Ne. Koszt biletu 130.000. Autobus jedzie trzy razy dziennie. My wybieramy ten najwcześniejszy odjeżdżający o godzinie 8.00 rano. Teoretycznie na 13.00 mamy być na miejscu i cieszyć się lazurami, słońcem, plażą...... 
Autobus przystanek ma nieopodal naszego hotelu więc nie musimy martwić się o transport na dworzec, choć przyznam, że wychodząc z hotelu i widząc tak fajnie przyozdobiony samochód, przez chwilę miałam myśl - ech jaka szkoda, fajnie by było czymś takim podjechać ....


Lokalny autobus okazał się całkiem wygodny. Gorzej było z drogą, którą musieliśmy przejechać.... Czytałam o tym jak to turyści jadą z Da Lat do Mui Ne na skuterkach...... Współczuję pomysłu i ciekawa jestem czy na drugi dzień mogą ruszyć się gdziekolwiek. Jakość nawierzchni, o ile w ogóle jest nawierzchnia, jest masakryczna. Dziury, spływające z gór błoto, kamienie, żwirówka.... Część drogi w przebudowie totalnej..... Jazda autobusem była męcząca, a co dopiero jednośladem.






Po drodze oczywiście mamy obowiązkowy postój na odpoczynek i jedzenie. Ja rozumiem, że Wietnamczycy jedzą na okrągło ale te troszkę ponad 4 godziny jazdy chyba można wytrzymać na suchym prowiancie.... Swoją drogą gdyby nie ten postój to czas dojazdu skróciłby się o jakąś prawie godzinę....





Na miejsce dojeżdżamy o dziwo wcześniej niż się spodziewaliśmy. Autobus już dwa razy zatrzymywał się i ktoś wysiadał, zaczynamy rozglądać się za naszym hotelem ale nie widzimy go. Ok DZ idzie do kierowcy i za moment autobus zatrzymuje się. Jesteśmy przed Joe's Seaside Boutique. Wysiadamy, a za nami prawie cała reszta pasażerów... Lekko byliśmy zdziwieni czy może wszyscy do naszego hotelu, ale nie gdzieś się rozpierzchli....(a potem okazało się, że właśnie tam jest biuro tej firmy)
Nasz domek nie był jeszcze gotowy i musieliśmy poczekać w restauracji, która jest jednocześnie barem i recepcją... Ja oczywiście mam już kręcioła więc idę zobaczyć cały teren. No i wszystko było pięknie zanim nie dotarłam do plaży...... ale o tym później.
Niestety okazało się, że na domek musimy czekać dłużej niż myśleliśmy bo podobno został przez gości przetrzymany dłużej, potem panie zajęte były sprzątaniem innego domku i takie tam.... niby to nie był problem, ale zepsuła się pogoda......

No i dostaliśmy domek. Oczywiście tak jak zamawialiśmy z widokiem na zatokę  Mui Ne, przy pierwszej linii brzegowej...
Domek całkiem przyzwoity. Lepiej wyglądał w realu niż na zdjęciach. Bo jakoś zdjęcia wnętrz kiepsko nam wyszły... ale mieliśmy dwa pomieszczenia tzw. mieszkalne, całkiem spore z dobrym wyposażeniem, łącznie z deską do prasowania, żelazkiem.... mini bar to jakieś przekąski, lodówka, czajnik itd., itp.... . Jest też część wypoczynkowa, baseny, druga restauracja z widokiem na może.... i czego może brakować? Tylko tej pięknej plaży, słońca, lazurów..... 






No i plaża.... oczywiście w Necie plaże w Mui Ne to bajka. Szerokie, piaszczyste z pięknym zejściem i co tam jeszcze ktoś wymyśli opisując swój pobyt.... W realu wygląda to tak lub jeszcze gorzej. Nie przeszliśmy całych 12 km plaż od Phan Tiet do Mui Ne, ale spory kawałek przeszliśmy i niestety na plaży rządzi beton, w morzu poustawiano koszmarne "balasy" z piachem, które mają hamować niszczycielską działalność wody. Odcinki plaż przy hotelach są w miarę czyste, ale przy restauracjach lub prywatnych domach niestety nikt nie dba o czystość. 




Po krótkim odpoczynku poszliśmy zobaczyć jak wygląda miejscowość. Tu kolejne rozczarowanie. Zabudowa bez żadnego ładu, kilka ładnych hoteli ale baz szału, a reszta to jeden wielki bazar dla Rosjan. 
Restauracje raczej marne, jedzenie dość drogie i przygotowywane zdecydowanie pod gust naszych braci ze wschodu. Jedno co pyszne było to lody. 






Dzięki rekomendacji pracującej w hotelu Polki udało nam się znaleźć fajną lokalną, rodzinną restaurację. jedzenie było bardzo smaczne i w przystępnej cenie. 






Wieczór umililiśmy sobie ......


Jutro wycieczki.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz