piątek, 13 marca 2020

Oslob i rekiny

Śniadanie zawsze rozpoczyna kolejny dzień poznawania świata i poznawania lokalnych zwyczajów. Okazuje się, a na Filipinach pewne zasady są dla Europejczyka niezrozumiałe i fakt, że wieczorem ustala się godzinę śniadania dla obsługi czasem nie oznacza nic. I wprawdzie śniadanie jest całkiem przyzwoite nie zmienia faktu, że jajka smażone były gdzieś z godzinę przed umówioną porą śniadania i są już kompletnie zimne. Podanie całego śniadania może trzeb osobom z obsługi zająć 40 minut.....



 Jeszcze rzut oka na hotelowy basen i brzeg podczas odpływu...




I jesteśmy gotowi udać się na spotkanie z rekinami wielorybimi. Nasz tricykl już na nas czeka...


Po około 20 minutach jazdy dojeżdżamy do miejsca, z którego wyrusza się na spotkanie z rekinami. Krótki instruktaż co wolno, a czego nie wolno... wydanie kamizelek, złożenie niepotrzebnych rzeczy do depozytu, przydział numeru łódki i możemy ruszać...


Jak widać łódek kręci się po zatoce sporo i wszystkie pełne... Ale widać też, że są i rekiny...




Oslob nie jest jedynym miejscem na świecie ani na Filipinach gdzie można spotkać się z rekinami wielorybimi oko w oko, jednak tutaj prawdopodobieństwo spotkania jest jednym z większych. Po prostu rekiny w zatoce żyją w pewnej symbiozie z miejscowymi i turystami - wy nas dokarmiacie, a my dajemy wam zarobić. Teoretycznie ustalone są zasady pływania z rekinami - minimum 4 m odległości, nie dotykać (za dotykanie grozi teoretycznie kara finansowa), maksymalnie 6 osób na jednego rekina, itd. W praktyce jest to bardziej bajka.
No i jest "nasz" rekin. Podpływamy blisko i kto chce nie tylko zobaczyć z góry, ale i popływać z rekinem wysiada (nie wyskakuje) do wody...







Kilka słów o samym obiekcie naszego zainteresowania... Rekin wielorybi to morska ryba chrzęstnoszkieletowa. Jest największą znaną rybą. Największe osobniki przekraczają 15 m długości (największy zmierzony rekin miał 18.8 m) - dla porównania normalny autobus to 15 m, a autobus przegubowy 18.75 m. Wagowo rekiny wielorybie osiągają ponad 13 ton, choć chodzą słuchy, że mogą osiągać nawet do 30 ton ale te informacje nie znalazły jak do tej pory potwierdzenia. Normalnie spotykane rekiny wielorybie to osobniki o długości 10-12 m. Człowiek nie jest dla niego atrakcyjny pokarmowo, ponieważ żywi się planktonem. W porównaniu z człowiekiem można powiedzieć, że jest długowieczny, bo dożywa od 70 do nawet 100 lat. Rozwija się dość powoli, bo zdolność rozrodczą osiąga w wieku około 25 - 30 lat. Wcześniej, w wieku około 4 lat ostatecznie kształtuje się indywidualne w przypadku każdego osobnika ubarwienie i wzorzystość skóry. A skóra ta jest bardzo gruba bo osiąga 10-15 cm grubości. Spłaszczony pysk ma około 1.5 m szerokości. W paszczy ukryte jest ponad 300 rzędów drobniutkich ząbków oraz 20 warstw filtrujących, które rekin wykorzystuje do odfiltrowywania pokarmu. Bezpośrednio za głową znajduje się pięć par skrzeli natomiast otwory powietrzne znajdują się tuż za oczami. 

Chociaż rekin wielorybi jest gatunkiem zagrożonym i w wielu miejscach objętym ochroną, aczkolwiek różnie ta ochrona wygląda, należy pamiętać, że jego mięso jest jadalne i stąd stanowi przedmiot połowów w innych regionach świata.

Ciekawostką jest to, że nazywany na Filipinach butanding albo balilan rekin wielorybi występuje na rewersie banknotu o wartości 100 peso. 


 Te rybki kręcące się wokół rekina nie są zagrożone - są dla niego już zbyt duże - woli kryla, larwy i drobny narybek oraz małe kalmary...



Osobnik, z którym my pływaliśmy miał skórę we wzorze przypominającym kasetonowe sklepienie - podzieloną na dość równej wielkości kwadraty z białą kropką w centrum każdego kwadratu...


 Ciekawa jest płetwa ogonowa, której część górna jest znacznie większa niż dolna...





Mały był tak zafascynowany widokiem naszego rekina, że popełnił dość kardynalny, ale przykry w konsekwencjach błąd. Płynących do rekinów ubiera się w kamizelki ratunkowe, które przed wskoczeniem do wody, jeżeli jest się dobrym pływakiem, można zdjąć. Niestety Mały kamizelki się nie pozbył co w konsekwencji uniemożliwiało mu zejście pod powierzchnię i zbliżenie się bardziej do obiektu zainteresowania... Ale na szczęście dla Małego nasz rekin pływał tuż pod powierzchnią...
  















To co dobre niestety z zasady nie trwa zbyt długo. Po około 15 minutach w wodzie padł sygnał do powrotu na łódź i trzeba było wracać na brzeg... Trochę szkoda, ale to co chcieliśmy widzieć udało nam się zobaczyć... 



 Jeszcze z brzegu pooglądaliśmy sobie jak wygląda sytuacja na wodzie...





 A co robią ci panowie pływający w jednoosobowych łódkach? Z jednej strony są tropicielami wyszukującymi rekiny dla kolejnych łódek, z drugiej strony pełnią rolę kontrolujących sytuację i w razie czego ratowników, no i dodatkowo mają w swoich łódkach przygotowane porcje smakołyków, którymi dokarmiają - zanęcają rekiny... 


Wyschliśmy, przebraliśmy się i wróciliśmy do Oslob zwiedzić miasteczko.
 Oslob leży nad Cieśniną Cebu, na południowym krańcu wyspy Cebu. Liczy sobie około 30,000 mieszkańców i poza rekinami ma też do zaoferowania kilka zabytków. Początki miasta sięgają 1690 r kiedy to utworzono tu jedną z wsi podległych parafii w Boljoon. Budowa obecnego kościoła pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia rozpoczęła się 1 maja 1830 r. Projektantem kościoła był Biskup Santos Gomes Maranon, ten sam, który wzniósł kaplicę Krzyża Magellana w Cebu City. Kościół budowano z wapienia koralowego przez osiemnaście lat. Status samodzielnej parafii Oslob uzyskało 8 stycznia 1847 r gdy budowa kościoła była już na ukończeniu. W latach 1848 -1850 mury kościoła wzmocniono przyporami, a w 1858 r wzniesiono przy kościele wierzę. Okazało się, że kościół miał wyjątkowe "szczęście" do pożarów. Najpierw zniszczył go pożar w trakcie wyzwalania wyspy od Japończyków w 1945 r. Po odbudowie kolejny pożar nastąpił 7 listopada 1955 r. Ponownie kościół odbudowano. Ostatni pożar miał miejsce 26 marca 2008 r. Tym razem odbudowa zakończyła się 10 grudnia 2010 r. Te nieszczęśliwe wydarzenia spowodowały, że wyposażenie kościoła jest nowoczesne i bardzo skromne...







Przed kościołem stoi też kapliczka, która pełniła funkcję kaplicy pogrzebowej.



Kościół stoi zaledwie kilkadziesiąt metrów od brzegu Cieśniny Cebu. Znajdują się tutaj ruiny jednej z siedmiu, broniących kiedyś przed Maorysami brzegi Cebu w okolicy Oslob, wież strażniczych. Wieża zwana Baluarte powstała w 1788 r jednocześnie z budową twierdzy Daanlungsod. Strażnica nie była wielka - miała tylko około 7 m wysokości i 48 m powierzchni, ale okazała się bardzo skutecznym punktem obrony zapewniającym, wraz z pozostałymi wieżami spokój mieszkańcom Oslob.



 Wzdłuż brzegu znajduje się niewielka promenada i kilka obiektów kulturalno-rekreacyjnych.




Kolejnym obiektem zabytkowym w Oslob jest nigdy niedokończony budynek, który miał stanowić koszary dla hiszpańskich żołnierzy. Jego budowę rozpoczęto w 1860 r z inicjatywy Wielkiego Mistrza Don Marcosa Sabandal, jednak przejęcie Filipin przez Amerykanów w 1899 r spowodowało, że wznoszone z koralowego wapienia koszary zwane Cuartel nie zostały nigdy ukończone. Część budynku przekształcono obecnie na lokalne muzeum...




W grudniu odbywa się w Oslob lokalny Festiwal Niepokalanego Poczęcia zwany też Oslob Festival, którego jednym z elementów był konkurs szopek przygotowanych przez dzielnice i okoliczne wioski...





Szopki rozstawiono wokół centralnego parku przed ratuszem. No ale nie mogłoby być centralnego miejsca w jakiejkolwiek miejscowości na Filipinach bez choćby najskromniejszego pomnika bohatera narodowego - Doktora Jose P. Rozala. Ten wywodzący się z wielodzietnej rodziny drobnych posiadaczy ziemskich pochodzenia chińskiego ,wykształcony w Madrycie, Paryżu i Heidelbergu , lekarz i publicysta podjął walkę o zreformowanie zarządzania Filipinami przez Hiszpanów. Najpierw za swoje działania został zesłany na cztery lata na wyspę Mindanao. Kiedy powrócił do Manili wybuchło powstanie przeciw Hiszpanom, z którym Rizal nie miał nic wspólnego. Został jednak aresztowany, oskarżony o podżeganie do buntu i skazany na karę śmierci przez rozstrzelanie. Wyrok wykonano w twierdzy w Manili 30 grudnia 1896 r. Ten dzień jest teraz Świętem Narodowym Filipin.


No i skończyło nam się zwiedzanie Oslob. Pomimo niezbyt pięknej pogody, zaopatrzeni w nieodzownego w takim przypadku przyjaciela, buteleczkę Tanduay Rhum, wróciliśmy do naszego hoteliku spędzić resztę dnia na nieróbstwie nad basenem...






 I tak spędziliśmy miłe popołudnie do zmierzchu...
 



A gdy już w naszym hotelu rozbłysły światełka na choince, udaliśmy się na targ na kolację...



Tym razem menu zostało w pewnym zakresie zmodyfikowane. Mały zdecydował się na grillowane kalmary zaś Duży pozostał przy nieco inaczej przyprawionym, ale nadal kurczaku...




To był naprawdę fajny dzień mimo niezbyt sprzyjającej pogody. A jutro ruszamy dalej w kolejne miejsce na Cebu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz