sobota, 1 lipca 2017

Kanchanaburi dzień drugi

Nastał ranek, trzeba wstać z tego wspaniałego łóżka, zjeść śniadanie i jechać dalej . Przed nami tyle wyzwań. Specjalnie wpis rozdzielam na dwa. W tym wodospady i powrót do Bangkoku, w podobnym kontrowersyjna świątynia.... Jako ciekawa świata musiałam   tam się znaleźć..............
Idziemy na śniadanko


 
Oddajemy klucz, odbieramy kaucję, dziękujemy za wszystkie miłe rzeczy, które nas tu spotkały i w tym czasie przyjeżdża nasz kierowca. Idziemy do samochodu, a pani krzyczy: tak jedziecie, a gdzie długie spodnie, oj nie wpuszczą was, mówiłam szkoda waszych pieniędzy, Preved Uspokajam Panią, że spodnie są w torbie, że Marysia widziała i uznała że są ok. Szefowa Biggrin no to miłego  zwiedzania, pa pa,.............. czekam na Was po południu.
Prosimy kierowcę o zatrzymanie się przy moście na Rzece Kwai.
Wczoraj po nim jechaliśmy
Idziemy przez most, a tu jedzie ciuf ciuf
 widoczek z mostu

 Oczywiście nie jest to oryginalny most, ale co mi tam.Biggrin
Ruszamy  na wodospady. Przed nami około 80 km jazdy. Początkowo jedziemy tą samą trasą co wczoraj, później skręcamy  w bok i jedziemy malowniczą drogą "górską". Przed nami roztaczają się przepiękne widoki. Porośnięte drzewami góry, pięknie zielone doliny, wijące się jak wstęga strumienie. Zachwycamy się okolicą i tylko szkoda, że nie mamy czasu na dłuższy pobyt, Park Erawan jest naprawdę piękny, zawsze będę go polecała.............
Dojechaliśmy do wejścia

Park został założony w latach 70, obejmuje powierzchię ponad 550 km kwadratowych. Na terenie parku znajduje się pięć udostępnionych do zwiedzania wapiennych jaskiń. Przepiękne wapienne wzgórza Tham Phrao Tai i najsłynniejsza atrakcja parku:  wodospady mitycznego trójgłowego białego słonia - Wodospady Erawan. Wodospady, a właściwie siedmistopniowa kaskada ukryte są w wiecznie zielonym lesie, wejście na nawyższy stopień zajmuje ponad dwie godziny (w zależności od tego jak często będziemy się zatrzymywali na podziwianie widoków i cykanie fotek)
Podejscie pod pierwsze trzy poziomy jest bardzo proste, im wyżej tym bardziej wzrasta poziom trudności. Kąpiel w wodospadach jest dozwolona, natomiast prosi sie o nie chodzenie w strojach kapielowych po szlaku. Wodospady są dla Tajów nie tylko miejscem odpoczynku, ale także miejscem kultu religijnego.
Wodospady najlepiej zwiedzać rano, zaraz po otwarciu kas, jest wtedy relatywnie mało ludzi i nie ma wycieczek. Przy schodzeniu ludzi było już naprawdę dużo.'

 







Wcześniej pisałam, że na przejście wodospadów potrzeba około 2 godzin, tak bowiem podają przewodniki. My przez dwie godziny zdołaliśmy dotrzeć do połowy 6 poziomu i wrócić już szybkim tempem na dół. Tak więc Ajrawaty nie widziałam, ale i tak jestem mega zadowolona, że tam pojechaliśmy. Dla mnie wszystkie wodospady są piękne; pamiętam jak zachwycałam się wodospadami na lewadach na Maderze i mówiłam, że są najładniejsze i pewnie ładniejszych już nie zobaczę, bo spadający w dół Welon Panny Młodej w otoczeniu przepięknej zieleni, do tego szum wody i śpiew ptaków; po prostu kraina z bajki. Na Erawan zmieniłam zdanie. Tu to dopiero jest bajkowa kraina . Wejście na poszczególne poziomy było dla mnie jak otwieranie kolejnych drzwi w tajemniczym magicznym lesie z przekolorowymi kapliczkami ustawionymi przez Tajów. To miejsce trzeba zobaczyć koniecznie!
Ten stworek podziękował nam za wizytę w jego świecie

Wracamy do Tary. Po drodze nasz kierowca odbiera telefon, chwilę rozmawia i zaczyna szybciej jechać. Wyjeżdża na główną i przyspiesza, tnie jak szalony, wyprzedza na trzeciego. E, myślę sobie, dzwoniła żona że obiad na stole i chłop pędzi bo mu wszystko wystygnie Biggrin.
Dojeżdżamy do Tary, Marysia nas wita i mówi, że zaraz przyjedzie po nas bus do Bangkoku, już po nich dzwoniliśmy. No jest super, zamawiamy zimne pitku i nagle Marysia krzyczy, leci, macha ręką. Nasz bus właśnie przejechał Tarę nie zatrzymał się Dash 1 pojechał dalej. Marysia za telefon  Diablo i mówi do nas już wiedzą, zaraz wrócą, po 10 minutach byli.
Pięknie pożegnaliśmy się z Marysią i resztą obsługi, jeszcze raz za wszystko podziękowaliśmy i idziemy do busa, Marysia z nami, upewnia się że wszystko ok wykonuje najpiękniejsze pa pa, jakie widziałam dotychczas. Jedziemy przez prawie cała Kanchanaburi na dworzec, tam czekamy jakieś pół godziny, dosiadają się kolejni pasażerowie i pełen bus rusza w kierunku stolicy. Zające siedzą, podziwiają widoki za oknem i dużo rozmawiają, bo tak mają, obok nas siedzi Taj i przez cały czas coś dłubie w telefonie. Po jakimś czasie busik zatrzymuje się na tankowanie, wysiadamy. Taj przodem my za nim. Tylko wysiadłam a Taj: skąd jesteś? ja: z Polski, Taj: wiem Biggrin znam kilka słów po Polsku, bo mam kolegę Polaka. Zawołał ciotkę,  był strasznie zadowolony, że spotkał Polaków czyli ziomali Konrada. Opowiedział nam całą historię znajomości z Kondziem, a najbardziej był dumny z tego, że Kondzio zorganizował mu polską wigilię Biggrin i jadł ten "cienki chleb" bo tak nazwał opłatek.Biggrin W dalszej wspólnej drodze busikiem pokazywał nam zdjęcia, jakieś ważniejsze mijane obiekty, poszedł do kierowcy, żeby zmienił trasę i zawiózł nas na Khao San (w Tarze powiedzieli nam, że na Khao San bus się zatrzymuje, a Taj stwierdził, że ze względu na protesty trasa jest zmieniona, ale załatwił podwózkę Good
Jesteśmy w Bangkoku, wysiadamy przy Khao San i od razu lecimy do "naszej" knajpki, która była na Rambuttri. Siadamy przy stoliku, biorę menu, mówię do Dużego, co chcę i słyszę obok siebie dzień dobry ROFL Przy stoliku obok siedział krajan Biggrin
  nasza kolacyjka

Jak kończyliśmy kolacyjkę krajan przyprowadził koleżankę Biggrin, chwilę porozmawialiśmy i poszliśmy do hotelu. Tym razem dostaliśmy już normalny pokój z normalnym łóżkiem bez kółek Biggrin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz