sobota, 21 marca 2020

Cebu City na Panglao

Zanim udamy się na przystań promową postanawiamy po śniadaniu przejść się jeszcze raz do obu odwiedzanych w dniu wczorajszym kościołów i zobaczyć, jak na Cebu wyglądają przygotowania do świąt. Zaraz po wyjściu z hotelu mamy okazję pooglądać sporo tak wyczekiwanych przez DZ jeepneyów. Są super fajne, kolorowe, dekorowane zgodnie z fantazją właściciela - po prostu fajne...








Po kilku minutach spaceru jesteśmy w ogrodzie Pałacu Biskupiego i Katedry...





Gdyby ktoś chciał dokładnie poczytać o historii katedry a informacja podana we wcześniejszym wpisie to proszę bardzo. Taka oto informacja widnieje na murach katedry...



W świetle dnia wnętrze wydaje się bardziej przyjazne i ciekawsze, ale wyposażenie specjalnie nie zachwyca...


Przyznać należy, że tron biskupi jest imponujący...


Przed ołtarzem głównym stoi i choinka i gotowa na przyjęcie nowego lokatora szopka...






Króciutki spacer przez park i jesteśmy przy Bazylice Najświętszego Dzieciątka...






Teraz wystarczy tylko przejść przez bramę i jesteśmy już przy Krzyżu Magellana... Ten niewielki pawilon na planie ośmioboku mieści uznawany za jedną z najcenniejszych pamiątek historycznych na Filipinach krzyż. Według przekazów został on umieszczony w tym miejscu 21 kwietnia 1521 r dla upamiętnienia miejsca, w którym Król Humabon, jego żona, syn, córki i około 800 ich poddanych zostali ochrzczeni przez uczestniczącego w wyprawie Ferdynanda Magellana dookoła świata Ojca Pedro Valderrama. Miejsce to zostało upamiętnione obecną budowlą w roku 1735 przez Wielebnego Juana Aldebarrana. Oryginalny krzyż jest pono obudowany krzyżem z drewna afzelii dlatego, że wierni wierząc w nadprzyrodzoną moc oryginalnego krzyża odłupywali z niego drzazgi jako relikwie. Inna historia głosi natomiast, że oryginalny krzyż został zniszczony wkrótce po opuszczeniu Cebu przez pozostałych przy życiu po klęsce w bitwie z Lapu Lapu i że obecny krzyż to jego replika. W każdym razie, dla wierzących Filipińczyków miejsce to ma znaczenie szczególne. 



Sklepienie nad krzyżem przedstawia sceny chrztu i osadzenia krzyża.



Po przeciwnej stronie placu znajduje się ratusz miasta Cebu.


Czas wracać do hotelu. Wzdłuż uliczek, którymi idziemy rozłożył się w międzyczasie targ...






Po drodze widzimy też, że nie wszystkim w życiu powodzi się i niektórzy żyją na ulicy...



Po powrocie do hotelu zamawiamy taksówkę do portu i zbieramy się do wyjazdu. I tu ciekawostka. Wygląda na to, że korzystanie z taksówek w Cebu City nie jest tak bezpieczne, jak mogłoby się wydawać. Otóż portier hotelu zapisywał numer każdej taksówki zabierającej gości z hotelu i dokładnie instruował kierowców gdzie mają gości zawieźć... Ot tak dla porządku i bezpieczeństwa...
Po drodze do portu mijamy Pomnik Dziedzictwa Cebu. Ta złożona z kilku scen konstrukcja z betonu, brązu, mosiądzu i stali  wykonana została w okresie od lipca 1997 do grudnia 2000. Pomnik wykonał lokalny artysta Eduardo Castrillo Przedstawia ona Bazylikę Santo Niño, Katedrę Metropolitalną Cebu, Kościół Św. Jana Chrzciciela, Krzyż Magellana i hiszpański galeon. Na ich tle przedstawiono sceny chrztu Rajah Humabona, procesję Santo Niño, Rzymskokatolicką mszę oraz Bitwę na Mactan między Lapu-Lapu a Ferdynandem Magellanem.  



Gdy dojechaliśmy do portu Duży poszedł do kasy kupić bilety, a że była to wigilia, więc trzeba było kupić takie bilety, jakie były dostępne - i trzeba było poczekać na drugi w kolejności prom. A w hali dworca morskiego tłum. Procedura jak na lotnisku, tyle że z większym bałaganem. Odprawa osób, odprawa bagażu i czekanie...



Oczekiwanie umilał (czy na pewno???) występ dziecięcego zespołu kolędników...



Jest też oczywiście i szopka...



Po blisko 2 godzinach czekania obsługa woła pasażerów na nasz prom... Wreszcie... Płyniemy...




Przed nami niezbyt długa droga przez Cieśninę Cebu do Tagbilaran. To tylko około 1.5 godziny. Bardzo szybko widzimy już brzegi wyspy Bohol.







Po dopłynięciu do portu załoga wystawia wszystkie większe bagaże na betonowe nabrzeże. No to teraz z Tagbilaran City Port Terminal musimy dotrzeć do naszego hotelu - Vanilla Sky Resort w Panglao City na wyspie Panglao. Daleko nie jest, tylko niecałe 20 km, ale komunikacji publicznej brak. Korzystamy więc z taksówki i po około pół godziny jesteśmy w naszym hotelu. 
Vanilla Sky Resort to niewielki hotel prowadzony przez małżeństwo filipińsko-włoskie. Poza tym, że prowadzą hotel, mają też restaurację oraz produkują włoskie sery - głównie mozzarella z pozyskiwanego od lokalnych rolników mleka bawołów wodnych.
Hotel położony jest o drobne 5 minut spaceru od Plaży Alona, ma własny niewielki basen i ogród. Dostajemy pokój na piętrze... Jest dobrze...  









No to szybkie przebieranie się i idziemy na wigilię na Alona Beach na zachód słońca... Jest pięknie...



















Idąc alejką wzdłuż Alona Beach przeglądamy oferty kolejnych restauracji. Wszystko co z morza jest na topie. Ale jednocześnie w wielu miejscach ceny są raczej z kapelusza. No ale coś wybierzemy...








Mały po drodze spotyka się z kolejnymi Mikołajami w poszukiwaniu swojego worka...



W końcu wybór został dokonany. Stek z rybki oraz gulasz w ostrym sosie...





Mamy też przy kolacji przyjaciela...



Po kolacji załapaliśmy się na świetne show. Filipińczycy są świetni w żonglowaniu ogniem. Zobaczcie sami...


No a na koniec dnia taki widoczek z balkonu... A jutro świętujemy...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz