
Szybkie małe śniadanko i już śmigamy na MRT, coś dziwnie duszno jest..........
Dojeżdżamy do stacji Ang Mo Kio i przechodzimy na terminal autobusowy, odnajdujemy stanowisko autobusu 138 , grzecznie ustawiamy się w kolejkę. Po 10 min podjeżdża autobus, kierowca pojedynczo wpuszcza pasażerów i sprzedaje bileciki (uwaga trzeba mieć drobne, bo inaczej może odmówić sprzedaży), po otrzymaniu biletu należy go natychmiast skasować !!!! Jazda bez ważnego biletu to 300 $ SIN kary !!!!!
Upchani jak sardynki ruszamy w stronę ZOO, jedziemy przez dzielnice mieszkalne, bloki takie jak u nas, po 4 do 6 pięter, maleńkie balkoniki, mieszkania wydają się być niewielkie wokoło dużo zieleni, place zabaw, wszystko wygląda bardzo "europejsko". Odjeżdżamy spory kawałek i zaczyna się dzielnica domków jednorodzinnych, większość to szeregowcem, ale są też wolnostojące otoczone wysokimi żywopłotami. Jazda autobusem zajmuje nam ponad pół godziny, niestety wśród pasażerów są rozwrzeszczane chińskie kaczory





Dochodzimy do kasy
Zastanawiamy się, które bilety kupić i decydujemy się na podstawowe, tak jak większość kupujących przed nami. Potem okaże się, że to była słuszna decyzja

Bileciki zakupione, mapka w łapce to idziemy oglądać zwierzaki , gdzieś czytałam, że zwierzęta rozmieszczone są na obszarze 28 hektarów, a całe Zoo to obszar ponad 60 hektarów i podobno jest odwiedzane przez ponad 1.5 mln turystów.
Zaczynamy od przejścia przez las deszczowy, przechodzimy do wydr, nutrii i innych takich, zerkamy na tapirki i pędzimy do białych tygrysów, za chwilę zacznie się karmienie
i zaczęło się
Tu już jestem strasznie najedzony
Jeszcze parę lat temu tygrysy karmione były przez swego opiekuna, który z wiadrem jedzenia wchodził na wybieg. Po strasznym wypadku, kiedy jeden z tygrysów rzucił się na opiekuna i go rozszarpał, mięso rzucane jest z punktu widokowego. Tygrynie karmione są surowymi kurczakami.
Powietrze robi się ciężkie, nachodzą chmury burzowe, ludziki oblani potem ledwo dyszą, a zwierzaki się chowają, nie jest dobrze, ale idziemy zobaczyć resztę i zrobić sobie fotkę z wujkiem gutkiem. Po drodze widzimy:
słodkiego hipka karłowatego pływającego z rybkami
uważnie obserwującego otoczenie krokodylka
rude kangurki
kangury drzewne, które niestety były dosyć daleko
Zaczynają się niezłe grzmoty i w sekundzie zaczyna padać .
Udaje nam się skryć pod wielkim dachem w amfiteatrze i mamy nadzieję, że za jakieś pół godziny przejdzie

Po pół godzinie siedzenia załamani stwierdzamy, że już zostaniemy na show, które ma być za 20 min bo i tak nie da się iść. Czekamy obsługa informuje, że ze względu na ulewę pokaz się opóźni o 15 minut




Deszcz trochę ustąpił, na szczęście mieliśmy płaszczyki i parasole idziemy zobaczyć orangutany.
gutek sumatrzański był przynajmniej za szybą i nie padało na niego
Oczywiście o fotkach z gutkami można było zapomnieć, jak przyszła pora fotek to gutek strasznie się denerwował, że nikt po niego nie przychodzi. Biegał rozglądał się, podchodził do bramki, jak nie przyszli to się obraził i schował.
Deszcz pada falami, ale ani na chwilę nie przestaje, postanawiamy wracać. Jesteśmy dostatecznie rozczarowani i źli .
Po drodze jeszcze oglądamy zwierzaki.
Takiego Stefana widziałam pierwszy raz
Byli tacy, którym ulewa nie przeszkadzała w "zabawach w podgrupie"

\
Na chwilę zboczyliśmy do terrarium
i idziemy dalej
Mam wrażenie, że chciały nam powiedzieć: ale was człowieki powaliło i kto was tak ubrał

Podobno w trakcie wielkiej wędrówki w Afryce gnu nie pamiętają drogi idą więc z zebrami, a zebry są przebiegłe i jak trzeba przejść przez rzekę to przodem puszczają gnu, jak krokodyle się najedzą, przez wodę przechodzą zebry. Czyżby tu było tak samo
bambi

W tym miejscu wrócił mi humor. Ten biedny niedźwiedź wrzucił liść do wody i walczył z nim tak nieporadnie, tyłek mu wypływał do góry, łapy się rozjeżdżały, a liścia z dna nie mógł zebrać. Ubaw po pachy z niego był.
Niestety fotek z basenu nie mam bo się nie dało zrobić, a poza tym byliśmy tak oczarowani spektaklem, że zapomnieliśmy o foceniu.
Przy wyjściu dzikie tłumy czekających na taksówki, kolejka na 2 godziny czekania.

i trafiamy na godziny szczytu

I jedziemy do naszej ulubionej jadłodajni na wyżerką
to nasze ulubione miejsce
Tym razem zamawiamy Tempura Ramen z kurczakiem i pierogi z mięsem
jedzonko było tak pyszne, że wzięliśmy jeszcze dodatkowo jedno danie


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz