środa, 12 sierpnia 2020

Durres

Dziś rozpoczynamy nasze chyba najbardziej wyśnione i wymarzone wakacje na dobre. Chyba jeszcze sami nie do końca wierzymy, że w tych covidowych czasach udało nam się gdzieś wylecieć w świat, bo po raz pierwszy nie mamy dokładnego planu "działania" ..... ba nawet nie wiemy co dzisiaj będziemy robili.....
Po śniadaniu DZ zadaje pytanie... to co dzisiaj robimy? Ja nie mam ochoty na nic... no dobra pójść na plażę i walnąć się pod parasolem.... zdrowy rozsadek podpowiada mi jednak, że musimy wymienić pieniądze i wynająć samochód..... Rzucam hasło idziemy do miasta.... Gdybym wiedziała z czym to się wiąże to bym doprecyzowała, że idziemy tu w okolicach hotelu załatwić co mamy załatwić, a resztę dnia spędzamy na plaży!!!! Ale stało się powiedziałam, że idziemy do miasta ...... 

Durres to drugie co do wielkości miasto w Albanii, położone na południowo-wschodnim brzegu Adriatyku. Miasto z długą historią i tradycjami. Założone przez Greków pochodzących z Koryntu i Korfu około VII wieku p.n.e. pod nazwą Epidamnos. W późniejszych wiekach stało się ważną częścią Cesarstwa Rzymskiego, a następnie Bizantyjskiego. To tutaj zaczynał się szlak Via Egnatia prowadzący przez całe Bałkany aż do Konstantynopola. W średniowieczu miasto pozostawało pod władaniem bułgarskim, weneckim oraz osmańskim. Po ogłoszeniu albańskiej Deklaracji Niepodległości stało się stolicą księstwa Albanii. Podczas II Wojny Światowej przeszło pod władanie Włoch. Po wojnie, w czasach komunizmu, było jednym z ważniejszych ośrodków gospodarczych w kraju. To tutaj znajdował się największy na Adriatyku port łączący Albanię z Włochami i innymi krajami ościennymi. Po upadku komunizmu z Durres wypływały statki i łodzie z emigrantami szukającymi lepszego życia w innych zakątkach Europy. Skala emigracji była tak wielka, że Włosi przez pewien czas przejęli kontrolę nad portem .... Dzisiejsze Durres to także jeden z najważniejszych ośrodków turystycznych w Albanii. 

Nasze poznawanie miasta zaczynamy od promenady przy plaży. Promenada ciągnie się aż do portu. Łączna długość plaży w Durres to ponad 10 km..... Całość jest zagospodarowana. Część to prywatne plaże hotelowe, reszta to plaże publiczne, gdzie nie ma leżaków ani parasoli. Jest też brudniej ...... Podobno corocznie plaże w Durres odwiedza 600 000 turystów. Spacer promenadą jest bardzo przyjemny, a jeśli się ktoś zmęczy może zajść do którejś z niezliczonej ilości restauracji........








O ile plaża wygląda ładnie to jej otoczenie chwilami już nie....Tam gdzie wybudowano hotele jest schludnie i czysto, tam gdzie znajdują się budynki mieszkalne jest .... no cóż lekko "strasznie", a bunkry jeszcze potęgują obraz brzydoty.....

Bunkry będą nam towarzyszyły przez cały pobyt. Powstały za czasów rządów Envara Hodży, który za cel stawiał sobie wybudowanie 5,7 bunkra na każdy kilometr kwadratowy..... Pomysł całkowicie utopijny, ale cóż nie był to pierwszy "szalony" przywódca i nie ostatni na świecie.... Inwestycja pochłonęła ogromne środki finansowe (każdy bunkier to koszt dwupokojowego mieszkania), kraj popadał w coraz większą biedę, ale obywatele mogli się czuć bezpieczni..... ich wódz zapewnił im ochronę przed wrogiem!!!! Za wroga obrał sobie Jugosławię i jej przywódcę Tito..... Każdy obywatel kraju od 12 roku życia był szkolony do stacjonowania w najbliższym bunkrze w celu odpierania ataków najeźdźców... Podstawowe organizacje partyjne odpowiedzialne były za utrzymanie i konserwację bunkrów..... Przymuszano do tego całe rodziny. Obowiązkowo co najmniej dwa razy w miesiącu odbywały się też ćwiczenia z obrony cywilnej. Każdemu z obywateli w tzw. wieku poborowym wydawano broń ..... karabiny bez amunicji, której po prostu nie było i uczono ich strzelać do nieistniejącego wroga..... Absurdów szkoleniowo-obronnych było więcej, bo państwo nie posiadało odpowiedniej ilości umundurowania, paliwa, nowoczesnej broni i sprzętu wojskowego. Wojsku brakowało również odpowiedniego systemu dowodzenia i kontroli. Wielu wysokiej rangi wojskowych twierdziło, że bunkry to wyrzucone pieniądze bo w żadnym stopniu nie spełnią stawianych im zadań. Nie ma w nich dostępu do wody, kanalizacji, nie ma możliwości dostarczenia jedzenia....nikt nie przetrwa w nich dłużej niż trzy dni.....
Można się dziwić i śmiać z głupoty społeczeństwa, że godzili się na to lub można westchnąć bo na własnym podwórku znajdziemy podobne absurdy, Wojska Obrony Terytorialnej to pierwsze co przychodzi na myśl.....

Po śmierci Hodży zaprzestano budowy kolejnych bunkrów. Przez chwilę ludność cywilna chciała je wykorzystywać jako mieszkania, ale brak dostępu do mediów spowodował, że ten pomysł padł tak szybko jak się narodził.... Podczas wojny o Kosowo albańscy uchodźcy znajdowali w bunkrach tymczasowe schronienie. Kilka z nich zostało przerobionych na muzea lub restauracje.....



Po długim spacerze dotarliśmy do centrum miasta. Po drodze mijaliśmy  kilka "bezcennych" zabytków, ale z naszego punktu widzenia były tak mało interesujące, że nawet nie wyciągaliśmy aparatu żeby je uwiecznić.... 

Sheshi Liria - plac miejski, przy którym mieści się wybudowany w 1926 roku  ratusz. W czasach przed Covidem tętnił życiem. Dzisiaj jest cicho i pusto.


Nad placem góruje meczet Fatih.... jakoś nie mamy ochoty wchodzić do środka..... widzieliśmy już tyle pięknych meczetów, a ten niczym się nie wyróżnia......


Nieopodal meczetu napotykamy na pozostałości starożytnej zabudowy. Zobaczymy je w drodze powrotnej.....


Żar bije z nieba ustalamy więc, że pozostałości po łaźniach rzymskich i forum darujemy sobie i idziemy prosto do zamku, a właściwie do pozostałości po nim. Zamek wraz z fortyfikacjami miejskimi został wybudowany za czasów panowania bizantyjskiego cesarza Anastazego w latach 91-51 n.e. Podczas trzęsienia ziemi w 1273 roku budowle uległy znacznemu zniszczeniu i poddano je odbudowie. Wprawdzie w średniowieczu i czasach nowożytnych zamek był kilkukrotnie remontowany i wzmacniany, ale do naszych czasów pozostało z niego niewiele i ciężko nam sobie wyobrazić, że kiedyś Durres było najmocniej ufortyfikowanym miastem w basenie Adriatyku.......




Mieliśmy jeszcze przejść się i dokładniej zobaczyć mury oraz wybrzeże w tej części miasta, ale nasz wzrok ściągnęła położona na niewielkim wzgórku przy starożytnych murach urokliwa restauracja. Oboje zgodnie stwierdzamy, że czas na relaks... Idziemy na Aperola i nie tylko .....





Restauracja nie należy do tanich ale warto się w niej zatrzymać ze względu na widoki i atmosferę... Nie chce nam się ruszać w drogę.... tu jest tak miło, kelner co chwilę przestawia nam wiatraki żeby nie było gorąco, cichutko gra muzyka.... Niestety jeżeli chcemy zajść do teatru i wynająć samochód musimy poprosić o rachunek.....



Wracamy Bulevardi Epidamn. Teraz wydaje się jeszcze ładniejsza.......






Niestety po schodach musimy wdrapać się żeby zobaczyć najciekawszy zabytek miasta - Amfiteatr. Budowa obiektu rozpoczęła się za czasów cesarza Trajana w II w n.e. Tatr dwukrotnie ulegał poważnym zniszczeniom w VI i X wieku. W szczytowym okresie mógł pomieścić 20 000 widzów i był największym tego typu obiektem na półwyspie bałkańskim. Przez wiele lat zasypany oczom współczesnych mieszkańców Albanii ukazał się podczas prac budowlanych w 1966 roku. Obecnie władze Albanii starają się o wpisanie go na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. 





Bocznymi uliczkami idziemy do wypożyczalni samochodów. Po drodze mijamy sporo sklepów. Uwielbiamy "warzywniaki"...



Zachodzimy do wypożyczalni sfinalizować transakcję wynajmu. Samochód Toyota Yaris na trzy dni bez limitu kilometrów z ubezpieczeniem kosztuje nas 75 euro. Właściciel ku naszemu zaskoczeniu proponuje, że odwiezie nas do hotelu. Nie protestujemy bo w ten upał jakoś dziwnie nie chce nam się już chodzić. Wolimy spędzić czas na przyjemnościach, które oferuje hotel Germany.....






Zachód słońca na hotelowej plaży jest piękny.... Nareszcie czujemy, że znowu wróciliśmy na wakacyjne tory i zapominamy o "koronce"...








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz